Trochę na uboczu tego co dzieje się wokół meczów w Lesznie i Gorzowie, Tauron Azoty Tarnów zajął bezpieczną siódmą pozycję. „Jaskółki” po raz pierwszy w tym sezonie zastosowały tajną broń.
Liczyłem, że drużyna Włókniarza utrzyma zdobytą u siebie ośmiopunktowa przewagę ale już po trzecim biegu w dwumeczu był remis, a potem goście coraz bardziej odstawali. Z jednej strony szkoda częstochowian, bo naprawdę potrafili fajnie zawalczyć w tym sezonie i przygotowywali najlepszy do ścigania tor w ekstralidze, ale z drugiej strony na dłuższą metę ligi nie dało się oszukać. „Lwy” na wyjazdach były zbyt słabe, żeby nawiązać wyrównaną walkę. Z kolei gospodarze w końcu pojechali tak, jak powinni prezentować się od początku sezonu. Dlaczego dopiero teraz? Nie wiem, ale dziwnym trafem zbiegło się to z odsunięciem od składu Krzysztofa Kasprzaka. Być może rzeczywiście „Kasper” i jego ekipa tworzy atmosferę, w której nic nie da się zrobić. Nie jest to pierwszy przypadek, bo przecież Unia Leszno po rozwiązaniu umowy ze swoim wychowankiem zdobyła bezproblemowo mistrzostwo Polski. „Byki” poszły dużo dalej, bo pożegnały się wtedy także z klanem Pawlickich i trenerem Czesławem Czernickim. Efekt był piorunujący.
Może to jest sposób na zdobycie tytułu. Najpierw zakontraktować K. Kasprzaka, przepękać jeden sezon, a potem wyrzucić go z całym jego teamem. Póki co badania dają naprawdę obiecujące efekty. Jeśli więc Stal Gorzów w tym roku nie zdobędzie mistrzostwa, to obstawiam, że sięgnie po tę tajną broń. Pewnym problemem może być chęć zobaczenia natychmiastowych efektów i tu z pomocą przychodzą tegoroczne badania prowadzone przez zespół z Tarnowa. Otóż wyrzucenie Kasprzaka w trakcie sezonu też może działać! Póki co była tylko jedna próba, ale dała efekt zdecydowanie pozytywny. Tak więc możliwe jest zakontraktowanie go, pozwolenie na zepsucie atmosfery w rundzie zasadniczej i podziękowanie przed rozpoczęciem play-offów. Ciekawe, który klub podejmie się przeprowadzenia kolejnych badań. Żarty żartami, ale jest coś na rzeczy.
Ciekawe rzeczy dzieją się także na zapleczu ekstraligi. O ile Polonia Bydgoszcz już od dłuższego czasu może się cieszyć z awansu, to walka o drugie miejsce jest bardzo zacięta. Duże szanse na bezpośredni awans miał Start Gniezno, ale klub spod znaku orła na własne życzenie właściwie pożegnał się z marzeniami o powrocie po bodajże dwunastu latach do elity. Gnieźnieński klub jest w ogóle pewnym wyjątkiem, bo nieprzerwanie od 1948 roku uczestniczy w rozgrywkach ligowych, a na swoim koncie ma raptem jeden brązowy medal, zdobyty 21 lat temu. Wygląda na to, że atmosfera po niedzielnej przegranej z Wybrzeżem mocno się zagęściła. Trudno się dziwić, skoro Start występował na własnym torze i prowadził po szóstym biegu dziesięcioma punktami. Za jednym zamachem stracono tam dwóch zawodników, bo za jazdę podziękował… kapitan drużyny Krzysztof Jabłoński, a karę meczu dostał Kacper Gomólski. Już w niedzielę „Orły” na własnym torze podejmują GTŻ Grudziądz i ewentualna przegrana może ich pozbawić nawet szansy na baraże z Włókniarzem Częstochowa. Wybrzeże właściwie ma już prawie pewne drugie miejsce, bo gdańszczanom wystarczy zwycięstwo u siebie z Polonią Bydgoszcz, a wątpię, żeby bydgoszczanie za wszelką cenę próbowali im to utrudnić. W każdym razie końcówka pierwszej ligi, choć rozgrywana zupełnie innym systemem, jest niemniej fascynująca niż ta ekstraligowa, a przecież dużo bardziej sprawiedliwa. Warto, żeby działacze najlepszych polskich klubów wzięli to w końcu pod uwagę.