Jesteśmy na wschodnim wybrzeżu Anglii, przy ujściu rzeki Orwell do Morza Północnego. Właśnie w tej okolicy leży Ipswich – ponad 130-tysięczne miasto z przeszłością rybacką i wielką mariną.
Mam ogromny sentyment do tego miasta, bo to był mój pierwszy wyjazd na Wyspy. 2014 rok. Moja kochana Żona zafundowała mi na 40-te urodziny ten wypad, będący spełnieniem moich marzeń – mogłem wreszcie zobaczyć żużel w Anglii. Wspólnie z Waldkiem ruszyliśmy w nieznane, nie mając nawet zarezerwowanych żadnych noclegów. Najpierw było Poole, a na drugi dzień właśnie Ipswich.
Miasto ma bardzo dużo uroku. Zabytkowa, częściowo drewniana, zabudowa w centrum jest charakterystyczna (przynajmniej tak mi się wydaje) dla terenów nadmorskich, rybackich. Do tego wyższe murowane budynki z przełomu XIX i XX wieku. Pamiętam, że po drodze mijaliśmy całkiem sporo kościołów, które nie pełniły już funkcji sakralnych. Wtedy było to dla mnie zaskoczenie.
Miasto leży nad rzeką Orwell, blisko jej ujścia do Morza Północnego. Dzięki temu w Ipswich można przejść się obok sporej mariny. Jachty na tle budynków prezentują się naprawdę ciekawie.
Pamiętam, że na stadion Fohxall szliśmy przez las i całe szczęście, że Waldek miał latarkę w telefonie. Dzięki Street View wiedziałem, którym wejściem do lasu mam wejść. Odbywał się wtedy Testimonial Mortena Risagera. Pokazowo na torze zaprezentowali się wtedy Chris Louis, Brian Andersen oraz Jeremy Doncaster. Piękne przeżycie. Żona mówiła mi, że wróciłem do domu z wielkim bananem na twarzy 🙂