Ostatnia wizyta w Leicester była okazją nie tylko do odwiedzenia aren sportowych, ale także możliwością ponownego zwiedzenia miasta, poznania zabytków, historii, spotkania ludzi, którzy tam żyją i zrobienia kilku zdjęć. Wielu miejsc jeszcze nie udało mi zobaczyć, bo albo nie było na to czasu, albo zwyczajnie o nich nie wiedziałem. Jest więc powód do ponownego przyjazdu w przyszłości 🙂
W ostatnich kilku latach Leicester zostało rozsławione przez dwa wydarzenia. Tym pewnie popularniejszym i bardziej zauważalnym było sensacyjne zdobycie piłkarskiego mistrzostwa Anglii przez drużynę Lisów (2015/16), czego konsekwencją był udział w rozgrywkach UEFA Champions League 2016/2017, w których Leicester City dotarło do ćwierćfinału. Zresztą naszym głównym celem było właśnie odwiedzenie domu Lisów, czyli King Power Stadium. Sport jest ważnym elemenetem tego miasta o czym świadczy znajdujący się w ścisłym centrum pomnik, na którym przedstawiony jest piłkarz, rugbysta oraz przedstawiciel krykieta.
Warto jednak wiedzieć, że w sierpniu 2012 roku Rada Miasta we współpracy z miejscowym uniwersytetem podjęła decyzję o rozpoczęciu poszukań szczątków króla Ryszarda III – ostatniego władcy z dynastii Yorków, a także ostatniego króla Anglii, który zginął w bitwie. Wiadomo było, że król zginął w Bitwie pod Bosworth, wsi położonej w pobliżu Leicester. Henryk VII Tudor, który przejął po nim władzę, zrobił wszystko, żeby nawet po śmierci upokorzyć swojego wroga, którego ciało bez żadnych ceremonii zostało zakopane w opactwie Franciszkanów. Tyle że syn Henryka VII, czyli Henryk VIII, wypowiedział posłuszeństwo papieżowi i ogłosił się przywódcą kościoła anglikańskiego. Skutek tego był taki, że po jakimś czasie zaczęto likwidować wszystkie katolickie kościoły i klasztory, co oznaczało, że po kilkudziesięciu latach nikt już nie wiedział, w którym miejscu znajdowało się owe franciszkańskie opactwo. Żeby tego było mało, Ryszardowi III dorobiono bardzo zły PR, a tymi, którzy najbardziej przyczynili się do zepsucia opinii byli m.in. późniejszy święty Thomas More, na którego dziele wzorować miał się nie kto inny, jak wielki angielski dramaturg Wiliam Szekspir w swoim dramacie „Ryszard III”. Wrogowi dorobiono więc opinię szczególnego mordercy (w walce tron skrócenie życia przeciwnikom nie były wówczas zjawiskiem rzadkim), dorobiono mu garba, zaczęto wmawiać, że jego ciąża trwała 2 lata, a także, iż urodził się wyższy niż inne dzieci, a do tego z kompletem zębów. Tak to niestety czasem bywa, że sztuka ponoć historyczna niewiele ma z historią wspólnego. Zresztą u nas Henryk Sienkiewicz pisząc ku pokrzepieniu polskich serc też tworzył własne wizje, które do dziś niestety są dla wielu Polaków źródłem ich wiedzy historycznej, która z polską historią niekoniecznie ma wiele wspólnego.
Wracając do Ryszarda III, to już w wieku XVII, czyli w czasach, gdy dynastia Tudorów zakończyła swoje rządy, rozpoczęły się próby przywracania dobrego imienia. Działania te wzmocniły się w XIX i XX wieku. Na podstawie archiwów okazało się, że faktycznie jest kilka osób, które zniknęły w niewyjaśnionych okolicznościach, ale generalnie Ryszard III był dobrym królem, tworzącym udane małżeństwo ze swoją żoną Anną Neville. Jako ciekawostkę można dodać, że BBC w swoim rankingu umieściło Ryszarda III wśród stu najważniejszych postaci w historii Wielkiej Brytanii.
Skoro wiadomo było, że Ryszard III spoczął gdzieś w opactwie franciszkańskim w Leicester, naukowcy z miejscowego uniwersytetu rozpoczęli swoje prace od wytypowania, a potem odnalezienie lokalizacji tego opactwa. Uznano, że najbardziej prawdopodobnym miejscem będzie… parking. 5 października 2012 r. rozpoczęto poszukiwania i już po dwóch dniach odnaleziono ludzki szkielet. Potwierdzono, że jest to szkielet mężczyzny w wieku ok. 30 lat, który pod koniec XV wieku zginął w bitwie, a testy porównawcze DNA z kobietą mającą udokumentowane bezpośrednie pochodzenie od siostry Ryszarda III potwierdziły, że są to szczątki króla. Okazało się, że miał skrzywienie kręgosłupa, a nie garb, a proporcje ciała były najzupełniej właściwe. 26 marca 2016 roku w obecności rodziny królewskiej odbył się uroczysty pogrzeb, w trakcie którego szczątki króla zostały złożone w Katedrze św. Marcina w Leicester. Dziś każdy może podejść za darmo do sarkofagu. Na ulicach, szczególnie w centrum, można zobaczyć flagi z bardzo ładnym logo RIII, a przed katedrą znajduje się pomnik Ryszarda III.
Jeśli chodzi o samą katedrę, to ciekawostką jest to, że obecnie na jej wysokiej wieży mieszka para sokołów wędrownych – ptaków aktualnie w Polsce wciąż bardzo rzadkich, bo w naszym kraju aktualnie gniazduje raptem kilkanaście par. Co ważne, sokołom w katedrze poświęcona jest cała tablica, i to bynajmniej nie w jakimś miejscu, którego nikt nie odwiedza. I faktycznie można je zobaczyć – raz mieliśmy możliwość ujrzenia ich w locie, a raz siedzących na katedralnych krzyżach.
Jeśli ktoś szukałby centralnego miejsca w Leicester, to jest nim zdecydowanie dawny plac targowy (Haymarket), do którego schodzą się ulice ze wszystkich kierunków. Na placu tym w 1868 roku wybudowano wieżę zegarową, która dziś jest symbolem miasta oraz miejscem spotkań. Tutaj właściwie nie da się nie trafić. Wieżę ozdabiają figury czterech postaci ważnych dla historii miasta.
Nad rzeką Soar znajduje się Leicester Castle, w którym do dziś przetrwał podobno stary, aczkolwiek niezbyt okazały budynek The Great Hall (głupio się przyznać, ale byłem obok niego i nie wpadłem na to, że akurat ten budynek jest dawnym zamkiem, bo szukałem czegoś bardziej spektakularnego), kościół św. Marii z Castro, całkiem przyjemny ogród zamkowy oraz jedna z bram – Turret Gateway. Z ogrodu patrzyliśmy sobie na rzekę, po której pływały łabędzie, bernikle, gęgawy oraz krzyżówki.
Innym miejscem potwierdzającym bardzo stary rodowód miasta są pozostałości po łaźni rzymskiej z II wieku, gdy ówczesne rzymskie miasto nosiło nazwę Ratae Corieltauvorum. Dokładnie jest to mający 9 metrów wysokości fragment muru nazywany dziś Jewry Walls. W średniowieczu duża część łaźni została rozebrana w celu pozyskania materiałów budowlanych, a kawałek ściany pozostał jako… ogrodzenie pobliskiego kościoła św. Mikołaja. W 1936 roku podczas przygotowania terenu pod budowę basenu odkryto inne pozostałości po łaźni, które obecnie należą do Jewry Wall Museum. Anglicy nie robili jednak przeszkód, więc odkryte pozostałości można oglądać z ulicy bez konieczności odwiedzania muzeum.
Historia historią, zabytki zabytkami, sport sportem, ale jednak klimat miasta tworzą przede wszystkim ludzie. Leicester ma dziś ponad 300 tysięcy mieszkańców i szczerze mówiąc byłem mocno zaskoczony, gdy przeczytałem tą informację na Wikipedii. Wydawało mi się, że miasto jest mniejsze niż Zielona Góra. Chodząc tutejszym ulicami i uliczkami spotkać można ludzi chyba w każdym możliwym kolorze skóry, bardzo różnie poubieranych. Ja wiem, że Anglia dziś ze względu na swoją kolonialną przeszłość, a także ostatnie kilkanaście lat, jest jedną wielką mieszanką narodowości. Jednak w Leicester jest chyba jakaś kumulacja tej różnorodności. I tak bym to właśnie nazwał – to jest różnorodność, a nie problem. Ci ludzie, pomimo wszystkich różnic, jakoś funkcjonują ze sobą i nie spotkałem się ze specjalnymi przejawami agresji. Bardzo mocno związany z miastem był np. Vichai Srivaddhanaprabha, czyli właściciel i twórca sukcesów klubu Leicester City, który zginął w październiku ub. w wypadku helikoptera obok swojego stadionu King Power Stadium.
To były naprawdę przyjemnie spędzone trzy dni.