Zawody 1. ligi czeskiej w Libercu

Dwa dni po zawodach w Mšeno udało mi się pojechać do Liberca na zawody Pucharu Czech, będące jednocześnie turniejem 1. ligi. Do tego pomiędzy kolejnymi seriami pojawiali się młodzi zawodnicy na motorach z silnikami 125 ccm. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie wydarzenia z końcówki imprezy, które sprawiły, że niestety zabawa i wynik przestały mieć znaczenie.

Już sama podróż powodowała wiele wątpliwości czy zawody w ogóle dojdą do skutku, bo na półtorej godziny przed planowanym rozpoczęciem i kilkanaście kilometrów przed Libercem na drodze mieliśmy prawdziwą ulewę. A choć góry nie są może zbyt wysokie, to jednak droga jest mocno kręta. Są zakręty, które mają dużo więcej niż 90 stopni, a zdarza się, że wjeżdżając w zakręt z prędkością 60 km/h można już zakończyć go poza drogą. I nie ma tam znaku ograniczenia prędkości. W każdym razie pomimo tej mocno niesprzyjającej aury okazało się, że Libercu jest sucho. Ponieważ było jeszcze trochę czasu, więc pojechaliśmy zobaczyć tamtejszą skocznię narciarską, położoną na górującym nad miastem szczycie Ještěd.


Obiekt żużlowy jest bardzo ciekawy. Kiedy byłem tu chyba w 2002 roku, tor był w opłakanym stanie – na nawierzchni rosła już trawa, a na środku postawione były jakieś konstrukcje. Myślałem wtedy, że żużel w Libercu jest już przeszłością. Potem tor zdecydowanie skrócono (do 285 metrów), a zamiast kiosku postawiono wieżyczkę. Obecnie jest to rozgrywanych kilka imprez w roku, ale nie ma tu niestety drużyny.


Same zawody były takie sobie, bo umiejętności poszczególnych zawodników był bardzo różne. Obok znanych żużlowców jak Tomáš Suchánek, Filip Šitera, Zdeněk Holub, było też kilku dopiero uczących się jazdy na żużlu. Obawiałem się trochę, że wyścigi będą wyglądały tak jak ten:

Na szczęście nie było tak źle. Zwycięzcę poznaliśmy już po piątej gonitwie, w której wystąpili najlepsi jeźdźcy. Wygrał Zdenek Holub i on faktycznie został triumfatorem zawodów.

Bardzo fajnie radzili sobie za to młodzi zawodnicy na silnikach 125 ccm (była wśród nich jedna dziewczyna – Sindy Weber).

Niestety w XVI biegu doszło do bardzo groźnego wypadku, w wyniku którego na noszach znalazł się Josef Novák. Długo szukałem w internecie co stało się z młodym Czechem, ale poza samymi wynikami nie znalazłem nic więcej. Ponieważ przerwa przedłużała się i nie wiadomo było czy karetka pojedzie do szpitala, wsiedliśmy w samochód i udaliśmy się w drogę do domu. Dopiero sześć dni później dotarłem do informacji, że zawodnik mocno poobijał się, ale jest już w domu. Okazało się jednak, że w kolejnym biegu doszło do dużo gorszego karambolu, w wyniku którego Filip Šitera złamał drugi kręg lędźwiowy i jeszcze wieczorem było operowany w miejscowym szpitalu. Zawody dokończono, ale wyniki chyba nie były już najważniejsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *