Poniżej przedstawiam, z małym poślizgiem, krótką fotorelację z ostatniego meczu ligowego rozegranego w Zielonej Górze.
Tym razem spróbowałem przedstawić kilka ataków, które rozgrywały się na drugim łuku. Wszystkie fotografie są robione oczywiście z trybun, więc niejednokrotnie ciężko uchwycić całość akcji, bo z reguły znajdzie się jakiś nadpobudliwy kibic przede mną, który akurat musi wstać w momencie, kiedy próbuję zrobić zdjęcie. Sam nie wstaję w trakcie fotografowania, bo nie chcę przeszkadzać tym, którzy siedzą za mną.
Podczas meczu rozbawił mnie, i pewnie większość ludzi zasiadających na trybunach, telebim. Jest przepis mówiący o konieczności jego posiadania podczas meczów ekstraligowych, więc ma być. W regulaminie nie ma pewnie ani słowa o jego umiejscowieniu. Ponieważ zielonogórski klub dostał już bodajże dwukrotnie karę za brak tegoż wyposażenia, tym razem pojawił się on na miejscu zburzonego sektora. Ja osobiście widziałem niecałą połowę, więc aktualny wynik nie był dla mnie dostępny (programów od jakiegoś czasu nie kupuję, bo nic w nich nie ma, a za samą tabelkę wyścigów nie będę płacił 10 zł). Telebim znajduje się na przedostatnim zdjęciu. Cóż, sztuka.
Podczas oglądania meczu zastanawiałem się dlaczego Rafał Szombierski ma na kevlarze oraz motocyklu niemiecką flagę. Zaglądnąłem do internetu i dowiedziałem się, że zawodnik ma podwójne obywatelstwo i już w 2008 roku zamierzał startować w polskiej lidze jako Niemiec. Teraz jednak ma licencję polską, ale jak widać prezentuje barwy innego kraju. Swoją drogą „Szumina” jest doskonałym przykładem zmarnowanego talentu. Razem z Łukaszem Romankiem, Romanem Chromikiem i Łukaszem Szmidem, będąc jeszcze juniorami, tworzyli siłę rybnickiego żużla. Mieli wówczas wiele okazji do jazdy i były tego wymierne efekty. Potem wskutek kłopotów finansowych klubu, wygórowanych ambicji prezesa (RKM awansował do ekstraligi, bo miał… oświetlenie na stadionie) i chyba braku pomysłu ze strony zawodników na dalsze istnienie w żużlu, wszystko się posypało i żaden z nich nie odniósł seniorskich sukcesów, a kariery zaczęły przypominać równię pochyłą i sprowadziły się do żużlowej wegetacji. A przecież Rafał Szombierski wraz z kolegami w latach 2000-02 zdobywał złoto, srebro i brąz MDMP oraz złoto i srebro MMPPK w latach 2001-02. Indywidualnie wygrał Brązowy Kask w sezonie 2001, a dwa lata później został II vicemistrzem Świata Juniorów i otrzymał dziką kartę na Grand Prix Polski, które rozgrywane było w Bydgoszczy. Nie przebrnął w nich przez fazę eliminacyjną, ale sam fakt otrzymania „dzikusa” budzi duży szacunek. Gdzie są dziś te rybnickie talenty ze szkółki Jana Grabowskiego? Ł. Romanek (Indywidualny Mistrz Europy Juniorów z 2001 roku oraz Młodzieżowy Indywidualny Mistrz Polski z 2003 roku) popełnił samobójstwo, R. Chromik (zdobywca Brązowego Kasku oraz odkrycie sezonu w plebiscycie Tygodnika Żużlowego z 2000 roku) jeździ w Wandzie Kraków, a Ł. Szmid, który nie miał chyba indywidualnych sukcesów, ale był ważnym ogniwem w drużynie, tułał się po II-ligowych klubach, gdzieś między Krosnem a Opolem i zakończył „karierę”. R. Szombierski po kilku latach wrócił do żużla i znalazł miejsce w Częstochowie, bo tam, jak wiadomo, z powodu kłopotów finansowych brano każdego, kto miał ważną licencję. Smutne to wszystko. Na przykładzie tych czterech chłopaków widać, że oprócz talentu trzeba jeszcze mieć jakąś wizję przyszłości.