Mecz z Lotosem Wybrzeżem Gdańsk po raz kolejny w tym roku pokazał, że drużynom przyjezdnym nie zależy na osiągnięciu dobrego wyniku, a przynajmniej trudno takie staranie zauważyć. Nie wiem jak wyglądałaby ta drużyna, gdy nie głupi przepis ograniczający ilość uczestników SGP do jednego zawodnika w składzie meczowym. Nie mam wątpliwości, że w innym przypadku Nicki Pedersen znalazłby zapewne dużo lepszy klub, zdolny do walki o medale.
Paradoksalnie znów kibice w Zielonej Górze obejrzeli fajny mecz. Było trochę ścigania, mijanek i walki na najwyższym poziomie i za to powinniśmy podziękować przede wszystkim Duńczykowi. A inni? Trudno dużo wymagać od Piotra Świderskiego, bo on dopiero wchodzi w sezon po ciężkiej kontuzji i cieszę się, że znów można go widzieć na motocyklu. Pozostali seniorzy są na średnim poziomie pierwszoligowym i nie bardzo wiem na co liczono podpisując z nimi umowy. Są zwyczajnie za słabi na ekstraligę. O ile jeszcze u siebie coś pojadą, to wyjazdy obnażają wszystkie braki. Jeden średnio udany wyścig w meczu, to chyba trochę za mało. Szkoda mi kibiców z Gdańska, a jednocześnie mam dla nich wielki szacunek, bo trzeba naprawdę kochać swój klub lub być człowiekiem wielkiej wiary, żeby przejechać 500 km za takimi zawodnikami.
Wydaje mi się, że w stosunku do ubiegłego roku jakby trochę mniej pokazuje Krystian Pieszczek. Ja wiem, to jeszcze bardzo młody chłopak. On ma się przede wszystkim uczyć jazdy na różnych torach i zdobywać doświadczenie, ale mimo wszystko to zderzenie z ekstraligową rzeczywistością trochę wyhamowało jego energię. A może to efekt oglądania właśnie tej przeciętności w zespole, w którym jest Nicki i długo, długo nic?
W Falubazie wreszcie pojechał Krzysztof Jabłoński. Szału nie zrobił, ale zaprezentował się według mnie lepiej niż Rune Holta. Norweg jest wciąż słabiutki i nie zmieni mojej oceny jeden dobry wyścig. Jeśli więc ”Rysiek” wyprzedza na dystansie (a raczej przejeżdża obok) Tomasza Chrzanowskiego, to jak określić występ „gdańszczanina”? Wykorzystując kontuzję Patryka Dudka kolejny dobry występ zaliczył Adam Strzelec, przywożąc dwukrotnie seniorów gości na 5:1. Pozostali zgodnie z planem. Warto jeszcze zauważyć debiut Remigiusza Perzyńskiego. Punktu co prawda nie zdobył, ale próbował dwa razy odważnym atakiem wyprzedzić rywala, co zresztą mu się udało. Zabrakło jeszcze umiejętności, doświadczenia i chyba trochę sprzętu, ale i tak było nieźle.
Żużel to dziwny sport. Jeszcze w czwartek Piotr Protasiewicz woził ogony w Malilli, a w niedzielę zdobył komplet punktów, wygrywając trzykrotnie w świetnym stylu z Nickim Pedersenem. I niech tak pozostanie. Polską kadrę trzeba odmłodzić, ale w lidze zawsze można młodym wilczkom pokazać, że jeszcze muszą się dużo uczyć.