Człowiek coraz starszy, więc jakoś tak na wspominki się zbiera.
Moje poważne żużlowe wyjazdy będą obchodzić w tym roku 10 lat. Na pojedyncze zawody jeździłem wcześniej razem z grupami kumpli, ale to właśnie ta ostatnia dekada była pięknym czasem zapoznania się z wieloma arenami speedwaya. Najczęściej były to wyjazdy z kumplem Waldkiem i godziny przegadane w samochodzie albo samotne wyprawy przy muzyce lub audiobooku.
Wszystko zaczęło się od prezentu mojej kochanej Żony, która na 40. urodziny zasponsorowała mi wycieczkę do Anglii i razem z Waldkiem ruszyliśmy odkrywać ten nieznany świat. Pierwszymi zawodami „nowego czasu” były turniej pożegnalny Gary Havelocka w Poole oraz Testimonial Mortena Risagera w Ipswich. Potem już było z górki
Na podsumowanie tych 10 lat zamówiłem sobie koszulki z powycinanymi fragmentami moich ulubionych zdjęć z Roden i Divisova oraz znaczkami prawie wszystkich zagranicznych klubów, których tory odwiedziłem (nie ma Mureck, Brezolup, Mseno, Mariańskich Łaźni) i oglądałem tam zawody. Torów było w sumie więcej, ale tylko te odwiedzone w sposób „czynny” spełniają odpowiednie kryteria