Kontraktowanie zawodników można uznać za zakończone, drużyny w ogromnej większości zostały zaprezentowane, rozstrzygnięto kwestię praw do transmisji telewizyjnych, a kluby już zaplanowały sparingi. Tymczasem może się okazać, że najbliższy tydzień może nieco zmienić układ sił w światowym speedway’u. Zobaczymy czy ewentualne dopuszczenie do użytku nowych duńskich tłumików przywróci kibicom znany wcześniej zapach.
Wprowadzenie poprzednich nowych tłumików dość mocno zamieszało zarówno w cyklu Grand Prix, jak i w rozgrywkach ligowych. Gdyby nie zmiany regulaminowe, raczej trudno przypuszczać, że Greg Hancock sięgnąłby po tytuł mistrza świata. Tymczasem praca w trakcie przerwy między sezonami i dostosowanie ustawień silników do nowych wymogów dało piorunujący efekt. Odwrotnie wyglądało to w przypadku Tomasza Golloba, który zaangażował się w… promocję książki, będąc niespecjalnie przygotowanym do swoich obowiązków. Ubiegły rok potwierdził, że były już kapitan gorzowskiej Stali nadal nie radzi sobie z dostosowaniem swoich silników, co było aż nadto widoczne w meczach ligowych w Polsce i Szwecji, choć startował tam za naprawdę spore pieniądze. Amerykanin z kolei w połowie poprzedniego sezonu stracił przewagę nad konkurentami, bo ci pokumali się wreszcie o co chodzi. Nie wszyscy co prawda, ale jednak zdecydowana większość. Mam wrażenie, że zakończenie kariery przez Jasona Crumpa również po części spowodowane było właśnie przez te nieszczęsne wydechy. Widać było, że Australijczyk zatracił gdzieś swoją przebojowość i chęć rywalizacji, a od pewnego czasu w lidze coraz częściej zwyczajnie odjeżdżał mecze, wypełniając jedynie kontrakt.
Nicki Pedersen pod koniec ubiegłego roku sprzedał swoje silniki. Podczas Zlatej Prilby w Pardubicach zanotował bodajże dwa defekty i nie wszedł do finału. Dlaczego? Odpowiedź wydaje się być dość prosta w tej chwili. Skoro i tak mają wejść nowe tłumiki, to starych silników trzeba się pozbyć póki jeszcze ktoś chce je kupić. Wątpię, żeby na tym poziomie ktoś bawił się jeszcze w próbę zmiany ustawień. Raczej wszystko będzie robione od nowa, jeśli kogoś oczywiście stać na tak drastyczne zmianę. Twórcą najnowszego tłumika jest Duńczyk, więc można się spodziewać, że to raczej jego rodacy będą mieli jako pierwsi do nich dostęp. Nie chodzi mi tu o jakąś teorię spiskową. Po prostu początek sezonu może obfitować w wiele niespodzianek.
Można się zastanawiać czy podejmowanie tak ważnych decyzji powinno odbywać się na nieco ponad miesiąc przed startem cyklu Speedway Grand Prix. Z drugiej jednak strony trudno nie zgodzić się z argumentacją Damiana Gapińskiego, który w swoim artykule zamieszczonym na Sportowych Faktach dość dobitnie obciążył błędną decyzję FIM-u o wprowadzeniu nieprzetestowanych wydechów za śmiertelne wypadki Lee Richardsona oraz Matiji Duha. Wyraźnie widać w obu przypadkach, że żużlowcy zamknęli gaz, a mimo wszystko ich motocykle nie zareagowały tak, jak spodziewali się tego zawodnicy, tzn. nie dość, że nie wytraciły prędkości, to jeszcze przyspieszyły w niekontrolowany sposób. FIM zawiesiła ostatnio rozgrywanie IM Argentyny, bo jakaś komisja sprawdzać będzie tor. I pewnie przyda się taka kontrola, skoro mają się tam odbywać IMŚJ. Tyle, że tragedia Słoweńca nie rozpoczęła się od złego stanu nawierzchni, tylko od niemożności spowolnienia motocykla. Fakt, że bandy w Bahia Blanca pozostawiają dużo do życzenia i choć ewidentnie nie zapobiegły negatywnym skutkom wypadku, to jednak nie były jego przyczyną.
Kontrargumentem do przedstawionych w powyższym akapicie może być twierdzenie, że gdyby rzeczywiście tłumiki były przyczyną wypadków, to tych zdarzeń byłoby dużo więcej. Przecież w całym sezonie odbywają się tysiące imprez, w których żużlowcy jadą na milimetry, a mimo wszystko ogromna wypadki stanowią dość znikomy procent wszystkich wyścigów. Dodatkowo sami żużlowcy właściwie nie zrobili nic, aby tej zmianie zapobiec. Pomijam tutaj inicjatywę Tomasza Golloba, która okazała się raczej próbą obrony jego prywatnych interesów. Zresztą rok 2011 był przecież jednym z najbezpieczniejszych sezonów w ostatnich latach. Co się więc zmieniło w ciągu zaledwie dwunastu miesięcy? Trudno na to pytanie sensownie odpowiedzieć. Może żużlowcy zwyczajnie jeździli mniej agresywnie, a może organizatorzy szykowali lepsze tory? Nadal jednak pozostaje kwestia biernej postawy teoretycznie najbardziej zainteresowanych. Kiedy nie wiadomo o co chodzi, to zazwyczaj chodzi o pieniądze. Lepiej więc podkulić ogon i przystosowując się do nowych warunków dalej zarabiać, może nawet trochę więcej, bo wiadomo – części szybciej się zużywają, niż będąc samotnym wojownikiem na z góry przegranej pozycji zostać z tyłu za konkurencją.
Czy dla kibiców najnowsze tłumiki będą jakąś zmianą? Mam nadzieję, że emitowany przez nie dźwięk będzie przypominał faktycznie hałas motocykla żużlowego, a nie dźwięk kosiarki jak w przypadku wydechów Prodrive, Mam też nadzieję, że na stadiony wróci tak ulubiony przez kibiców zapach. I tyle. O resztę niech się martwią zawodnicy.