Jadąc na dwudniowe zmagania SGP do Pragi w końcu udało mi się zajechać do Mšeno – niewielkiego miasteczko, położonego poza głównymi szlakami, na pograniczu górzystego terenu Kokořínsko. To takie miejsce, do którego nigdy się nie trafi, chyba że faktycznie tam się zmierza.
Byłem tutaj 10 lat temu, czyli dokładnie 19 czerwca 2015 roku, przy okazji turnieju czeskiej Extraligi, która wtedy miała formę czwórmeczu. Jak się później okazało, były to chyba przedostatnie zawody rozegrane na tym torze. Mšeno pojawiło się jeszcze w czeskim terminarzu w kolejnym sezonie, ale ostatecznie zawody Indywidualnego Pucharu Czechu, zaplanowane na 1 maja 2016 r., zostały odwołane.
W 2015 roku gospodarze mieli spore problemy z torem, szczególnie na pierwszym łuku, gdzie była potężna dziura. Później pojawiały się kwoty potrzebne na dostosowanie obiektu do potrzeb speedwaya, ale przekraczały one możliwości i chęci miejscowych działaczy. Tutejszy klub był sponsorowany przez firmę Grepl, która – z tego co kojarzę – zakończyła w tym samym czasie wsparcie dla klubu.
Tor miał 354 metry długości, więc różnił się od przeciętnego czeskiego owalu. Było tutaj sztuczne oświetlenie, co stawiało 20 lat temu ten obiekt na dużo wyższej półce niż większość polskich stadionów żużlowych. Najważniejszą imprezę rozegrano tutaj 2 sierpnia 1997 r. – finał Indywidualnych Mistrzostwa Świata Juniorów, w którym triumfował Jesper Jensen (później Monberg), a polskim kibicom turniej ten kojarzył się ze starciami Rafała Dobruckiego z Nickim Pedersenem. Pojedynek ten wygrał Polak, ale ceną było sprawdzenie wytrzymałości bandy.
W 2025 roku tor dalej istnieje, choć zarósł nieco trawą. Banda jest, parking jest. Jest nawet maszynka do malowania linii kredą. Są wszystkie światła potrzebne do organizowania zawodów. I tylko nie ma już potrzeby powrotu tutaj ryku żużlowych motocykli…