Pierwsza kolejka za nami. Ciężko po jednym meczu ocenić siłę poszczególnych drużyn, tym bardziej, że ekipy Falubazu czy Unibaksu ewidentnie większy problem miały z dostosowaniem się do toru niż z rywalami. Trudno mówić o wielkich sensacjach, aczkolwiek rozmiary zwycięstw gospodarzy w Bydgoszczy, Gdańsku i Gorzowie na pewno mogą stanowić większą lub mniejszą niespodziankę.
Mistrzowie Polski rozpoczęli nowy sezon słabo. Nawet bardzo słabo. Kompletnie nie sprawdziły się w Bydgoszczy założenia, bo z trzech filarów na 100% nie zafunkcjonował ani jeden. Można się czepiać sędziego za bezpodstawne, według mnie, wykluczenie Andreasa Jonssona, można wytykać gospodarzom nieprawidłowe przygotowanie toru w pierwszej części zawodów, ale na pewno nie można odmówić polonistom tego, że jako drużyna byli po prostu lepsi. Wykorzystali niemoc rywali, a ta niemoc momentami była porażająca. Właściwie żaden z zielonogórzan, poza Patrykiem Dudkiem, nie potrafił dobrze wystartować, a na trasie niewiele dało się już zrobić. Tak bywa i nie ma się co dołować tym występem. Trzeba jednak wyciągnąć wnioski, bo żużlowców spod znaku Myszki Miki czekają teraz bardzo trudne mecze. Zakładam, że do składu wróci Jonas Davidsson, ale kto usiądzie na ławie? Ja chętnie wysłałbym tam Rune Holtę, bo jego jazda na chwilę obecną nie daje podstaw do optymizmu. Sparingi pokazywały, że z Norwegiem nie jest za dobrze, ale takiej kompromitacji się nie spodziewałem. Obawiam się jednak, że „otrzyma kolejną szansę” kosztem Krzysztofa Jabłońskiego, bo takie jest niepisane prawo. Na czym opieram swoje przypuszczenia? Otóż w XIII biegu, gdy wynik był już rozstrzygnięty, według programu powinna jechać para R. Holta – Łukasz Jankowski. Obaj mieli po jednym „oczku”, ale Holta w trzech, a Jankowski w jednym wyścigu. Nie rozumiem dlaczego „Jankes” nie dostał drugiej szansy i obawiam się, że menadżer miał w tym przypadku niewiele do powiedzenia.
Obserwowałem pracę Rafała Dobruckiego i pomimo niekorzystnego wyniku wydaje mi się, że jako menadżer wypadł dobrze, za wyjątkiem wspomnianego XIII biegu. Robił roszady w składzie, szybko puszczał w rezerwie tych, którym udało się dobrze pojechać wcześniej. A to, że zmiany nie przynosiły pożądanych efektów? Cóż, jego zawodnicy tego dnia byli najzwyczajniej słabi. Zobaczymy jak to będzie wyglądać dalej, bo trzeba pamiętać, że oprócz dokonywania zmian musi jeszcze umieć mobilizować swoich zawodników.
Mecz w Bydgoszczy pokazał kilka problemów zielonogórzan. Dla mnie do zmiany jest kierownik drużyny Piotr Kuźniak. Niestety, nie ma on żadnego poważania nawet wśród zawodników Falubazu, nie mówiąc już o sędziach czy rywalach. Dość nieudolne próby kontaktu z arbitrem, niezbyt precyzyjne wyrażanie swoich myśli, a przede wszystkim zjeba jaką dostał od Piotra Protasiewicza pokazują jego miejsce w szeregu. Ciekaw jestem jak wynik, a bardziej nawet postawa, mistrzów Polski odbiją się na cenach biletów na kolejne spotkanie, a tym samym jak wpłyną na frekwencję, bo przecież spotkanie z Tauronem Azotami Tarnów będzie pokazywane w telewizji.
Jeśli chodzi o inne mecze, to potwierdziło się kilka przypuszczeń: rzeszowianie bez możliwości trenowania na swoim obiekcie tracą sporo ze swej wartości, tarnowianie wyglądają na mocnych, częstochowianie będą groźni, a leszczynianie ewidentnie mają problem z dostosowaniem się do… swojego toru. Zaskoczył mnie wynik, a bardziej nawet przebieg pojedynku w Gorzowie. To co z rywalami wyprawiali gospodarze, to była prawdziwa zabawa w kotka i myszkę. Słabe starty i perfekcyjne wykorzystanie przeciwległej prostej dało piorunujący efekt. Gospodarze zrobili z rywali pośmiewisko. Wszystko wyglądało tak jakby celowo puszczali torunian do przodu, żeby zapewnić swoim kibicom większą rozrywkę. Trzeba jednak podkreślić, że tor był równy, ale zrobiony tak, że goście nijak nie potrafili się do niego dostosować. Tutaj też pokazuje się spora wątpliwość odnośnie menadżera Unibaksu. Czy Mirosław Kowalik będzie potrafił w trudnych momentach pociągnąć swoją drużynę? Ten mecz pokazał, że mogą być z tym spore problemy.