Falubaz awansował do decydującej fazy Ligi Juniorów, więc po raz kolejny była możliwość zobaczenia zawodów tego cyklu w Zielonej Górze. Poziom? Nie było spektakularnych mijanek, ale fajnie, że młodzi żużlowcy mogli sobie trochę pojeździć, a kibice w Winnym Grodzie ponownie obejrzeli zawody inne niż liga. Przyznam, że trybuna „K”, która znów jako jedyna była otwarta, nie sprzyja oglądaniu żużla przez idiotycznie wysoki płot i mnóstwo przeszkadzajek.
Podobnie jak kilka tygodni temu, także teraz w ciągu dnia przeszły opady deszczu. Udało się jednak przygotować tor, na którym juniorzy potrafili sobie poradzić. Głównie przyglądałem się miejscowym zawodnikom i cóż… postępów specjalnych nie widać. Nie wiem w czym tkwi problem, ale wyboru dużego nie ma: albo chodzi o sprzęt, albo o samych chłopaków, albo i jedno i drugie jest do poprawy. Jest pewien poziom, którego ani Kamil Adamczewski, ani Alex Zgardziński przekroczyć nie potrafią, a wrażenie mam, że ich poprzeczka obniżył się wyraźnie. Szkoda, bo jeden z nich jeździć w lidze musi, a drugi powinien być sensowną alternatywą. Tymczasem wychowanek Unii Leszno punktów w ekstralidze zbyt wiele nie zdobywa. Statystyki są nieubłagane. Kamil w 40 wyścigach aż 24 razy nie zdobył punktu, a zaledwie pięciokrotnie przywiózł w wyścigu więcej niż jedno oczko. Średnia biegopunktowa wynosząca 0,650 szału, delikatnie rzecz ujmując, nie robi. Problem polega na tym, że Alex jest zdecydowanie słabszy. Wiem, jest jeszcze bardzo młody, cały czas musi się uczyć, ale nie widać żadnych pozytywnych efektów. Jeździ bardzo pasywnie, a przegrany start jest niestety końcem jego szans. Do tego ma dziwną manierę machania prawą nogą przy wejściu z łuku i mam wrażenie, że głównie na tym się skupia. Drugą rzeczą jest jazda na jednym kole. W ten sposób daleko nie zajedzie.
Uderzyłem w bardzo pesymistyczny ton, ale prawda jest taka, że zielonogórzanie nie mają więcej młodzieżowców. Klaudii Szmaj nie liczę, bo, choć oficjalnie chce tego uniknąć, jest tylko maskotką, a raczej zabawką w rękach miejscowych działaczy. Nawet tak wyśmiewany często klub z Rzeszowa ma więcej młodych wychowanków. Wypada mieć nadzieję, że młodzi chłopacy przygotowywani do zdanie egzaminu na licencję wprowadzą nową jakość, a klub będzie ich wspierał naprawdę, a nie tylko w mediach. Brak Zachodniej Ligi Młodzieżowej jest aż nadto widoczny, ale znikoma ilość imprez młodzieżowych, nie wynikających z centralnego kalendarza, jest problemem ogólnopolskim.
Ładne fotki z wirażu