Na niedzielę prognozy zapowiadały korzystną pogodę w okolicach Gorzowa Wlkp. W Zielonej Górze jednak dość mocno musiały pracować wycieraczki, a z pokonywanymi kilometrami niewiele się zmieniało. Dopiero po przejechaniu 2/3 drogi skończył się deszcz i mogłem uwierzyć, że imprezy, czyli DPE oraz IPE, dojdą w Wawrowie do skutku.
Choć obiekt należy do Młodej Stali, to formalnie gospodarzem tym razem był Falubaz Zielona Góra. Dla najmłodszych zawodników jeżdżących w żółto-biało-zielonych barwach to właśnie tor w Wawrowie jest najbliższym obiektem. Można oczywiście zastanawiać się dlaczego klub wydający grube miliony od kilkunastu nie potrafi ogarnąć kwestii minitoru, ale to temat na inny artykuł, który – taki mam plan – niedługo napiszę.
Ponieważ wyjechałem nieco później niż planowałem, więc także nieco później dotarłem na miejsce. Spóźniłem się ok. 15 minut, co nie było dla wielkim problemem. Najważniejsze, że mogłem znów śledzić zmagania zawodników ścigających się w lewo na dystansie czterech okrążeń. A że bohaterowie nieco młodsi, a motocykle i silniki zdecydowanie mniejsze? Nie jest to ważne, bo tym młodym chłopakom nie można odmówić chęci i zaangażowania.
Zarówno Drużynowy Puchar Ekstraligi, jak i Indywidualny Puchar Ekstraligi w klasie 85-140cc są częścią programu szkoleniowego, który nakazała centrala. Jak wyglądałaby rzeczywistość bez tego nakazu? Na pewno inaczej, że tak to ujmę
Wciąż jestem początkującym kibicem, jeśli chodzi o miniżużel. Dopiero po raz trzeci odwiedziłem wawrowski obiekt, więc mam jakieś porównanie, ale w kwestii bardziej zaawansowanych opinii słuchałem uwag Jarosława Miłkowskiego. Większość nazwisk zawodników słyszałem pierwszy raz, więc dzięki Jarkowi wiem, że nastąpiła spora zmiana pokoleniowa. Wielu miniżużlowców przeszło do klasy 250/500R, dzięki czemu mogę uczyć się tego sportu niejako od nowa, razem z młodymi zawodnikami.
Dość wyraźnie było widać różnicę w pokonywaniu łuków pomiędzy bardziej doświadczonymi miniżużlowcami a tymi, którzy są bardziej objeżdżeni. Najbardziej widać to było w samej pewności jazdy, w wychodzeniu z łuku i od razu umieszczania lewej nogi na haku. Nie da się ukryć, że w niedzielę byliśmy świadkami naprawdę sporej liczby upadków i karamboli. Wynikały one najczęściej z uślizgu na łuku lub wjechania w tylne koło rywala jadącego z przodu. Choć kilka wypadków wyglądało groźnie, to wszyscy – po dłuższej lub krótszej chwili – o własnych siłach wracali do parkingu. Kilka wypadków widać na zdjęciach, więc można mieć pewną perspektywę na ich potencjalne skutki w postaci siniaków.
Zawodnikiem mającym zdecydowanie najbardziej zaangażowaną grupę kibiców była zawodnik Falubaz Marcel Czyżniejewski. Szaliki, koszulki, hasło na trójkolorowym materiale. Aż przypomniały mi się stare czasy. Marcel stoczył w finale IPE walkę z koalicją gorzowski rywali. Jako, że bez porażki przebrnął przez fazę zasadniczą, mógł jako pierwszy wybrać pole startowe w finale i wybrał start przy krawężniku. Wygrał walkę w pierwszym łuku, ale na dystansie lepszy okazał się Marcel Zwierzyński. Radość w zielonogórskiej ekipie była jednak wielka. Poniżej film z finału IPE.
Spośród zawodników, których widziałem po raz pierwszy moją i nie tylko moją uwagę zwrócił Leon Ptak z Unii Leszno. Wydawałoby się, że chłopak z nieco bardziej okrągły będzie jechał gdzieś z tyłu stawki, a tym czasem on potrafił świetnie wykorzystywać błędy rywali i bardzo szybko podejmować decyzje, dzięki którym przesuwał się do przodu. Życzę chłopakowi powodzenia.
Wygrywali ci najbardziej doświadczeni, czemu zresztą trudno się dziwić. Podziękowania dla wszystkich, którzy przyczynili się do zorganizowania imprezy, wszystkich pomocników w parkingu, całego klubu Młodej Stali z Pawłem Parysem na czele. Dzięki nim fajne spędziłem niedzielę.
Stadion miniżużlowy im. Bogusława Nowaka i Janusza Woźnego w Wawrowie
Drużynowy Puchar Ekstraligi 85-140cc
Indywidualny Puchar Ekstraligi 85-140cc