Co jakiś czas próbuję sprawdzać jak wygląda skuteczność programu szkoleniowego, który został nakazany klubom przez centralę. Mam kilka danych dotyczących klasy 250. Wyszło mi, że od 2017 roku licencję 250cc uzyskało 194 zawodników. Sporo.
Jeśli chodzi o lata 2017-2023, to w tym czasie licencję uzyskało 135 młodych żużlowców. Spośród nich 107 zdało w późniejszym czasie egzamin na licencję „Ż”. Jak łatwo policzyć, 28 chłopaków nie kontynuowało przygody ze speedwayem. Na tym etapie skuteczność wynosi więc prawie 80%, czyli jest wysoka.
Spośród tych 107 żużlowców z licencją „Ż” aktualnie kontynuuje karierę 77 chłopaków, co oznacza, że kolejnych 30 zrezygnowało z uprawiania żużla. Tutaj mamy skuteczność 57%, czyli wciąż jest całkiem nieźle.
Z grupy, która zdobyła licencję 250cc w latach 2017-2023, a potem także licencję „Ż”, wiek juniora skończyło na razie tylko ośmiu chłopaków. Z tej ósemki karierę kontynuują już tylko Sebastian Szostak, Kacper Grzelak i Mateusz Bartkowiak, przy czym cała trójka odjechała w tym roku w sumie mniej biegów niż np. Antoni Mencel.
Wśród przedstawicieli tej grupy, którzy mają 21 lat, wciąż jeździ zaledwie trzech żużlowców (Kacper Łobodziński, Jakub Krawczyk i Piotr Świercz), a pięciu zdążyło w tzw. międzyczasie zakończyć przygodę ze speedwayem w klasie 500. Też nie wygląda to różowo.
Na jakieś większe podsumowania trzeba jeszcze rok, może dwa lata poczekać. Na razie wszystko wygląda w miarę nieźle, dopóki obowiązuje „okres ochronny”.