Myślałem, że niewiele jest mnie w stanie zaskoczyć, jeśli chodzi o Falubaz. A jednak. Kiedy potwierdziły się informacje o zakontraktowaniu Darcy’ego Warda, to ręce mi opadły. I nie chodzi mi o kwestię sponiewieranego w błocie szalika, bo tę akurat sprawę traktuję jako swego rodzaju ciekawostkę. Najwyraźniej w obliczu problemów zagrano va banque, bo polityka klubu doprowadziła do takiej sytuacji, jaką mamy obecnie.
Jeśli chodzi o motywację, to nie ma co owijać w bawełnę. Falubaz od dawna jest tylko narzędziem do celów nie mających nic wspólnego ze sportem. Nie mam wątpliwości, że głównym celem nie jest ani awans do play-off, ani zdobycie kolejnego Drużynowego Mistrzostwa Polski. Celem jest wydarzenie, które, jak niedawno ogłoszono, ma się odbyć 25 października. I trzeba być wyjątkowo zatwardziałym wyznawcą żółto-biało-zielonej religii, albo człowiekiem wyjątkowo naiwnym, żeby tego nie dostrzegać. Po raz kolejny wykorzystano klub do prywatnych celów, tłumacząc to walką o tytuł. Można i tak. Pytanie: jak długo jeszcze? To znaczy, tak dla jasności, awans do finału jest oczywiście celem, bo to oznacza odpowiednią premię finansową dla klubu, co pozwoli na jakieś załatanie dziury w budżecie, czyli kolejny raz będzie można chwalić jaki to w Zielonej Górze mamy boski klub żużlowy. A co jeśli nie będzie finału? Powiem szczerze, że chciałbym zobaczyć co się stanie, a przede wszystkim jak zachowają się nasi działacze (szczególnie ten, którego formalnie w ogóle tutaj nie ma) oraz zawodnicy.
Temat nowego wzmocnienia mocno podzielił kibiców. Wystarczy wejść na stronę Radia Zielona Góra, gdzie pod artykułem o kontrakcie Australijczyka jest tyle komentarzy ile nie było w ciągu całego sezonu. Szkoda, że w momencie, gdy mecz w Toruniu pokazał, że jest tu potencjał do stworzenia drużyny z prawdziwego zdarzenia, ktoś decyduje o sztucznym wzmacnianiu, nie wierząc w możliwości tej ekipy, ani sztabu szkoleniowego. Darcy Ward jest oczywiście świetnym zawodnikiem, co udowodnił chociażby w swoim pierwszym występie, ale zakontraktowanie go wynika wyłącznie z chęci uporządkowania bieżącego bałaganu finansowego, czyli owej premii z centrali. Bo jakie są szanse na to, że on tu zostanie?
Mecz ze Spartą, choć pokazał żenującą stronę zielonogórskiego kibolstwa i hipokryzję polityki klubu przyzwalającego na coraz większą bezkarność tutejszych kiboli, paradoksalnie może przyczynić się do rozpoczęcia jakiegoś samooczyszczenia sektora dopingującego. Miało być lepiej, a przynajmniej tak deklarowali panowie Frątczak i Dowhan, bo podobno zmieniła się grupa prowadząca doping. Tymczasem nie dość, że nie widać poprawy, to klub jest coraz większym pośmiewiskiem, przyczyniając się także do negatywnych opinii dotyczących ekstraligi i całej dyscypliny. Dodatkowo pojawiają się pytania. Dlaczego po pięciu dniach wciąż nie ma decyzji wojewody na temat stadionu? Dlaczego władze polskiego żużla czekają na jakieś dokumenty dotyczące wtargnięcia kilku kiboli na tor w trakcie trwania wyścigu, jeśli wszyscy widzieli jak wyglądało całe zajście? Jeszcze okaże się, że tych pięciu ludzi bez twarzy chciało, aby sektor gości mógł dokładniej widzieć to co dzieje się na torze. Dlaczego złapano tylko przedstawiciela Zagłębia Lubin, a miejscowi „bohaterowie” przebiegli spokojnie przez murawę na swój sektor? Dlaczego po XI wyścigu mieliśmy dziwną kilkunastominutową przerwę, której nikt nie wyjaśnił, bo jak to ma w zwyczaju p. Kawicki, nie chciał w takim momencie zagłuszać muzyki? Czy trwały jakieś zakulisowe rozmowy z wieżyczką? Dlaczego p. Dowhan pojawił się w parkingu w okolicach budki telefonicznej po wykluczeniu Krystiana Pieszczka? Dlaczego wreszcie musieliśmy tak długo czekać na decyzję w sprawie Patryka Dudka, a potem dowiedzieliśmy się, że zorganizowano na stadionie piknik z udziałem szesnastu zawodników? Dlaczego szczegóły wynajęcia stadionu są tajne, choć obiekt jest miejski? Takich pytań jest wiele. Zamiast odpowiedzi dostajemy coraz bardziej idiotyczne „argumenty”, albo czekamy na decyzję centrali, a w międzyczasie okazuje się, że zaszły nowe nieznane okoliczności. Jakbym nie próbował szukać jakichkolwiek sensownych wyjaśnień, to wszystkie prowadzą do tej samej osoby, która w ostatnim czasie bardzo mocno uaktywniła się.
Jeśli chodzi o sektor dopingujący, to tam sytuację muszą wyjaśnić przede wszystkim ci ludzie, którzy swoją obecnością, swoimi twarzami, uczestnictwem w dopingu, bezkrytycznym powtarzaniem kwestii (także tych wulgarnych) w dużej mierze legitymizują obecny układ. Na klub nie ma co liczyć, bo działacze pomimo medialnego oburzenia niedzielnym zachowaniem nie robią nic, aby przywrócić tam jakąś normalność. Przecież nie była to pierwsza próba zerwania flagi z sektora gości i powrotu przez murawę, a wulgaryzmy można uznać właściwie za normalność. Reakcji klubu nie było, choć problem był nagłaśniany. Podobno są jakieś oznaki, że wreszcie sami kibice z trybuny K mają dość tego co tam się dzieje. Oby… Ciekawie ilu z nich tak prywatnie popierało transparent z pozdrowieniami dla nowego zawodnika wywieszony na płocie? Ilu z nich w ogóle wiedziało co tam jest napisane? Ilu zmieniło zdanie? Wystarczyło, że zaczął wygrywać i pojawiły się oklaski. Czy to nie jest jakieś rozdwojenie jaźni? Na takie pytania ktoś chyba powinien sobie odpowiedzieć dla własnego dobra.
Gdy wydawało się, że gorzej być nie może, ukazała się wiadomość o wykryciu niedozwolonej substancji w organizmie Saszy Loktajewa. Od razu zadeklarowano rozwiązanie kontraktu, a pan senator na twitterze złożył „życzenia” udanych wakacji. Pojawiły się pytania dlaczego nie reagowano tak zdecydowanie w stosunku do Patryka Dudka. Odpowiedź wydaje się oczywista – Sasza działał na własną rękę, a „Duzersem” opiekował się jakiś trener odnowy czy czegoś podobnego. Zresztą, jak można było dowiedzieć się od wielokrotnie wspomnianego tu pana, inni zawodnicy korzystali z tych samych odżywek i tu chyba nie trzeba więcej wyjaśnień. Komisja antydopingowa chyba też tak stwierdziła… Pozostaje jeszcze kwestia tego na ile problemy Saszy miały wpływ na kontrakt Darcy’ego Warda. Ciekawe od kiedy w Falubazie wiedziano o pozytywnym wyniku badań, jeśli poza klubem były znane już na co najmniej cztery dni przed ich publicznym ogłoszeniem?
Myślę, że Falubaz bez większego problemu dostanie się do fazy play-off. Unia Tarnów jest za słaba, żeby tu wygrać, podobnie jak GKM Grudziądz, a to właściwie zielonogórzanom wystarczy. Stal Gorzów sama się wyeliminowała, a zamiast marzeń o medalu mistrzowie Polski muszą bronić się przed spadkiem lub barażami. Pozostaje jeszcze kwestia presji, jaka zostanie wywarta na żółto-biało-zielonych żużlowcach w półfinałach. Będzie ciekawie.