75. Lübbenauer Sandbahnrennen

W pierwszomajową środę pojechałem do Lübbenau na tradycyjny turniej rozgrywany na długim, ok. 700-metrowym torze o kształcie, któremu poświęcę osobny wpis. Ta impreza to absolutny folklor w świecie żużlowym. W pewnym sensie jest to skansen, dzięki któremu można wrócić do zawodów, w których najważniejszy jest udział i chęć rywalizacji pasjonatów, (często amatorów), którzy ryzykują zdrowie i życie, żeby pędzić po torze wymagającym nie tylko odwagi, ale też niezłej kondycji.

To jest żużel (mocno upraszczając kwestię), na którym mocno się kurzy, lecą kamyczki, można czasem zaciągnąć się aromatem, który dziś coraz rzadziej jest obecny w klasycznym speedwayu. Można oczywiście chodzić po parkingu, czasem posłuchać pełnego dźwięku starszych tłumików, bo wiekowo sprzęt poszczególnych zawodników ma całkiem spory zakres.

Pewnym dopełnieniem tego oldschoolowego święta była orkiestra prowadząca prezentację. Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni słyszałem muzykę na żywo podczas parady, gdy muzycy i prowadzący ich dyrygent podkreślają świąteczny charakter tego, co zaczęło się kilka godzin wcześniej treningiem, a teraz rozpoczyna się najważniejsza część, na którą stali bywalcy cały rok czekali.

Tor położony ok. 8 km od Lübbenau (po drugiej stronie autostrady, przy drodze na Luckau) ma przedziwny kształt. Ogólnie jest on zbliżony do ogromnego… jajka, z dwoma kompletnie różnymi łukami. Chociaż tak po prawdzie, to w skład tego dłuższego drugiego łuku, mającego ponad 200 metrów długości, wchodzi kawałek… prostej. Czyli właściwie mogę powiedzieć, że po raz pierwszy oglądałem zawody stojąc na wyjściu z… trzeciego łuku.

Ciężko ten kształt ująć na zdjęciach ze względu na rozmiar toru, mającego ok. 700 metrów długości, a dodatkowo posiadającego w środku tor… motocrossowy, zasłaniający niektóre momenty rywalizacji.

Zawodnicy osiągają na tym obiekcie naprawdę spore prędkości. Wystarczy napisać, że mamy tutaj dwie długie proste o długościach ok. 180 i 150 metrów. Jeśli na torach klasycznych żużlowcy potrafią osiągać nawet 130 km/h na prostych o kilkadziesiąt metrów krótszych, to tutaj pewnie prędkości potrafią przekroczyć 150 km/h.

Jeśli chodzi o nawierzchnię, to w Lübbenau jest przykład owalu, który w Niemczech nosi nazwę „sandbahn”, co w tym konkretnym przypadku oznacza może nie tyle tor piaszczysty czy piaskowy, co bardziej nawierzchnię naturalną. Wygląda to trochę tak, jakby na pierwotny leśny teren (mocno ubity, bo obiekt ma sporo lat) nawieziono czarną ziemię z całym „dobrodziejstwem inwentarza”. W trakcie zawodów spod tej czarnej nawierzchni wychodziły jasnobrązowe „przebłyski”. Widać, że przy sporej intensywności wyścigów różnego rodzaju pojazdów, tworzą się miejsca, gdzie tej odsypanej nawierzchni jest na tyle dużo, że można się mocno zakopać. Zwłaszcza, że tor poza polewaniem nie przechodził właściwie innej kosmetyki, nie licząc równania przed podajże trzema ostatnimi wyścigami

Naprawdę jestem pełen podziwu dla śmiałków czy szaleńców, którzy rywalizują w takich warunkach. A przecież to w ogromnej większości są amatorzy – pasjonaci mający nierzadko jeden motocykl, quad, speedkart czy sidecar, dokładający do interesu zapewne niemałe pieniądze. Widać, że trenują, bo przejechanie trzech czy czterech okrążeń wymaga niezłej kondycji i odpowiednich umiejętności. To naprawdę jest przeżycie patrzeć jak ludzie realizują swoją pasję, ryzykując bardzo wiele.

Kilka zdjęć z prezentacji, wyścigów quadów, speedkartów oraz dekoracji zwycięzców.

Patrząc na tych ludzi ścigających się na torze w Lübbenau często widać niemłodych już facetów, czasem ze sporym brzuszkiem, ale na pewno z pasją i wielką ambicją. Wśród zawodników były także trzy kobiety występujące w zespołach sidecarów.

Osobnym zwycięzcą jest na pewno zawodnik z numerem 22 – Harald Böhm, jeżdżący na quadzie.

Po raz pierwszy miałem okazję zobaczyć na żywo wyścigi sidecarów, czyli motocykli z przyczepkami. Wcześniej oglądając taką rywalizację na YT wydawało mi się to szaleństwem. Teraz już mi się nie wydaje, teraz to wiem.

Po zawodach na torze został jeden taki motocykl i przyglądając mu się z bliska nie wiem, w jaki sposób zawodnicy utrzymują się na tym sprzęcie pędząc sporo ponad 100 km/h. Przedziwna jest kierownica oraz siodełko kierowcy, a wózek za wiele wygody nie daje pasażerowi.

Podziwiam umiejętności pracy w zespole, zaufania pasażera (tak formalnie nazywa się ta funkcja) do kierowcy oraz balansowanie na łukach przez obu lub oboje zawodników. Ciekawe ile czasu trzeba trenować, żeby na pełnym gazie pokonywać tor taki jak w Lübbenau?

Patrząc na jeden z ataków, gdy kierowca nagle ścina przy wejściu w łuk do krawężnika i atakuje jadący przed nim zespół zastanawiałem się jak głęboko trzeba mieć w przypadku tego sportu schowany strach. Naprawdę podziwiam, że nie doszło w trakcie wyścigów do żadnego wypadku. Raz, ale już podczas zwalniania po wyścigu dwa motocykle lekko się sczepiły, jednak na szczęście sytuacja została opanowana.

Na koniec artykuły poświęconego zawodom w Lübbenau napiszę kilka słów o najważniejszej części całej taj zabawy, czyli turniejowi 75. Lübbenauer Sandbahnrennen.

Do zawodów zgłosiło się trzynastu śmiałków, z których jeden został rezerwowym. Przekrój umiejętności był bardzo różny. Tacy zawodnicy jak Jörg Tebbe, Jarno de Vries, Henri Ahlbom czy Timo Wachs nie są na pewno największymi gwiazdami long tracka, ale nie są to także postacie anonimowe w tej odmianie wyścigów torowych. Obok nich startowali amatorzy, czyli zawodnicy nieścigający się zbyt często, ale pokonujący kolejne okrążenia z równie wielkim zaangażowaniem. Czasem byli to panowie ze sporym brzuszkiem, który jednak nie uniemożliwiał im wzięcia udziału w tym lokalnym święcie.

Motocykle do long tracka znacznie różnią się id tych znanych z torów klasycznych. Przede wszystkim są dłuższe, mają cieńszą tylną oponę, dwie dźwignie z lewej strony kierownicy (sprzęgło oraz zmianę biegu po starcie) oraz amortyzator pod siodełkiem, dzięki czemu całość jest dużo bardziej elastyczna. Oczywiście posiadają dużo większy zbiornik paliwa, ale nie jest to bezpośrednio widoczne, bo zazwyczaj bak chowa się w „ubranko” z logotypami sponsorów.

Pokonywanie łuków jest nieco inne w klasycznym speedwayu. Ślizg kontrolowany jest wykonywany na dużo mniej kontrowanym motocyklu. Jako ciekawostkę można dodać, że nawierzchnia w long tracku może być bardzo różna – od trawiastej, poprzez niemiecki sandbahn, do znanej z naszych torów. Generalnie zawodnicy tutaj nie wybrzydzają i startują na torach dużo bardziej wyboistych.

W Polsce formalnie odbywały się rundy Grand Prix w long tracku, ale powiedzmy sobie szczerze, że tory w Rzeszowie czy Ostrowie Wlkp. nijak się mają do owali o długości 600-1000 metrów. A dopiero tam zaczyna się klimat tej dyscypliny i cała zabawa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *