W niedzielę szósta kolejka ekstraligi żużlowej. Czy coś się zmieni w związku z nowy mi wydechami? Myślę, że nie, bo wszyscy zawodnicy prezentujący poziom uprawniający ich do startu w tej klasie rozgrywkowej występują regularnie w innych zawodach korzystając z nowego rodzaju tłumików.
Jeśli gdzieś może być problem, to w najniższej lidze, choć żużlowcy w niej występujący mają o tydzień więcej czasu na dostosowanie swoich silników do nowych warunków. W ekstralidze żaden senior czy junior z wyższej półki nie może sobie pozwolić na rezygnację ze startów w innych krajach, bo automatycznie traciłby kontakt ze światową czołówką. Słychać oczywiście narzekania, ale wszystko jest tylko kwestią czasu. Im więcej startów, tym lepiej będzie rozpracowane zachowanie się motocykli i za kilka tygodni wszyscy będą śmigać jak dawniej. W końcu nie jest to pierwsza zmiana regulaminowa w historii żużla. Skoro do tej pory dyscyplina trwa, to nie ma powodów, żeby nowe tłumiki ją zabiły.
Dużo może zależeć od przygotowania torów. Wiadomo, że w Polsce często chęć zwycięstwa przesłania zdrowy rozsądek i działacze gotowi są poświęcić nawet swoich zawodników, żeby osiągnąć cel. W tym względzie mentalnie jesteśmy wiele lat za innymi krajami. Zresztą cała sytuacja z wprowadzeniem nowych tłumików potwierdza tylko, że jesteśmy raczej hamulcowym tej dyscypliny, a nie, jak się niektórym wydaje, jej siłą napędową.
Zielona Góra – Leszno
Pomimo kontuzji Rafała Dobruckiego, według mnie nadal faworytami pojedynku są zielonogórzanie. Możliwość zastosowanie trochę zredukowanego zastępstwa zawodnika czyni Falubaz chyba jeszcze silniejszym. Wiadomo, że za Rafała pojadą Andreas Jonsson, Jonas Davidsson oraz dwukrotnie Patryk Dudek – raz jako zawodnik zastępujący, a raz jako rezerwa zwykła, zgodnie z punktem 118 regulaminu rozgrywek. Wszyscy nasi zawodnicy śmigają, poza Adasiem Strzelcem, regularnie śmigają na nowych tłumikach, więc w tym względzie nie powinno być jakiegoś negatywnego zaskoczenia. Poza tym leszczynianie nie tworzą już tak silnej ekipy jak w ubiegłym roku. Pozytywnie zaskoczył co prawda Jurica Pavlic, wysoki poziom potwierdza Jarosław Hampel, jednak reszta jest daleka od ubiegłorocznych wyników. Mam nadzieję, że nie odbudują się nagle na zielonogórskim torze.
Tak naprawdę większym problemem od kwestii personalnych jest oczekiwanie na otwarcie pierwszego łuku. Wąskim gardłem jest pewnie inspektor nadzoru budowlanego, bo pospieszył się z zamknięciem i teraz musi wyjść jakoś z twarzą. W końcu posadka jest nie byle jaka. Gdzieś obiło mi się o uszy, że podejmując decyzję o wykluczeniu z eksploatacji trybuny „K”, nie był obecny w Zielonej Górze. Jeśli tak faktycznie było, to mielibyśmy fantastyczny zbieg okoliczności – ekspertyza naukowca na podstawie filmu z youtube’a i zaoczne zamknięcie ponad 6 tys. miejsc przez inpektora.
Mecze Falubazu z Unią z reguły są zacięte. Mam nadzieję, że dane będzie nam zobaczyć kilka fajnych akcji. Mój typ: 50-40.
Rzeszów – Tarnów
Święta wojna. Tu nie bierze się jeńców – liczy się tylko zwycięstwo i to jak najwyższe. W końcu nic nie daje takiej satysfakcji jak pokonanie lokalnego rywala. Obie drużyny, choć należą do dolnej czwórki, są w zupełnie innym miejscu. Gospodarze mają na koncie zwycięstwo ze Stalą Gorzów oraz remis we Wrocławiu, co sprawia, że jeśli nie zaliczą koszmarnej wtopy, mają już praktycznie pewne miejsce w szóstce. Z kolei tarnowianie nic jeszcze nie wygrali, a co najgorsze – nawet nie zbliżyli się do żadnego zwycięstwa. Patrząc tylko i wyłącznie na nazwiska wydaje się, że goście mają całkiem spore szanse, jednak śledząc kolejne pojedynki trudno mi uwierzyć, że „Jaskółki” będą w stanie powalczyć z rzeszowianami na ich torze, pomimo kontuzji jakie są udziałem gospodarzy.
Wiadomo, że pomimo wybicia barku ma pojechać Jason Crump. Pewnie pani prezes delikatnie przypomniała za jakie pieniądze jeździ Australijczyk, a ten pewnie pamięta jak w Rzeszowie potraktowani zostali wcześniej Kenneth Bjerre i Rune Holta. W odróżnieniu od tej dwójki Crumo jest zawodnikiem dbającym o wynik drużyny, więc pewnie tak czy inaczej wystartowałby w niedzielę. Gorzej ma się sprawa z Rafałem Okoniewskim, który ma dość poważne problemy z nogą, a jest ważnym ogniwem drugiej linii i w najgorszym wypadku będzie za niego wprowadzana rezerwa zwykła. Tarnowianie raczej nie będę mogli skorzystać z usług Bjarne Pedersena, co jednak nie jest jakimś poważneijszym problemem, bo Duńczyk nic nie jechał we wcześniejszych meczach, a jednocześnie pozostali seniorzy będą mieli pewne miejsce w składzie. Mój typ: 49-41.
Wrocław – Gorzów
Wrocławianie muszą zacząć wygrywać, jeśli faktycznie marzą o uniknięciu walki z pierwszoligowcami. Tylko, że patrząc na ich skład trudno sobie wyobrazić podjęcie walki z Tomaszem Gollobem czy Nickim Pedersenem. Do tego druga linia gości po prostu miażdzy gospodarzy, bo przy całym szacunku Lasse Bjerre, Denis Andersson i Adam Shields (dwóch z nich musi jechać) chyba lekko pomyliło klasy rozgrywkowe. Przy nich Niels Kristian Iversen, Matej Zagar czy nawet Artur Mroczka są naprawdę klasowymi zawodnikami, tym bardziej, że gorzowianie po pokonaniu Falubazu są zdecydowanie na fali. Życzę zawodnikom Sparty zwycięstwa, ale obiektywnie patrząc ich szanse są raczej teoretyczne. Jedyną sensowną możliwością jest postawienie na zespołowość, odpowiednie zmotywowanie wszystkich żużlowców i przede wszystkim dobre wyjścia spod taśmy i rozgrywanie pierwszego łuku, bo bez tego Sparta nie zdobędzie nawet 30 punktów. Mój typ: 39-51.
Toruń – Częstochowa
Faworytem są „Krzyżacy”, ale można w ciemno obstawiać, że goście nie oddadzą za darmo nawet kawałka toru. Na pewno równiejsza drużyna i atut własnego toru działają na korzyść torunian. Zadaniem „Lwów” jest walka – mogą przegrać, ale muszą walczyć i myślę, że kibiców na Motoarenie czeka całkiem fajny pojedynek. Z jednej strony Unibax wygrywa wszystko, z drugiej Włókniarz na wyjeździe nie zszedł jeszcze poniżej 41 punktów, a rywali miał bardzo mocnych. Mój typ: 49-41
W pierwszej lidze mamy pojedynek na szczycie, bo Lotos Wybrzeże Gdańsk podejmie głównego kandydata do awansu – Polonię Bydgoszcz. Myślę, że faworytami są gospodarze tym bardziej że według ostatnich doniesień goście finansowo mają katastrofę w klubie. Jak można przeczytać, budżet zaplanowano na prawie 7 mln zł, ale aż 3 mln brakuje do jego zrealizowania. Rozgrywki dopiero się zaczęły, a bydgoszczanie podobno zalegają już swoim zawodnikom niemalże milion złotych. Jeśli te dane są prawdziwe, to mamy ewentualny awans może być gwoździem do trumny, a jedyną szansą pozostanie wypożyczanie zawodników, bo wszyscy seniorzy podpisali dwuletnie umowy. Tak się kończy finansowanie żużla z miejskiego budżetu. Wszystko jest fajnie dopóki dobry wujek wygrywa wybory. Tymczasem w Bydgoszczy wygrał ktoś inny. Warto, żeby widzieli to sternicy lubuskich klubów.