Stadion: Moto Club Réolais (Mijema)
La Réole jest bardzo starym miasteczkiem, położonym nad Garonną – główną rzeką Nowej Akwitanii, wzdłuż której położonych jest całkiem sporo owali do ścigania w lewo. Warto tutaj przyjechać choćby po to, żeby to miasteczko zwiedzić.
Obiekt w La Réole położony jest przy wjeździe od strony Marmande, pomiędzy główną tamtejszą drogą a rzeką Garonną. Przede wszystkim jest to ok. 800-metrowy tor trawiasty i pod ten tor w kształcie jakiegoś dziwnego nieregularnego owalu została zbudowana kryta trybuna oraz wieżyczka sędziowska. Wewnątrz dużego owalu stworzono kilka lat temu krótki, niespełna 290-metrowy, tor do klasycznego speedwaya. Nawierzchnia ma kolor niespotykany w naszym kraju. Nie wiem jakiego materiału użyto, ale podobny kolor widziałem w mijanym kamieniołomie położonym obok Lamothe-Landerron. Najbardziej charakterystyczną cechą toru w La Réole jest brak band. Zarówno wewnętrzną, jak i zewnętrzną granicę wyznaczają narysowane linie oraz kolorowe pachołki z Decathlona. I jest to najwyraźniej skuteczne rozwiązanie.
Głównym torem jest oczywiście ten długi, trawiasty. Na jego potrzeby zbudowano niewielką trybunę oraz wieżyczkę sędziowską. Tor klasyczny zaprojektowano w ten sposób, aby ta istniejąca infrastruktura mogła być wykorzystana przy okazji meczów Ligue Nationale de Speedway.
Nie ma tutaj specjalnych zabudowań służących jako parking. Jest po prostu wydzielony plac, z którego zawodnicy wjeżdżają na tor. To akurat jest najzwyczajniejszą kwestią na obiektach long czy grass tracka, gdzie zawody rozgrywane są raz w roku. Ekipy rozkładają własne baldachimy i to w zupełności wystarczy.
Świetnie ogląda się zawody, gdy w tle widać zielone wzgórze i przejeżdżające co jakiś czas pociągi TGV. Skoro nie ma band, to sporo nawierzchni idzie w trawę. Po zakończeniu drugiego meczu przeszliśmy się po torze. Na łukach w wielu miejscach wyszła na wierzch gliniasta ziemia. Taki urok obiektów w tym stylu.
Fajnie, że Francuzi stworzyli własną ligę. Zawody nie obfitowały w jakieś przesadne emocje, ale też nie tego oczekiwałem. Klimat normalności, miejscowego folkloru, pasja, żużel. Piękna sprawa.