Mecze rozegrane w Boże Ciało spowodowały, że tabela mocno się zacieśniła. Szkoda, że wynik sportowy został przyćmiony koszmarnymi wypadkami we Wrocławiu, w wyniku których dwóch zawodników zostało odwiezionych do szpitala. Niby tor był regulaminowy, bo nikt z z ludzi mogących to zrobić nie zgłaszał pretensji, ale jednak nie powinno przejść się obojętnie nad sposobem przygotowania nawierzchni.
Czy można być zadowolonym, gdy w każdym biegu emocje ograniczają się do jak najszybszego znalezienia się na jedynej ścieżce. Zawężenie toru na wejściach i wyjściach z łuków do dosłownie jednego metra podważa sens jakiejkolwiek rywalizacji. Sędzia co prawda dopuścił tor do ścigania (hehe – ścigania), ale ludzi, którzy w ten sposób go przygotowali są moralnie odpowiedzialni za wypadki żużlowców. Wszyscy wiedzą, że zawodnicy Unii Leszno nie kalkulują. Starają się wygrywać zawsze i z każdym, a taka postawa powinna być nagradzana, bo powoduje, że żużel staje się atrakcyjny. Tymczasem jazda gęsiego, tracenie pozycji po odjechaniu od krawężnika jest antyreklamą żużla.
Dzień wcześniej zorganizowano dziwne zawody w Pile. Dziwne, bo niby była tam reprezentacja Polski rywalizująca z grupą kilku nie mających ze sobą nic wspólnego zawodników, do której dorobiono jakąś ideologię. Wszystko fajnie. Miejscowi kibice nie mający ostatnio dostępu do wielkiego żużla zobaczyli kilku rajderów ze światowej czołówki. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie kilka rzeczy. Tzw. goście praktycznie odpuścili początek zawodów w związku z czym wynik był przesądzony już po kilku biegach. Tor zaczął robić się coraz bardziej dziurawy, czego powiem szczerze nie potrafię zrozumieć. Jeśli miejscowi działacze otrzymują zadanie zorganizowania takich zawodów, to niech przygotują tor, który da kibicom trochę emocji. Przecież ceny były naprawdę wysokie, bo 45 zł za to co zaoferowano całkiem sporej grupie fanów jest rozbojem w biały dzień.
Najgłupsze w tym wszystkim było jednak to, że trener naszej reprezentacji zalecił swoim podopiecznym rozwagę, a przed kamerami powiedział, że najwięcej kłopotów ma z kowbojami z Leszna. Zgodzę się, że bracia Pawliccy, Grzegorz Zengota walczą do końca, ale czy to źle, że zawodnik próbuje walczyć zawsze i z każdym? Przecież drużyna jechała w oficjalnych strojach pod nazwą Reprezentacja Polski. Jeśli zawodnicy mają przestać walczyć o zwycięstwo, to albo niech tego typu zawody w ogóle nie będą rozgrywane, albo niech ich status będzie ewidentnie towarzyski. Także w zakresie cen biletów. Jeśli trener wie, że część zawodników nie zna się na żartach, bo rozumiem, że tak właśnie potraktowano te zawody, to niech powołuje innych żużlowców. A skoro powołał aż trzech Byków, to do kogo ma pretensje?
Niestety. „Dzięki” dwóm opisanym imprezom cierpieć będą kibice w Gnieźnie, bo nie zobaczą tam ani Piotra Pawlickiego, ani Emila Sajfutdinowa. Swoją drogą, to dziwnie jest ułożony kalendarz. Najpierw mieliśmy ligę co dwa tygodnie, a teraz nie dość, że dwie kolejki w ciągu pięciu dni, to w środek jeszcze dołożona niepotrzebna impreza na torze, na którym zdecydowana większość nie startowała od kilku ładnych lat. Powtórzę się, ale nie potrafię zrozumieć organizatorów, którzy mając jeden taki turniej w roku nie potrafili przygotować należycie toru.