Cieszę się, że do Zielonej Góry zawitały wreszcie turnieje zaplecza kadry juniorów, bo jest to okazja do zobaczenia młodych zawodników, których na co dzień nie mam okazji oglądać, a prezentują naprawdę dobry poziom sportowy. Nie samą ekstraligą kibic powinien żyć, wszak poza tą klasą rozgrywkową też jeździ sporo ciekawych żużlowców. Należy niestety spodziewać się, że ci lepsi zostaną niedługo wchłonięci przez jakiś ekstraligowy klub, a po skończeniu wieku juniora…
Zawodników można podzielić na trzy grupy: powyżej, poniżej oraz zgodnie z oczekiwaniami. To moja, więc bardzo subiektywna klasyfikacja. W tej ostatniej grupie znaleźli się niestety wszyscy zawodnicy zielonogórscy. I niekoniecznie chodzi mi o wynik sportowy, a raczej o zachowanie Aleksa Zgardzińskiego w biegu XV, gdy najpierw przyskrzynił do bandy Sebastiana Niedźwiedzia, a w powtórce podobnie postąpił z atakującym go Kacprem Woryną. Rozumiem, że zielonogórzanin był z przodu, że to nie szachy i inne tego typu pierdy, ale Aleks musi pamiętać, że inni też tak z nim mogą pojechać. Poza tym, gdyby był odpowiedni szybki, to nie musiałby uciekać się do takich zachowań. Z kolei Arkadiusz Potoniec w wyniku wjechania w nierówność spowodował upadek swój oraz Mateusza Burzyńskiego. Nie było to oczywiście celowe działanie. Takie rzeczy się zdarzają. Jednak nie potrafię zrozumieć dlaczego nie podbiegł i nie zainteresował się zdrowiem swojego kolegi klubowego. Zamiast tego podniósł motor i pojechał dłuższą drogą, nie przejeżdżając obok poszkodowanego Mateusza.
W drugiej serii dała o sobie znać koleina na wyjściu z drugiego łuku. Być może ta sama, która przyczyniła się do feralnego wypadku 23 sierpnia. W każdym razie przednie koła dwóch młodych żużlowców zostały wyrzucone w górę, a oni zakończyli udział w biegu na dmuchanej bandzie. Na szczęście potem nie było już tego problemu.
Bardzo pozytywnie zaprezentował się Patryk Karczmarz, jeżdżący mądrze i skutecznie. W ogóle młodzi gorzowianie, będący bezpośrednim zapleczem ekstraligowych juniorów, zaprezentowali się o niebo lepiej od swoich zielonogórskich odpowiedników. Na kierownicach nie było reklamy Fundacji…