W środę skorzystałem z okazji zobaczenia młodych zawodników przy okazji II rundy Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów. Ze względów organizacyjnych przybyłem jednak na stadion dopiero na ósmy wyścig. Cóż można powiedzieć? Zawody jak zawody. Między poszczególnymi uczestnikami widać było dość spore różnice w doświadczeniu, umiejętnościach i sprzęcie. Jest jednak kilka kwestii, które chciałbym poruszyć.
Czy sam pomysł DMPJ w ubiegłym roku sprawdził się? Z jednej strony wydaje się, że tak, bo kluby zostały w pewien sposób zmuszone do zorganizowania startów najmłodszym zawodnikom. Jednocześnie chyba żaden młody żużlowiec nie zabłysnął jakoś w tym cyklu i nie otworzył sobie drogi do kariery ligowej. Skoro, jak wiadomo, nie od razu Kraków zbudowano, to pewnie także z efektami musimy poczekać. Dobrze, że centrala kontynuuje to wymuszanie aktywności na klubach.
Po tym co widziałem w Zielonej Górze zrobię podział na trzy grupy:
- Kluby regularnie szkolące młodzież (przede wszystkim Unia Leszno oraz Lokomotiv Daugavpils), wystawiające młodszych zawodników, którzy dzięki możliwości jazdy na różnych torach będą stopniowo zastępować będą starszych kolegów.
- Kluby coś tam robiące w kierunku szkolenia, działające bez jakiejś długoterminowej wizji, wystawiające kogo popadnie w zależności od potrzeb.
- Kluby właściwie nieszkolące zawodników, czerpiące zyski z pracy innych, ponieważ szkolenie jest drogie i czasochłonne – mentalność tak mocno zakorzeniona w kombinatorskim spełnianiu wymogów regulaminu, że nie ma widoków na poprawę sytuacji.
Falubaz umieszczam w tej drugiej grupie, bo jednak coś się w temacie szkolenia dzieje. Mimo to nie potrafię zrozumieć dlaczego do jazdy w DMPJ zgłoszono żużlowców, że się tak wyrażę, nieczynnych. 5 czerwca br. GKSŻ opublikowała komunikat, zgodnie z którym Falubaz w DMPJ reprezentować mają: Sebastian Niedźwiedź, Alex Zgardziński, Mateusz Tonder, Wojciech Pilarski, Eryk Kwiecień oraz Mateusz Burzyński. Dwóch ostatnich, jeśli dobrze kojarzę, nie przystąpiło w ogóle do sezonu. Nie zmieścili się w grupie, która „została objęta cyklem przygotowań”. Po co więc teraz, na potrzeby czysto regulaminowe, klub nagle sobie o nich przypomniał? Dlaczego do DMPJ nie został zgłoszony Damian Pawliczak? Nie rozumiem tego. W efekcie Falubaz wystawił wszystkich juniorów, którymi aktualnie dysponuje, czyli… trzech, w tym dwóch 21-latków, z których tylko jeden jest wychowankiem. Ręce opadają…
Osobnym rozdziałem jest Wojciech Pilarski. Jak pewnie większość kibiców wie, ten młody chłopak spowodował 27 kwietnia br. wypadek w Nowej Soli, pędząc bez uprawnień po wąskiej ulicy motocyklem Kawasaki o pojemności 600 cm³. Z mediów można było dowiedzieć się, że jego stan był poważny, że przeszedł poważną operację, natomiast na szczegóły zostało nałożone chyba jakieś embargo. Domyślam się więc, że było naprawdę niewesoło (takie zresztą dało się tu i ówdzie usłyszeć przecieki). W środę W. Pilarski był jednak obecny na stadionie. Chodzi o własnych siłach, ma założony kołnierz ortopedyczny oraz zagipsowaną lewą rękę, więc w całym tym zdarzeniu miał naprawdę dużo szczęścia. Nie znam oczywiście diagnozy lekarskiej, lekarzem nie jestem, ale wątpię, żeby w ciągu najbliższych dwóch miesięcy mógł wznowić treningi. Po co więc został zgłoszony?
Jeśli chodzi o samego Wojciecha Pilarskiego, to mam jeszcze pewną refleksję. Obawiam się, że tym wypadkiem sam prawdopodobnie dość mocno wyhamował swoją karierę, która zresztą jeszcze specjalnego rozpędu nie nabrała. A szkoda, bo zdał licencję w 2015 roku razem z trzema innymi adeptami i wydawało się, że to jest początek czegoś nowego w temacie szkolenia w Falubazie. Niestety, jak zwykle najważniejszy był wynik w lidze. Wynik, którego… i tak nie było. Rok 2016 pod względem szkolenia poszedł w klubie generalnie na straty – zmarnowano wszystko to, co rok wcześniej wypracował Grzegorz Kłopot. W 2017 roku Wojtek miał i tak szczęście, bo został wypożyczony do Poznania, gdzie pojechał w sześciu meczach, ale prawie 60% biegów zakończył bez zdobyczy punktowej. W DMPJ reprezentował zielonogórski klub i do czasu wypadku na torze w Zielonej Górze jechał przeciętnie, a po powrocie na tor – niestety bardzo słabo. Aktualnie ma już 20 lat. Jeśli nie będzie miał teraz okazji do jazdy, to w przyszłym roku jego wartość jako żużlowca będzie raczej znikoma, więc dla klubu będzie raczej elementem wypełniającym regulamin o zaletach czysto statystycznych. Tak to widzę, ale monopolu na przewidywanie przyszłości oczywiście nie mam. Szkoda chłopaka, jednak spora część winy leży niestety po jego stronie. Tak na koniec tej kwestii – kto jak kto, ale żużlowiec musi mieć świadomość czym grozi nieodpowiedzialne używanie motocykla. Zwłaszcza, gdy po tyłkiem ma tak dużą moc.
Wracając do samych zawodów, bardzo byłem ciekaw postawy młodych Łotyszy. Warto podkreślić, że nie przyjechali w swoim najsilniejszym składzie (brakowało 19-latków Olega Michaiłowa i Davisa Kurmisa), a mimo to i tak zajęli trzecie miejsce, choć ich drużynę stanowili: 18-latek Artjoms Trofimovs, 17-latek Elvis Avgucevičs oraz 16-latek Ernests Matjušonoks. W porównaniu z gospodarzami, to przecież przepaść pod względem wieku i doświadczenia, a mimo to ekstraligowa para Falubazu pokonała Lokomotiv tylko 4:2, co spiker na stadionie określił jako wielką niespodziankę. Choć z punktu widzenia gospodarzy był to raczej wielki zawód. Bardzo korzystnie zaprezentował się także 16-letni Bartłomiej Kowalski, który pokonał m.in. parę Betardu Sparty Wrocław.
Generalnie zawody nie były wielkim widowiskiem. Fajnie był jednak zobaczyć jak przebiega szkolenie w poszczególnych klubach. Jak to wygląda? Szczerze mówiąc – słabo.
- Falubaz: dwóch wychowanków + Rawicz
- Unia Leszno: trzech wychowanków + Ukrainiec z polskim obywatelstwem, ale to i tak bardzo dobry wynik.
- Wanda Kraków: formalnie dwóch wychowanków, choć faktycznie cała trójka, to chłopacy ze szkółki Janusza Kołodzieja
- Lokomotiv Daugavpils: trzech wychowanków.
- Kolejarz Opole: wychowanek + Częstochowa + Świętochłowice
- Ostrów Wlkp.: dwóch gorzowian + jeden zielonogórzanin, chociaż Nikodem Bartoch jest bardziej wychowankiem swojego ojca niż klubu.
- Wrocław: wychowanek + Rzeszów + Tarnów.
Czyli polskie kluby w zawodach mających promować szkolenie młodzieży wystawiły zawodników, którzy zaledwie w nieco ponad 1/3 są ich wychowankami. Wynik jest żenujący. Jedynym klubem, który wystawił wyłącznie wychowanków byli Łotysze z Daugavpils. Ci sami, których ekstraliga nie chciała przyjąć, choć dwukrotnie wygrali rozgrywki I ligi…