Niezłą szpileczkę wbiła Klaudia Szmaj swojemu byłemu klubowi. Na profilu facebookowym napisała to, czego tak naprawdę można było się domyślać. Kto wie czy ta szpileczka nie trafiła w jakiś czuły punkt. Falubaz przecież próbuje jakoś wybrnąć z twarzą z odejścia Jarosława Hampela i unikania kontaktu przez Jasona Doyle’a, a jednocześnie dostaje kolejny dość mocny strzał, zdecydowanie nie poprawiający wizerunku.
Każdy kto choć trochę interesował się żużlem, a w szczególności Falubazem, w 2013 roku mógł przewidzieć, że kontrakt klubu z Klaudią Szmaj, czyli pierwszą kobietą w Polsce z licencją „Ż”, będzie korzystny tylko dla jednej ze stron i tą stroną na pewno nie będzie Klaudia. Właściwie w ciemno można było obstawiać, że pozyskano sobie maskotkę, dzięki której o klubie żużlowym będzie się pisać i mówić jeszcze więcej i to w mediach niekoniecznie zajmujących się sportem. Taką ciekawostkę można wykorzystać (słowo brzydkie, ale jak najbardziej tu pasujące) w wielu różnego rodzaju akcjach promocyjnych, których celem jest oczywiście zarobienie pieniędzy.
Szczytowym osiągnięciem było oczywiście podpisanie umowy z Lotto w ramach Szkoły Mistrzów. Nauczycielem był Piotr Protasiewicz, zaś uczennicą oczywiście Klaudia. Umowę zawarto 2 lipca 2014 r. Senator R. Dowhan tak wypowiadał się w tym temacie (cytat ze stron zkzssa.pl oraz dowhan.pl): „Cieszę się, że doprowadziłem do podpisania tak prestiżowej umowy, która poza wsparciem finansowym na poziomie sponsora strategicznego, wzmocni też poważnie nasz wizerunek marketingowy i markę klubu.”. Ciekaw jestem ile czasu ta umowa miała obowiązywać, bo jako ciekawostkę dodam, że do momentu podpisania umowy Klaudia w 2014 roku nie pojawiła się w żadnych (!!!) zawodach, a po podpisaniu pojechała tylko w Pucharze MACEC (co pozwoliło jej na przedłużenie licencji), która to impreza odbyła się 13 sierpnia 2014 r. w Zielonej Górze. I był to jej ostatni występ w barwach Falubazu!
Co ciekawe, na początku sierpnia 2014 r. coś dziwnego zaczęło dziać się z drużyną i nagle świetnie funkcjonujący team przestał jechać. Skończyło się na kompromitującej porażce w Gorzowie w półfinale i jeszcze większej kompromitacji na zakończenie sezonu w Tarnowie. W sumie w obu wyjazdowych meczach w fazie play-off Falubaz „zdobył” 55 punktów… Sezon 2015 był dramatyczną walką o przetrwanie. Zakończyło się oficjalnie na dwumilionowym długu, choć w tej kwocie nie ujęto zaległości wobec Jarosława Hampela. I szczerze mówiąc zastanawiam się czy umowa z Lotto odłożyła o rok bankructwo klubu (klub de facto nie był w stanie samodzielnie uregulować zobowiązań) czy też wobec dość luźnego podejścia Falubazu stała się gwoździem do trumny.
Warto też zauważyć, że od momentu przyjścia Klaudii do Falubazu praktycznie wszyscy młodzieżowcy, łącznie z Kamilem Adamczewskim, zeszli na dalszy plan. Właściwie zapomniano o nich, bo w zasadzie poza obowiązkiem wystawienia dwóch młodzieżowców w meczu ligowym nie byli do niczego potrzebni. Krótko mówiąc, nie dało się na nich zarobić. To był prawdziwy cios dla zielonogórskiego szkolenia, które i tak było na kolanach. Trudno winić za to oczywiście samą Klaudię, bo ona nie była świadoma tego wszystkiego co się wokół nie dzieje. Tak po prostu działał ten klub.
Na koniec przypomnę tylko, że Klaudia zdała egzamin na licencję „Ż” 11 lipca 2013 r. w Opolu. Było to jej drugie podejście, bo wcześniej z powodu upadku nie powiodła jej się próba w Bydgoszczy. Tor w Opolu dobrze znała, bo tam m.in. trenowała. Bardzo szybko zgłosili się do niej działacze Falubazu i 19 lipca podpisała kontrakt. Warto wspomnieć, że pięć dni wcześniej uczestniczyła w tradycyjnym falubazowym pikniku w Mostkach. Poniżej wypowiedź jej oraz ówczesnego prezesa klubu Marka Jankowskiego.
I jak się tak posłucha obu tych wypowiedzi, to trudno mieć wątpliwości w kwestii intencji i oczekiwań obu stron. Młoda dziewczyna została zauroczona wielkim światem, który nagle wokół niej się pojawił. A przedstawiciel tegoż wielkiego świata już na samym początku chyba sobie zadrwił, bo jak inaczej odebrać słowa „być może nawet pojawi się w ekstralidze”? Przecież rok później podczas wspomnianego Pucharu MACEC przyjeżdżała grubo ponad 100 metrów za takimi zawodnikami jak Kamil Merena, Adam Carada czy Gabriel Comanescu, nie wspominając o lepszych zawodnikach (lepszymi jak na stawkę tego turnieju oczywiście), z którymi przegrywała o ponad pół okrążenia.