Przeglądałem sobie terminarze imprez w kilku państwach, gdzie można zobaczyć żużlowe zawody. Znalazłem parę ciekawie zapowiadających się imprez, które mają się odbyć stosunkowo niedaleko od Zielonej Góry, kilka innych trochę dalszych. Niestety przy okazji odkryłem, że z obiegu wypadły dwa obiekty, czyli czeskie Mseno i włoska Badia Calavena.
Jeśli chodzi o Czechy, to można powiedzieć, że bilans jest na zero, bo w ubiegłym roku „do życia” powrócił tor w Koprzywnicy. Nie zmienia to jednak faktu, że owalu w Mseno bardzo szkoda. Miałem okazję być tam w 2015 roku przy okazji turnieju czeskiej Extraligi, bo wówczas jeszcze drużyna z tego niewielkiego miasteczka była obecna w tych rozgrywkach. Już wtedy było jednak widać, że gospodarze nie panują nad warunkami torowymi. Adrian Miedziński siłą woli utrzymał się na motocyklu po wjechaniu w ogromną dziurę na pierwszym łuku. W kolejnym sezonie miał się odbyć się tam tylko jeden turniej i to najniższej rangi, ale nie doszedł do skutku, więc całkiem możliwe, że te zawody, w których miałem okazję uczestniczyć były… ostatnimi w tym mieście. Przynajmniej na jakiś czas. A jeszcze w 1997 roku odbył się tam finał IMŚJ, w którym srebro zdobył Rafał Dobrucki, sponiewierany niemiłosiernie przez Nickiego Pedersena.
Z tego co udało mi się wyczytać na stronie klubu z Mseno, są plany pracy nad torem i stadionem, ale potrzeba aż 700.000 CZK, co dla amatorskiego klubu z niespełna półtoratysięcznego miasteczka jest kwotą ogromną. Jednak najgorsze jest to, że nie ma tam już zawodników. Filip Sitera po groźnym wypadku w Libercu w 2015 roku był zmuszony do zakończenia kariery (do dziś nie doszedł do pełnej sprawności), a ostatni Mohikanin z Mseno, czyli Jan Holub, dał sobie spokój z żużlem po zakończeniu sezonu w 2015 roku. W Slanach w tym samym roku oglądałem Międzynarodowe Mistrzostwa Czech Par, gdzie J. Holub (na poniższym filmie w czerwonym kasku) potrafił pokonać dużo wyżej notowaną parę Markety Praha Josef Franc – Matej Kus. To był taki solidny średniak, ale wobec zakończenia kariery przez Alesa Drymla, kontuzji Tomasa Suchanka takich solidnych średniaków bardzo w Czechach brakuje.
W ubiegłym roku co prawda w Międzynarodowych Mistrzostwach Czech Par w Pilźnie formalnie brała udział dwójka startująca jako PDK Grepl Mseno, ale już w Indywidualnych Mistrzostwach Czech Michal Dudek jeździł jako zawodnik AK 3ton Slany, a Matrin Malek reprezentował AK Brezolupy, choć w lidze bronił barw klubu ze Slanów. Ot, taki sobie czeski film, ale śmiesznie wcale nie jest, bo brakuje zawodników.
W Polsce samorządy prześcigają się w przekazywaniu kolejnych milionów na zawodowe kluby, utrzymują stadiony i wspierają zawodników. Wszystko to z naszych pieniędzy. I zanim zaczniesz Kibicu chwalić lokalnych polityków za robienie sobie kampanii wyborczej z Twoich pieniędzy, zanim pochwalisz firmę energetyczną z ponad pięćdziesięcioprocentowym udziałem Skarbu Państwa za wpłacanie grubych milionów na sponsorowanie ekstraligi, pomyśl, że to co dzieje się z żużlem w Czechach i w innych krajach (w Czechach jest to chyba najbardziej widoczne) jest właśnie jednym z efektów tego „wsparcia”. A przecież ekstraliga sama nie wychowa zawodników, więc niemal połowę musi sprowadzić z zagranicy. Ale to sztuczne wrzucanie pieniędzy na rynek, to de facto podwyższanie i tak bardzo drogiego sprzętu i usług, więc samo szkolenie jest coraz droższe.
W sumie ci, którzy widzą tylko polską ligę i tak tego nie zrozumieją….