Polska ekstraliga żużlowa jest powszechnie przedstawiana jako najlepsza, najbardziej profesjonalna, najbogatsza i jeszcze po wielokroć naj liga świata. I pewnie tak jest. Nie zmienia to jednak faktu, że pierwsza kolejka jest wielką niewiadomą ze względu na brak wystarczającej liczby startów spod taśmy.
Śmiać mi się chce, gdy słyszę o profesjonalizmie. Niemcy w Wittstock zorganizowali pierwszy trening 27 lutego, a u nas klubom dysponującym wielomilionowymi budżetami udało się przez kolejne prawie 40 dni zorganizować po dwie imprezy dające żużlowcom możliwość rywalizacji. I to nie wszędzie. Leszno chciało jako pierwsze wpuścić swoich zawodników na tor, ale po zbronowaniu nawierzchni spadł śnieg, który tak skutecznie wsiąkł wgłąb, że nie można było tego błotka wysuszyć, wskutek czego odwołano Memoriał Alfreda Smoczyka. W zasadzie powtórka z Zielonej Góry z 2009 roku, a różnica polegała jedynie na tym, że lesznianie mogli w końcu liczyć na słońce.
Udało się rozegrać kilka zaplanowanych turniejów, ale ich efektem ubocznym są niestety kontuzje Emila Sajfutdinowa i Aleksa Zgardzińskiego. Pierwszy przypadek jest o tyle dziwny, że ani sam zawodnik, ani klub nie zadbały o porządne wyleczenie długotrwałego urazu, czego efektem będzie dwumiesięczna pauza, co staje się powoli normą Rosjanina. Jeśli „Bykom” dodamy wspomniane problemy z torem, brak startów spod taśmy oraz poobijanego Petera Kildemanda, to pierwszy mecz może okazać się całkiem wiarygodnym testem przede wszystkim na atmosferę w drużynie. Z drugiej strony, gorzowianie wobec kłopotów rywali stają się faworytami tego pojedynku, co jest jednak swego rodzaju presją.
Mecz z podtekstem ma się odbyć w Grudziądzu. Gospodarze na pewno będą chcieli dobrze rozpocząć sezon i przy okazji „odwdzięczyć się” za ubiegłoroczną porażkę z „Jaskółkami”. Czy to się uda. Na papierze zadanie wydaje się zdecydowanie osiągalne, bo składy obu zespołów nieznacznie zmieniły się w stosunku do poprzedniego sezonu. GKM został wzmocniony Antonio Lindbeackiem, a tarnowianie po odejściu Martina Vaculika wydają się mieć mniejszą siłę rażenia. Zobaczymy czy grudziądzka drużyna zmieniła się mentalnie, bo mam wrażenie, że często sami byli swoimi największymi wrogami. Nie ukrywam, że mam wątpliwości czy Robert Kempiński ma realny wpływ na swoich zawodników zarówno w tematach stricte sportowych, jaki w kwestiach ustalenia składu oraz roszad podczas meczu. Z kolei goście nic nie muszą i to jest ich największy atut, dzięki któremu zdobyli medal poprzednich rozgrywek.
Ciekawie powinno być w Zielonej Górze. Falubaz bez Jarosława Hampela i Aleksa Zgardzińskiego podejmie Spartę Wrocław. Na chwilę obecną wciąż nie wiadomo czy gospodarze skorzystają z zastępstwa zawodnika. osobiście mam nie, bo szansa startu większej liczby zawodników może zaowocować na przyszłość. Tak czy inaczej będziemy mieli pierwszą odpowiedź na pytanie: co jest ważniejsze – zespół czy wynik. Marek Cieślak powinien być gwarantem niezależności tworzenie składu i ustawiania par, więc niedzielny mecz pokaże ile jest w tym prawdy. Dla mnie zastosowanie ZZ byłoby głupotą i powrotem do ubiegłorocznego sposobu konstruowania drużyny, który jak wiadomo poległ z kretesem. Zastanawiające jest jednak to, że bardzo mało szans dostawali juniorzy niebędący bezpośrednimi kandydatami do numerów 14 i 15. Aleks wypadł, więc z konieczności pojedzie mało objeżdżony Sebastian Niedźwiedź. Na efekty musimy poczekać jeszcze dwa dni.