Trochę zabrakło sportowego szczęścia…

Tytuł jest małym fragmentem wypowiedzi Piotra Protasiewicza dla Radia Zielona Góra. Nie ma w niej generalnie nic złego, ale wydaje mi się, że zbyt często jednak wśród przyczyn spadku wskazywanych przez samych zielonogórzan pojawia się ten „brak szczęścia”, tak jakby cała reszta zadań została wykonana co najmniej przyzwoicie. Nie, nie została wykonana!

Czy można brakiem szczęścia uzasadnić jedenaście porażek w czternastu meczach? Wydaje mi się, że tym twierdzeniem dochodzimy do jakichś granic absurdalnego myślenia, w którym od jakiegoś czasu funkcjonuje nie tylko zarząd klubu, ale także niektórzy zawodnicy i kibice. Gdy dzień po spadku słuchałem opinii ludzi dzwoniących do Radia Zielona Góra, to uszom nie wierzyłem, gdy ktoś mówił, że przyczyną spadku była postawa juniorów i zawodników U24, czyli ludzi dysponujących dziesięcioma wyścigami w meczu, a finansowo stanowiącymi pewnie promil wydatków. Uszom nie wierzyłem, gdy dowiedziałem się, że powodem spadku były 2, SŁOWNIE DWA, nieudane wyścigi Patryka Dudka. No przecież to jest absurd.

Tym co chyba najbardziej dobija patrząc na postępowanie działaczy Falubazu jest brak jakiegokolwiek pomysłu na przyszłość. I wcale nie chodzi wyłącznie o ten sezon. Przez wiele lat kontraktowano zawodników młodzieżowych z zewnątrz, skutecznie blokując własne szkolenie. Brakowało człowieka odpowiedzialnego za szkółkę, aż w końcu udało się namówić do powrotu p. Aleksandra Janasa. Niestety, działania obecnego zarządu doprowadziły do jego rezygnacji z pracy w klubie pod koniec 2020 roku. Do dziś tak naprawdę nie wiadomo dlaczego p. Janas odszedł, ale najwyraźniej zarząd nie ma się tutaj czym chwalić, skoro poza lakoniczną informacją klub nie miał i nie ma nic więcej do powiedzenia. Na efekty nie trzeba było długo czekać: niestety szkolenie stanęło. Na dzień dzisiejszy pozostał jeden w pełni zdrowy młodzieżowiec (Jakub Osyczka), dla którego jest to ostatni rok startów w tej kategorii. Nile Tufft zebrał ostatnio sporo „pochwał” od kibiców, ale prawda jest taka, że nie powinien jeździć do czasu porządnego wyleczenia kontuzji, a jego postawa miała związek z brakiem możliwości pełnej kontroli nad motocyklem. Nie zmienia to faktu, że w przyszłym roku będzie miał 21 lat i nie jest specjalnie przyszłościowym zawodnikiem, chyba że nagle przełamie się i wyskoczy z formą. A. Janas, pomimo krótkiej pracy, przygotował do zdania licencji dwóch chłopaków w kategorii 250 cm3, z których jeden najwyraźniej dał sobie spokój, a drugi zadebiutował w tym roku w zawodach. Dodać można jeszcze, że zielonogórski klub nadal nie dysponuje minitorem…

Jak to możliwe, że klub, który święcił triumfy w młodzieżowym żużlu w latach 2019-2020, w kolejnym roku nie kim uzupełnić składu? Byli juniorzy zostali właściwie wyłącznie ze względu na konieczność wypełnienia obowiązku startu zawodnika U24, a przy okazji także jako swego rodzaju rezerwa w przypadku kogoś z pary Piotr Protasiewicz – Patryk Dudek. I tu pojawił się kolejny problem, bo dwaj wychowankowie (Damian Pawliczak i Mateusz Tonder) plus kolejny zawodnik U24 – Jan Kvech, mieli wspólnie do dyspozycji… cztery wyścigi w meczu. Jak można budować formę w taki sposób? Zmarnowano potencjalnie ciekawy kontrakt najlepszego obecnie czeskiego żużlowca, a do tego oskarżono go publicznie o brak profesjonalizmu. Chyba nikogo nie dziwi, że Honza obraził się przede wszystkim na Piotra Żyto, który jego kosztem próbował budować swój wizerunek profesjonalnego menadżera.

Nie wiedziałem czy śmiać się czy płakać, gdy Piotr Protasiewicz mówił w rozmowie z RZG, że startował w niektórych meczach z kontuzją. Nie jest tajemnicą, że Matej Zagar miał problemy zdrowotne po wypadku w Toruniu, czyli na samym początku sezonu. Nie jest tajemnicą, że każdy kolejny upadek groził przedwczesnym zakończeniem sezonu. A przecież Słoweniec młodzieniaszkiem już nie jest i to wszystko musiało odbić się na jego postawie. Jeśli dwóch najstarszych zawodników przez sporą część sezonu nie było w pełni sił, to dlaczego nie dano szansy młodszym zawodnikom? Przecież punktowo nie byłoby jakiejś gigantycznej straty. Ile w tym wszystkim miał do powiedzenia menadżer Piotr Żyto? Obawiam się, że niewiele. Problem polega na tym, że jednym z zadań menadżera jest stworzenie z zawodników drużyny. W mojej ocenie te wszystkie absurdalne tłumaczenia próbujące szukać przyczyn porażki w pechu mówią tak naprawdę tyle, że nikt na głos nie może oficjalnie powiedzieć o co chodzi w tym bałaganie pod nazwą Falubaz.

Jaka jest wg mnie przyczyna spadku z ekstraligi? Przyczyna jest jedna – brak drużyny, przy czym drużynę tworzą razem i zawodnicy i sztab szkoleniowy, bo mecze wygrywa się przede wszystkim w parkingu, a dopiero później na torze. Zbyt wielu ludzi realizowało przede wszystkim swoje cele i dbało o swój wizerunek, a w rezultacie oskarżonymi są ci, którzy mieli najmniej do powiedzenia. Brakuje w tym klubie osoby decyzyjnej, potrafiącej powiedzieć twardo, że coś tu się zmieni. Można oczywiście kupić zawodników, ale trzeba pamiętać o tym, że to niczego nie zmienia w temacie drużyny. Jeśli znów zakontraktowani zostaną zawodnicy, którzy przede wszystkim będą najemnikami, to za wiele się z taką armią nie zwojuje. Zwłaszcza, że nie ma praktycznie żadnego pola manewru w formacji juniorskiej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *