Strasznie długo czekali kibice na inaugurację sezonu żużlowego w Zielonej Górze i chyba dlatego frustracja jest jeszcze większa. Jeśli tak ma wyglądać ściganie na W69, to śmiało można powiedzieć, że pieniądze wywalone na remont naszego kurnika są wyrzucone w błoto.
Ostatnio pisałem o międzynarodowej federacji, która nowymi tłumikami chce zabić żużel. Po tym co widziałem w ciągu ostatnich trzech dni na zielonogórskim torze wydaje mi się, że w swoich działaniach nie jest ona niestety osamotniona. Ludzie, którzy wydają się być najbardziej zainteresowani (poza kibicami) tym żeby speedway był coraz bardziej popularny sami doprowadzają do marginalizacji tej dyscypliny. Wystarczy popatrzeć na stawkę zaległego finału Złotego Kasku. W turnieju, który jeszcze kilka lat temu był tak prestiżowy, że sama nominacja była dla zawodników ogromnym wyróżnieniem, teraz trudno jest zebrać 16 żużlowców. Drugim przykładem jest Kryterium Asów będące teraz Turniejem Średniaków, w którym połowa stawki to zawodnicy Polonii Bydgoszcz. Powód? Z jednej strony kasa, z drugiej stawianie ponad wszystko interesu drużyny, bo liga to pieniądze, czyli wracamy do punktu wyjścia. Dziwne, że w kraju, w którym speedway jest popularniejszy od piłki nożnej, nie potrafimy dorobić się prestiżowej imprezy z tradycją, w której najważniejszy jest udział. Dla przykładu Zlata Prilba w Pardubicach na pewno nie ma większych nagród pieniężnych niż turnieje w Polsce, a jednak stawka budzi uznanie. To jest impreza z tradycją. U nas jest Memoriał Alfreda Smoczyka czy Memoriał Edwarda Jancarza z niezłą stawką żużlowców zagranicznych, wsparte sporą kasą od sponsorów, jednak imprezy w wyłącznie krajowej obsadzie niestety schodzą na czwarty plan. Szkoda, że sami zawodnicy zabijają prestiżowe imprezy. Dziś juz pewnie mało kto pamięta rozgrywany po zakończeniu sezonu ligowego Tęczowy Kask czyli Puchar Gazety Lubuskiej, rozgrywany na torze w Zielonej Górze, w którym startowało 16 najlepszych zawodników ekstraklasowych pod względem średniej biegopunktowej. Nie pamiętam żeby ktoś odmówił udziału będąc zdolnym do jazdy.
Drugą grupą są działacze chcący osiągać sukcesy od razu, nie myśląc o przyszłości, wykorzystując różne metody, często nie mające nic wspólnego z prawdziwą sportową rywalizacją. Pisałem wcześniej o dostosowywaniu poglądów niektórych prezesów do aktualnej rzeczywistości, a teraz chcę się zająć przygotowaniem nawierzchni. To co kibice mogli dziś oglądać w Zielonej Górze, to jakaś parodia żużla. Tor, na którym nie dało się wyprzedzać, kolejność była ustalana po wyjściu z pierwszego łuku, a dalej stawka jechała gęsiego. I gospodarze zostali ukarani. Bez dobrych startów nie da się wygrać na tak przygotowanym obiekcie, więc Falubaz w fatalnym stylu poległ ze słabym przecież Betardem Wrocław. Mam nadzieję, że to ostatnie takie spotkanie, bo kibice w końcu się zdenerwują i przestaną przychodzić na przebudowywany obiekt. A przecież nowe trybuny są przygotowywane dla wielkiej rzeszy fanów. Podobnie jak to miało miejsce we Wrocławiu, gdzie na ligę przychodziło 3 tys. ludzi, kiedy ówczesny Atlas zdobywał brązowy medal. Oglądanie jazdy gęsiego jest po prostu nudne niezależnie od stawki meczu.
Puste trybuny były także podczas meczu Unibax – Falubaz. A przecież dla kibiców oddano zupełnie nowy stadion za bodajże 100 mln zł. Nie mam bieżących wiadomości na temat tego co dzieje się w Toruniu. Dużo można za to wyciągnąć z forów (oczywiście po odsianiu śmiecia), gdzie normalni kibice wyrażają swoje opinie. Można z nich wyczytać, że czują się najwyraźniej lekceważeni przez zarząd, a puste krzesełka są wyrazem protestu. Atmosfery na pewno nie poprawi dzisiejsza klęska „Aniołów” w świętej wojnie z Bydgoszczą, którą oddali bez walki, a tego fani tak łatwo nie podarują.
Tak więc ubiegłoroczni potentaci nie mają wesołych min, a sytuacja Falubazu jest nie do pozazdroszczenia. Oczywiście za nami dopiero trzy kolejki i nie można wieszczyć dramatycznych proroctw. Wierzę, że żółto-biało-zieloni podniosą się i spokojnie awansują do szóstki.
Wraz z frustracją zielonogórskich kibiców i znakomitą postawą byłego kapitana Grzegorza Walaska rośnie złość na prezesa Roberta Dowhana za oddanie tego zawodnika. Cóż, wyniki mówią same za siebie. W Falubazie nie ma lidera, a Walas wygrał 9 na 10 wyścigów. Tyle, że nie da się tak prosto przełożyć tych dwóch rzeczywistości. Patrząc na dzisiejszą postawę zielonogórzan, myślę, że Grześ raczej dostosowałby się do miernej postawy reszty niż cokolwiek zmienił. Z drugiej strony nowy klimat wyraźnie służy Walaskowi i być może potrzebował on po prostu… innego prezesa. Wynikami na razie się nie zachwycam, bo Polonia trafiła na dwa słabe zespoły. Jeśli swoją postawę potwierdzi w kolejnych spotkaniach, zwrócę mu honor. Po raz kolejny powtórzę, że liga zaczyna się w sierpniu, teraz trzeba dbać o to żeby nie psuć atmosfery. Póki co jest średnio, więc panie Robercie, schowaj pan swoje polityczne ambicje do osobnej szuflady i nie mieszaj ich z żużlem, bo spieprzysz i jedno i drugie.