Czy Falubaz spadnie?

Ostatnio kilka osób, niekoniecznie emocjonalnie zaangażowanych w zielonogórski speedway, zadało mi pytanie: czy Falubaz spadnie i oczekiwało odpowiedzi. Nie jestem wróżką, nie do końca jest mi po drodze z ekstraligowym żużlem, więc nie chciałem się jednoznacznie wypowiadać. Ale skoro oczekiwano jednak jakiegoś ustosunkowania się do zadanej kwestii, to odpowiedziałem: TAK.

Jak powszechnie wiadomo, do utrzymania się Falubazu potrzeba spełnienia jednego z warunków: wygrana zielonogórzan we Wrocławiu lub porażka GKM-u Grudziądz na własnym torze. Do tego, żeby Falubaz spadł muszą zajść jednocześnie zdarzenia przeciwne do podanych, co wydaje się jednak rozwiązaniem o niebo trudniejszym. Obie drużyny tak naprawdę na chwilę obecną zaniżają poziom całych rozgrywek, bo nijak nie mogą od wielu lat wyjść z własnych grajdołków. Dla mnie jest smutną rzeczą, że Falubaz jest swoim największym wrogiem poprzez stworzenie tu jakiegoś dziwnego towarzystwa wzajemnej adoracji, które najwyraźniej nie ma wizji przyszłości, a działa jedynie od podpisania kontraktów, do podpisania kontraktów. Mam wrażenie, że wejście miasta jako udziałowca jeszcze pogłębiło ten proces, czego efektem jest sławny pożar słupa oświetleniowego, który – jak to ładnie określono – spalił się ze wstydu.

Zdaję sobie sprawę, że ekstraliga kojarzy się przede wszystkim z pieniędzmi. Kto zapłaci więcej, ile żądają zawodnicy za podpisanie kontraktów, kogo stać, kogo nie stać – to są podstawowe temat rozmów. Pamiętając, że dotyczy to mimo wszystko sportu w zasadzie można uznać, że jest to jakiś tam, mniej lub bardzie zaawansowany, etap patologii całego środowiska, nie wyłączając ani samych żużlowców, ani działaczy, ani kibiców. Paradoks polega na tym, że im większe krążą pieniądze, tym trudniej o młodych żużlowców prezentujących poziom chociażby przyzwoity. Nie znaczy to, że nic się w klubach nie dzieje. Dzięki wprowadzeniu obowiązku szkolenia w młodszych kategoriach wiekowych pojawiają się regularnie chłopacy, którzy w wieku 16 lat mają już stosunkowo częsty kontakt z motocyklem. I bardzo fajnie. Być może dzięki temu uda się wreszcie przełamać hegemonię żużlowych rodów, których najmłodsze pokolenie miało zdecydowanie większe szanse na rozwój od swoich rówieśników bez powiązań rodzinnych.

Pieniądze pieniądze, pieniądze… Trzeba „jakoś się utrzymać”, bo w przyszłym roku kluby dostaną fortunę z kontraktów telewizyjnych. I co z tego? Jeśli wszyscy sztucznie zostaną dofinansowani, to po jakimś czasie najgorzej wyjdą na tym najbiedniejsi. Pewnie gaże żużlowców pójdą ostro do góry i znów okaże się, ta fura pieniędzy pozwoli co najwyżej „jakoś się utrzymać”. Zresztą to szukanie sponsora ligi i kontraktu telewizyjnego wzięło się właśnie stąd, że działacze klubowi nie byli w stanie znaleźć sponsorów pozwalających na wypełenienie podpisanych kontraktów, co groziło zawaleniem się całego systemu rozgrywek, na czym ucierpieliby także działacze centrali. Na chwilę obecną produkt pod nazwą „Ekstraliga żużlowa” najwyraźniej sprzedaje się jak świeże bułeczki, skoro telewizja jest w stanie płacić klubom tak potężne pieniądze.

Chciałbym jednak przejść do sedna. Nie wiem czy dla Falubazu byłoby dobrze, żeby utrzymał się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Tutaj potrzeba wielu działań u podstaw, bo na chwilę obecną klub niewiele wnosi do polskiego speedwaya. Wiem – jest to jedyna drużyna, która potrafi wystawić do meczu sześciu wychowanków. To prawda, ale jednocześnie na chwilę obecną posiada tylko dwóch zdrowych młodzieżowców, mających zresztą 20 i 21 lat, więc takich średnio przyszłościowych Do tego dochodzi kontuzjowany 18-letni Fabian Ragus oraz dwóch chłopaków rozwijających się w niższych klasach, przy czym Krystian Gręda pochodzi z Gorzowa, a Filip Frącewicz tak naprawdę był przygotowywany do zdania licencji przez Aleksandra Janasa, który w klubie już nie pracuje. Żeby było ciekawiej, to licencję w ubiegłym roku zdało dwóch wychowanków p. Aleksandra, ale najwyraźniej o drugim słuch zaginął.

Nie śledziłem na bieżąco aktualnych juniorskich składów poszczególnych ekip. Zaskoczyłem się ostatnio, kiedy w zielonogórskiej rundzie Nice Cup (swoją drogą świetny pomysł na ten cykl) startowało trzech młodzieżowców GKM-u Grudziądz, a jednocześnie ten klub wystawiał drużynę startującą w półfinale MMPPK w Poznaniu. Do tego dochodzi utalentowany wychowanek w klasie 250 cm3, czyli coś chyba ruszyło w Grudziądzu ze szkoleniem, choć GKM od wielu lat nie kojarzył się zbytnio z myśleniem o przyszłości. Jeśli jednak szkółka działa i ma efekty, to życzę im powodzenia, a kibicom radości z oglądania SWOICH zawodników.

Zdaję sobie sprawę, że argumenty o pozostaniu lub spadku ligi do wielu ludzi nie trafią, jeśli nie są poparte odpowiednimi racjami finansowymi. Tylko problem polega na tym, że tych finansowych podstaw nie ma za bardzo z czego w Falubazie budować, bo jeśli wszystko będzie się opierać wyłącznie na wspomaganiu z zewnątrz, to klub sam się rozleci, a te „datki” jedynie wydłużą agonię. Wiem, jestem stary i marudny, ale w mojej ocenie klub powinien opierać się przede wszystkim na szkoleniu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *