Kto by się spodziewał? Nowe tłumiki = emocje.

Miało być cicho, miały być kosiarki, podobno wjeżdżając na szeroką silniki miały się dławić, podobno nie miało być walki, a tymczasem dostaliśmy całkiem fajne zawody z walką i mijankami. Obawiam się, że czekając z wprowadzeniem nowych tłumików, pozbawiono kibiców w Zielonej Górze możliwości oglądnięcia dwóch ciekawszym meczów.

Dźwięk silników z nowymi tłumikami jest rzeczywiście inny i z tym się zgadzam. Nie ma tej głębi, natomiast nie ma też tragedii. Porównywanie go z kosiarką było mocno przesadzone.  Najważniejsze, że zmuszono w ten sposób polskich organizatorów do przygotowywania wreszcie normalnych torów. Już dawno żużlowcy w Zielonej Górze nie śmigali tak wesoło po zewnętrznej, już dawno tor nie był tak gładki, choć wcale nie został przygotowany na beton. To sprawiło, że kibice zobaczyli całkiem przyzwoite widowisko, dużo lepsze niż ostatnie  dwa spotkania ligowe. Czasy były o ok. 2 sek. gorsze, jednak trzeba też wziąć poprawę właśnie na sposób przygotowania nawierzchni. Trudno byłoby na starym tłumiku pobijać na niej rekordy torów.

Plusem dla Falubazu niewątpliwie była dużo lepsza postawa Jonasa Davidssona. Szwed, choć widać wyraźnie, że raczej nie angażuje się w ryzykowne akcje, wygrał trzy wyścigi, a dwukrotnie był trzeci. Bardzo dobre zawody pojechał jego rodak Andreas Jonsson, który ma niesamowity ciąg do przodu i wielką pewność swoich umiejętności. Do tego bardzo skuteczny Piotr Protasiewicz i rzeczywiście okazuje się, że zielonogórzanie z zastępstwem zawodnika są jeszcze mocniejsi. Na ZZ zdobyliśmy 10 punktów i zaryzykuję  twierdzenie, że Rafał Dobrucki miałby spore problemy z przywiezieniem takiej zdobyczy. Wciąż jeszcze są pewne rezerwy, bo Greg Hancock miał jakieś problemy ze sprzętem w dwóch ostatnich startach, a Patrykowi Dudkowi, choć widać sporą różnicę w stosunku do początku sezonu, brakuje jeszcze troszkę pewności podczas walki z seniorami w pierwszym łuku. Mimo to Duzers na pewno spełnił swoje zadanie i należą mu się wielkie brawa.

Patrzyłem na Unię Leszno i zastanawiałem się, jak to się stało, że Janusz Kołodziej, Damian Baliński i Troy Batchelor w ciągu kilku miesięcy przeszli tak ogromną metamorfozę. Żaden z nich nie przypomina siebie z poprzedniego sezonu, a jeśli trójka znaczących zawodników zamiast dwudziestu kilku czy trzydziestu punktów zdobywa raptem dwanaście w czternastu startach, to trudno się dziwić, że drużyna kolejny raz wysoko przegrywa mecze wyjazdowe. Szczególnie „Kołdi” jest cieniem samego siebie i myślę, że nie chodzi tu o skutki groźnego upadku podczas GP w Lesznie. Jest to raczej pokłosie debiutu w cyklu mistrzostw świata i zaangażowania się w bezsensowną walkę z nowymi tłumkami. Okazało się, że Janusz wyszedł w całym tym zamieszaniu na lekkiego hipokrytę, co pewnie przekłada się teraz na wyniki na torze, podczas gdy jego podpowiadacz i przy okazji główny przeciwnik wprowadzonych przez FIM wydechów- Krzysztof Cegielski, zamiast pomagać mu w parkingu, komentuje zawody dla telewizji publicznej, w każdej wątpliwej sytuacji widząc winę… nowych tłumików. Z mojej perspektywy ewidentnie winny wypadku Juricy Pavlica był Patry Dudek, który nagle zmienił tor jazdy, przecinając jednocześnie tor jazdy Chorwata. Kiedy wszedłem na stronę TVP Sport przeżyłem niemały szok słysząc sugestie, że Jurica Pavlic stracił kontrolę na swoim motocyklem przez nowe tłumiki, bo po zamknięciu gazu jego motor nie zwolnił, a już śmiać mi się chciało, gdy Cegła stwierdził, że Kołodziej popełnił błąd na łuku i został wyprzedzony również za ich przyczyną. Po prostu zawodnicy nie znają jeszcze reakcji swoich motocykli na nowe ustawienia, m.in, przez tak późne zmiany w polskim regulaminie. To trochę tak, jakby przesiąść się na innego konia i mieć pretensje, że się dziwnie zachowuje. W ten sposób rzeczywiście można wytłumaczyć wszystko. Z tego co pamiętam, to na starych wydechach żużlowcy też się przewracali i też popełniali błędy. Ciekawe co wtedy było powodem? Janusz jest panie Krzysztofie na tą chwilę po prostu bardzo słaby i pewnie stąd bierze się brak pewności w jego jeździe. W ubiegłym roku osiągnął szczyt i niestety trochę z niego zjechał. Na pewno nie zapomniał jak się jeździ, ale próba usprawiedliwienia wszystkiego złym tłumikiem jest pójściem na łatwiznę, bo skoro w meczu jedzie czternastu zawodników, a tylko dwóch ma problemy, to by oznaczało, że nowe tłumiki są strasznie inteligentne i potrafią losowo wybrać sobie ofiarę, jednocześnie sprzyjając innym. Przecież to jakaś bzdura. Powtarzam. Jeśli za ich przyczyną działacze będą zmuszeni do przygotowywania normalnych torów, to okaże się, że one tak naprawdę żużel uratują.

Przed wyjściem na mecz obejrzałem sobie w telewizji spotkanie z Rzeszowa i byłem pod sporym wrażeniem walki, jaka toczyła się na torze. Wszystko było kompletnie inaczej niż to zapowiadali „eksperci” w stylu pana Cegielskiego. Gospodarze wygrali przede wszystkim dlatego, że bardzo chcieli wygrać, a tarnowianie – raczej w tym meczu wystąpili niż faktycznie podjęli walkę. Tam wszystko jest „niby”. Niby Lindgren walczy, ale przywozi trzecie miejsca, niby Ułamek jest kapitanem, ale wystarczy go naciskać, żeby stracił pozycję, niby Kasprzak doszedł do porozumienia ze sprzętem, ale tylko na własnym torze. Kiedy widziałem Rafała Okoniewskiego, jadącego z poparzeniem trzeciego stopnia, a mimo to wyprzedzającego na dystansie Sebastiana Ułamka, to nie wiedziałem czy się śmiać czy płakać nad losem „Jaskółek”.

Największa niespodzianka zdecydowanie miała miejsce we Wrocławiu. Podobno Stal Gorzów wjechała już na odpowiednie tory, podobno była na fali, tylko prezes Komarnicki zapomniał o tym powiedzieć zawodnikom Sparty. Adam Shields miał w poprzednich pięciu meczach zdobytych 15 punktów, a teraz zdobył… osiem, czyli ponad 50% dotychczasowego dorobku. Denis Andersson miał do tej pory 6 punktów w trzech meczach,a teraz dołożył drugie tyle, pokonując Tomasza Golloba. Mam nadzieję, że trener gospodarzy w końcu przejrzał na oczy i zobaczył jak jeżdżą jego podopieczni na normalnym torze. Z drugiej strony szkoleniowiec gorzowian pewnie nie ma zbyt tęgiej miny, bo przecież jego zawodnicy po raz drugi dość wyraźnie przegrali z rywalem z dolnej czwórki (wrocławianie zapewnili sobie zwycięstwo już po XIII wyścigu). Żeby nowe tłumiki wymuszą inne przygotowanie nawierzchni na stadionie im. E. Jancarza, co burzy misterny  plan Czesława Czernickiego. Trzeba się zastanowić czy warto przeznaczać tyle czasu na treningi na własnym torze, skoro nie ma to żadnego przełożenia na występy wyjazdowe. Według mnie stworzono żużlowca z wąską specjalizacją, potrafiącego wygrywać pod warunkiem, że stworzy mu się odpowiednie warunki: kilkudniowe treningi na niezmienionej nawierzchni, brak deszczu, silniki Tomasza Golloba.

Jeśli jednak głębiej przeanalizuje się porażkę Stali, to widać, że mecz zawalili liderzy. Jeszcze po siedmiu biegach goście prowadzili, a potem była taśma Pedersena (podwójne zwycięstwo gospodarzy), czwarte miejsce T. Golloba (podwójne zwycięstwo gospodarzy), trzecie miejsce N. Pedersena (remis) i ponownie trzecie miejsce Duńczyka (znów podwójne zwycięstwo gospodarzy), które ostatecznie przesądziło o wyniku tego pojedynku. Tak więc te cztery gonitwy, które powinny powiększyć przewagę zakończyły się piorunującym wynikiem 6:18.

Ciekawa była to kolejka. Oby tak dalej.

One thought on “Kto by się spodziewał? Nowe tłumiki = emocje.

  • 25-05-2011 z 21:31
    Permalink

    Zastanawiam sie, czy Protas troche za ostro nie jezdzil…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *