Wiadomo już, że Grzegorz Zengota opuści Falubaz. Taki krok młodego zawodnika był do przewidzenia, bo trudno zaakceptować perspektywę kolejnego sezonu, w którym znów trzeba czekać na możliwość jazdy. Teoretycznie w Częstochowie będzie mieć pewne miejsce w składzie. Jeśli chce się rozwijać, musi myśleć o swojej przyszłości i z tego punktu widzenia jest to dobre wyjście. W całym temacie najbardziej interesuje mnie strategia budowania drużyny na kolejny sezon.
Skoro „Zengi” odchodzi, to musi oznaczać, że do składu dołączy zawodnik mający w nim pewne miejsce, a jednocześnie KSM wyższy niż 6,71 (zakładam, że Jonas Davidsson przedłuży swój pobyt w Zielonej Górze). Jeśli wierzyć „dobrze znającym temat”, to kandydatów jest dwóch: Rune Holta oraz Grigorij Łaguta. Obaj na pewno do tanich zawodników nie należą. I tu jest właśnie punkt, w którym się gubię. Ostatnio okazało się, że konieczna będzie wymiana dmuchanej bandy, która jest wymagana przez regulamin, a przede wszystkim znacznie ogranicza niebezpieczeństwo przy uderzeniu w ogrodzenie toru. Z tego co mówił prezes Robert Dowhan koszt całej operacji ma wynieść ok. 250 tys. zł i jest to kwota, której klub nie posiada. Aż wierzyć się nie chce, że instytucja dysponująca rocznym budżetem na poziomie prawie 10 mln zł nie ma środków stanowiących raptem ok. 3% tej kwoty. Żeby było ciekawiej jest także mowa o… uregulowaniu zaległości za obecny sezon. Czyli wniosek można wysnuć prosty – Falubaz na chwilę obecną jest pod kreską, a pamiętać trzeba, że wg słów pana prezesa poprzedni sezon został zakończony na plusie (400 tys. zł), a następnie sprzedana została „święta” nazwa drużyny.
Jeśli sytuacja finansowa jest jak jest, to po jaką cholerę zatrudniać jeszcze jednego drogiego zawodnika? Od czterech lat Falubaz jest na podium, więc jeśli nie pojawi się tam w roku następnym, to nic wielkiego się nie stanie. Tym bardziej, że Betard Sparta Wrocław stracił Macieja Janowskiego, a może stracić jeszcze więcej, Włókniarz zbiera zawodników nie mających pewnego miejsca w innych drużynach, Polonia Bydgoszcz prawdopodobnie jedzie żużlowcami występującymi w zakończonym sezonie w pierwszej lidze. Do tego szału pewnie nie będzie też w Gdańsku. Unibax zrezygnował z Michela Jepsena Jensena i Rune Holty na rzecz Karola Ząbika i Mateusza Lampkowskiego i Darcy’ego Warda, co na papierze nie wygląda na wzmocnienie. Czy naprawdę warto za wszelką cenę ścigać się z klubami z Tarnowa i Gorzowa? Według mnie nie. Jeśli jest problem w kasie, to chyba ważniejsze jest poszukanie oszczędności, a nie kolejne pasożytowanie na budżecie miasta i oczekiwanie (wymuszanie) sfinansowania wymaganej regulaminem dmuchanej bandy.
Pisałem wcześniej, że w przeciwieństwie do innych klubów, budżet Falubazu (tak wychodzi z rachunków) opiera się na wpływach z biletów, czyli na kibicach. Póki co trybuny zapełniają się, ale nie ma przecież żadnej gwarancji, że tak będzie nadal. Tym bardziej, że spora część zielonogórskich fanów jest bardziej związana z barwami klubowymi i atmosferą na trybunach niż z samą dyscypliną. To oznacza, że jeśli coś się kibicom nie spodoba, to po prostu mogą przestać przychodzić na stadion. I co wtedy? Jak zostaną pokryte wtedy ewentualne braki w kasie, skoro przy najwyższej frekwencji wśród klubów ekstraligowych i jednocześnie dość wysokich cenach biletów mamy dziurę?
Ja wiem, że celem każdego sportowca jest walka o zwycięstwo, a celem działacza – stwarzanie odpowiednich warunków do tej walki, ale gdzieś jest granica, której nie powinniśmy przekraczać. Dla swoich zawodników kibice przychodzą na stadion i kupują bilety. Swój nie oznacza koniecznie wychowanka, a bardziej tego, kto zostawia serce na torze i nawet w przypadku przegranej nie można mieć do niego pretensji. Cała trudna sztuka polega na zebraniu zawodników, którzy będą uznani za „swoich”. Choć doskonale wykonał swoje zadanie, „swoim” nie czuł się Marek Cieślak, więc odszedł i to daje bardzo dużo do myślenia. A przynajmniej powinno dawać…