Dziś zielonogórzanie mają wolne, bo mecz odjechali już dawno temu. I całe szczęście. Teraz ze spokojem możemy patrzeć na to, co zrobią rywale. A Greg Hancock może spokojnie świętować sukces w Cardiff i powrót na fotel lidera cyklu Speedway Grand Prix.
Na razie widziałem tylko wyścig finałowy ze stolicy Walii i muszę przyznać, że dawno nie widziałem Amerykanina w tak odważnej akcji pod bandą. Czuje się silny, a pewnie skrzydeł dodał mu także słaby występ Tomasza Golloba, który nie wszedł nawet do półfinału, podobnie jak pozostali nasi reprezentanci. Gollobowi ostatecznie na półfinały nie pozwolił inny „Falubaz”, czyli Andreas Jonsson, któremu wreszcie udało się pojechać więcej niż pięć wyścigów. Wracając do Grega, to miał sporo szczęścia, że w pierwszym podejściu do decydującej rozgrywki upadek zaliczył Emil Sajfutdinow, choć widać było gołym okiem, że Rosjanin wystrzelił z lotnego startu. W powtórce Herbie nie mając rywala po lewej ręce mógł spod bandy rozpędzić się po zewnętrznej, z czego bardzo skorzystał i wygrał. Gratulacje.
A w lidze mamy znów ważne mecze. Tradycyjnie dotyczą one przede wszystkim drużyn z dolnej połówki, bo tam jeszcze wiele może się zdarzyć. Tym razem bezpośredni bój w Rzeszowie stoczą miejscowa PGE Marma oraz Betard Sparta Sparta Wrocław. Dla obu drużyn zwycięstwo oznaczać będzie w zasadzie pierwszą szóstkę. Ponieważ w pierwszym pojedynku zanotowaliśmy remis, to oczywiście triumf w dzisiejszym meczu oznaczać będzie bonus dla którejś z tych ekip. Wydaje mi się, że gospodarze na własnym torze nie pozwolą sobie na porażkę, tym bardziej, że ewentualne straty musieliby odrabiać na wyjeździe, a tam pozostały im Zielona Góra, Toruń i Gorzów. Rzeszowianie mają dość dziwną drużynę. Ciężko powiedzieć który zawodnik akurat dobrze zapunktuje. Chyba mało kto spodziewał się przed sezonem, że najpewniejszy punktem będzie Rafał Okoniewski, startujący wciąż z kontuzją uda. Jason Crump jest po turnieju Grand Prix i trzeba brać na to poprawkę. Pozostali są jedną wielką zagadką. Nigdy nie wiadomo jak zapunktują, bo z jednej strony możliwości mają spore, ale z drugiej potrafią przegrać z rywalami teoretycznie dużo słabszymi. Najsilniejszą bronią wrocławian są dobre wyjścia spod taśmy. Jeśli, tak jak podczas ostatniego występu u siebie przeciwko „Bykom”, stracą ten argument, stają się właściwie bezbronni. Tak więc albo będzie minimalne zwycięstwo wrocławian, albo wysoka wygrana gospodarzy. Dużo bardziej prawdopodobna jest ta druga opcja.
Teoretycznie na najwyższym poziomie powinien stać mecz w Lesznie pomiędzy Unią a Unibaksem Toruń. Wiadomo, że obie drużyny będą w górnej połówce, a jednocześnie pewnie chcą uniknąć zajęcia ostatniego miejsca w tej elitarnej części tabeli. Bardzo ważny może się okazać bilans bezpośrednich pojedynków, bo daje on z jednej strony dodatkowy punkt, a z drugiej w przypadku równej ilości dużych punktów deje wyższą pozycję. Strata „Byków” wynosi 10 „oczek”. Gospodarze nie mogą już jednak korzystać z „zz”, więc znów w składzie pojawi się Adam Skórnicki, co trudno uznać za wzmocnienie, a z drugiej strony nastąpi pewna weryfikacja przydatności Edwarda Kennetta. Brytyjczycy raczej kiepsko spisują się na „Smoczyku”, choć akurat w tym przypadku podstawiony będzie sprzęt z klubu, co być może uratuje sytuację. Z drugiej strony mamy dość mocno obolałego Rune Holtę, a pamiętać należy, że od dwóch „Aniołom” nie udało się zdobyć więcej niż 31 punktów, a ich seniorski skład jest w większości niezmieniony. Nie oznacza to oczywiście, że dziś znów będziemy świadkami wysokiego zwycięstwa gospodarzy, bo i siła leszczynian poprzez kontuzje jest dużo mniejsza. Ponieważ „Bykom” bardzo zależy na zwycięstwie można znów spodziewać się mocno przyczepnego toru.
Teoretycznie najłatwiej wskazać faworyta pojedynku w Gorzowie, bo trudno sobie wyobrazić, że gospodarze mogą mieć jakieś problemy z tarnowianami. Co prawda żużlowcy „Jaskółek” potrafią wygrywać z rywalami z najwyższej półki, ale w zdecydowanej większości przypadków potrzebują do tego wygranego startu. Gorzowianie na własnym torze znają wszystkie ścieżki, więc w przypadku dobrych wyjść spod taśmy „Jaskółek” możemy się spodziewać fajnego meczu. I tego życzę kibicom.