Dzięki pobytowi w Anglii upewniłem się, że oglądaniu żużla na żywo wcale nie muszą towarzyszyć żadne negatywne emocje. Po powrocie udałem się na zielonogórski stadion, żeby popatrzeć sobie na sparingowe jazdy Falubazu i mając w pamięci niedawne doświadczenia widzę, że sporo jeszcze mamy do nadrobienia w kwestii zwykłej kultury oglądania speedway’a.
W sumie słowo „my” chyba niepotrzebnie uogólnia problem, bo chodzi przecież o jakąś mniejszość. Problem polega na tym, że jest ona niestety niereformowalna, a przy tym często chamska. I chyba najgorsza rzecz w tym wszystkim, że pomimo tłumów ochroniarzy, nikt tym „przezroczystym” nie zwraca uwagi. Ci spokojni chcą mieć spokój, więc cierpliwie czekają aż ów jegomość znajdzie sobie inne miejsce, a ci będący w pracy sami stojąc zasłaniają kibicom widok. Przy okazji, zamiast pilnować porządku, na krzywy ryj oglądają sobie zawody. Nigdzie, poza Polską oczywiście, nie spotkałem na obiektach żużlowych firm ochroniarskich, a paradoks polega na tym, że tylko u nas jest problem z zasłanianiem widoku na tor przez zwykły brak kultury. Zdaję sobie sprawę, że obecność ludzi w ciemnych mundurach jest wymuszona ustawą, za którą pewnie stoją ogromne pieniądze i układy mające swój rodowód w głębokim PRL-u, ale nie zmienia to faktu, że klub jako podmiot wynajmujący owych ludzików pilnujących porządku, powinien chyba zainteresować się jakością usług, za które przecież pobierane są niemałe kwoty. Chyba że rola organizatora ogranicza się wyłącznie do spełniania wymogów ustawy.
Przyznam bez bicia, że wyszedłem z domu na stadion, aby pooglądać Memoriał Rycerzy Speedwaya, ale tam nie dotarłem. Przeczytałem na Sportowych Faktach, że bilety sprzedają się bardzo dobrze, więc uznałem, iż wejściówka za 15 zł na trybunę K mnie nie interesuje z wyżej wymienionych powodów, a 25 zł za możliwość oglądania na siedząco, to już trochę za dużo. Cóż. Jak się okazało popełniłem błąd, bo na trybunach nie pojawili się „najwierniejsi” (w nazwie turnieju nie było słowa „Falubaz”), a co za tym idzie – ilość faktycznie sprzedanych biletów wcale nie wskazywała na żadną rewelacyjność. Przyszli po prostu ci zwyczajni kibice chcący pooglądać żużel i nie zapełnili nawet połowy dostępnych miejsc. Czyli można było jednak tam dotrzeć. Z drugiej strony spędziłem sobie te dwie godziny w miłym towarzystwie i sumie nie żałuję. Tak na marginesie, to kolejny raz potwierdziło się, że na razie zawody indywidualne nie mają u nas racji bytu. Mimo to dobrze, że zorganizowano wreszcie memoriał, bo naszym tragicznie zmarłym żużlowcom taka forma pamięci się należy. A przy okazji może uda się kiedyś odbudować coś takiego jak prestiż.
Za kilka dni inauguracja ligi. Ceny ustalono na 45 zł i przyznam, że mam dylemat, bo z jednej strony fajnie byłoby mecz obejrzeć na żywo, ale z drugiej – jeśli przyjdzie dużo ludzi, to klub nadal będzie windował ceny. Rozumiem, że to drogi sport, że wierni kibice powinni dokładać się do budżetu, że inne sratataty, ale jest gdzieś granica między chęcią uczestnictwa w wydarzeniu jakim jest mecz, a robieniem z siebie idioty bo rzecz trzeba nazwać po imieniu. Klub fajnie wyciąga pieniądze od ludzi, których żużel jako taki niewiele interesuje, ale przy okazji od Falubazu odsuwa się coraz więcej wieloletnich fanów. Póki co bilans wychodzi na plus, ale obawiam się, że koszt takiego postępowania będzie ogromny.