sobota, 13 grudnia, 2025
spot_img
Strona głównaMoim zdaniemMoje zdanie o... Falubaz - przeszłość, teraźniejszość i przyszłość

Moje zdanie o… Falubaz – przeszłość, teraźniejszość i przyszłość

Dawno nie rozmawialiśmy na poważne tematy.

To fakt. Można byłoby trochę podyskutować w sezonie ogórkowym. Tylko o czym? Daj mi chwilę, niech się zastanowię…

Okresy między sezonami bywają czasem ciekawsze niż walka na torze. Szczególnie tam, gdzie profesjonalizm aż się wylewa – tyle go jest w powietrzu. Tak sobie myślę, że zamiast rozmawiać o kwestiach ogólnych, może warto zahaczyć o temat, który mamy pod nosem?

Falubaz?

Dokładnie. Jak oceniasz zakupy?

Falubaz podpisał kontrakty w zawodnikami z wyższej półki niż wcześniej. Skoro w składzie będzie aż trzech uczestników cyklu Speedway Grand Prix, to zakładam, że jest to wyższa półka nie tylko sportowa, ale także finansowa. Mocniejsi zawodnicy oznaczają jednocześnie podniesienie poziomu oczekiwań.

Czyli nie warto wzmacniać się, żeby nie podnosić oczekiwań?

Nie o to mi chodzi. Po to, żeby podpisywać kontrakty z zawodnikami z wyższej półki, trzeba przede wszystkim mieć właściwe zaplecze, trzeba wiedzieć, jak to wszystko poukładać. To coś, czego nie kupisz. To współpraca zarządu ze sztabem szkoleniowym, wzajemne zaufanie i świadomość, że wszyscy jedziemy na jednym wózku. Jakakolwiek autopromocja bez wiedzy i akceptacji reszty środowiska prowadzi do upadku. To jest klucz. Zresztą jest to jeden z elementów, który bardzo mocno kulał w Falubazie w 2025 roku. Sporo się ostatnio w kwestiach personalnych pozmieniało, więc będzie można zweryfikować, czy poszły za nimi także zmiany mentalne. Słyszałem ostatnio fajne zdanie, że na błędach może uczyć się tylko ten, kto wie, że je popełnia.

A jak ty widzisz przeszłość Falubazu, powiedzmy ostatnie 10 lat, patrząc absolutnie z zewnątrz?

To nie będzie pochlebna opinia. Uważam, że ostatnie 10 lat zostało absolutnie zmarnowane. Minęła euforia po medalach z lat 2009-2013, przyszła weryfikacja, autopromocja prezesa i okręt powoli zaczął tonąć. Miałem wrażenie, że od 2015 roku ten okręt nie miał kapitana. Dryfował z prądem gdzieś pomiędzy pogonią za wizerunkiem, ambicjami politycznymi byłego prezesa, ambicjami politycznymi byłego prezydenta miasta, a ambicjami kibolskimi. Gdzie go zniosło, tam się znalazł. Aż w końcu zakończyło się to spadkiem i dwoma latami w 1. lidze.

Dlaczego wg Ciebie klub zaliczył taki zjazd?

W zasadzie każde zdanie powinien rozpoczynać od słów: „Ja to widzę tak.”. Bo to jest tylko moja opinia, a ja nie wiem czy mam rację. A więc, ja to widzę tak. Klub zaliczył zjazd, bo zwyczajnie przestano się interesować żużel.

Jak to? W klubie żużlowym przestano się interesować żużlem?

Już tłumaczę o co mi chodzi. Kilkanaście lat temu Falubaz był absolutnym pionierem w kwestii marketingu. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu i kreatywności Klubu Kibica, Falubaz był najlepiej rozpoznawalnym klubem żużlowym w Polsce, wśród ludzi, którzy nie interesowali się speedwayem. Jeszcze przed przyjściem sukcesów sportowych, jako pierwszy klub zaczął rozprowadzać gadżety, dobrej jakości, dobrze przygotowane graficznie, z wykorzystaniem charakterystycznych barw. Serial „39,5”. Potem było słynne hasło „Tylko Falubaz” rozwinięte przez gorzowskich kibiców na Stadionie im. Edwarda Jancarza. Działania marketingowe, fundacje, współpraca z klubem z Wolfslake, chyba w ramach jakiegoś programu wspartego z dofinansowania, program Lotto z Piotrem Protasiewiczem i Klaudią Szmaj. To tylko kilka przykładów, bo było tego mnóstwo. Do tego doszedł klub piłkarski, szkółka piłkarska. Żużel schodził coraz niżej w hierarchii ważności. Niby tyle się działo, a w klubie jeździło coraz mniej wychowanków, coraz mniej adeptów było szkolonych, a prawdziwych szans na jazdę po zdaniu egzaminu nie dostał właściwie nikt. Klub niespecjalnie starał się o ich rozwój, nie organizował dodatkowych startów. Gdy zaczęło brakować pieniędzy na ogarnięcie całego wielkiego przedsięwzięcia pod nazwą „Falubaz”, okazało się, że wycofują się miejscowi przedsiębiorcy, którzy nie chcą finansować prywatnego cyrku. Kibice raz są, raz ich nie ma, w zależności od wyników. Okazało się, że tak naprawdę pod tym atrakcyjnym opakowaniem jest żużlowa wydmuszka.

No ale próbowano coś robić?

Tak, ale wg mnie to były działania bez planu. Takie na tu i teraz. Nikt nie myślał o przyszłości, bo liczył się wynik. Kupowano więc nowych młodzieżowców, a wychowankowie kończyli przygodę z żużlem, będąc jeszcze w wieku juniora. Próbowano kupować wynik, ale inni kupowali skuteczniej.

Ale co jest dziwnego w tym, że liczy się „tu i teraz”? Przecież chodzi o wynik właśnie tu i teraz.

Tak, to bardzo smutne. Klub nie zadbał o starych kibiców. Nie chodzi mi o kiboli, tylko o zwyczajnych kibiców. Postawiono na nowych, którzy w imię uczestnictwa w wielkim żużlowym świecie byli w stanie zapłacić więcej. Dziś byli, jutro byli, a pojutrze… Na pewno nie było ich wczoraj. Wg mnie brak kibiców, którzy potrafią wnieść coś więcej niż ubranie się w jednakowe koszulki i szaliki. Brak zainteresowania szkoleniem, brak zainteresowania speedwayem, jako dyscypliną. Potrzeba czasu, gdy ograniczy się oczekiwania. A tego wszystkiego nie ma. Zwykli kibice najczęściej interesują się dokładnie tym, co jest potrzebne grupie prowadzącej tzw. doping zorganizowany.

To moje subiektywne spostrzeżenie. Być może błędne. Mam wrażenie, że kibice, którzy rozpoczęli przygodę z ligowym speedwayem w ciągu ostatnich kilku lat uważają, że kibicowanie właśnie tak powinno wyglądać. I trafiają do kibolskiej bański, bez której nie potrafią odnaleźć się na stadionie, bo żużel jako taki niespecjalnie ich interesuje. Jeśli zabraknie tzw. dopingu zorganizowanego, to kibice znikną. Wg mnie to jest ogromny problem Falubazu, o którym nikt nie mówi. Weryfikacja polega na tym, że dużo ludzi na stadionie oznacza, że jest dobrze. A to nie do końca jest takie proste przełożenie. Wiele działań na „tu i teraz” w klubie wynikało z braku zaufania do kibiców, ze strachu, że nie przyjdą.

Sporo zostało napisane, a myśmy jeszcze w ogóle nie zahaczyli o przyszłość.

Wciąż nie potrafię określić, czy to, co dzieje się od 3 miesięcy wokół Falubazu jest zakończeniem pewnego etapu i rozpoczęciem budowania klubu niemalże od nowa, czy jest to dalsze dryfowanie, bez żadnej kontroli i pomysłu na przyszłość.

Czy chodzi o rozwój klubu i drużyny, czy tylko starcie biznesu z polityką weszło na inny poziom? Nie znam dziś odpowiedzi na to pytanie. Są działania, które mogę przypisać zarówno do jednej, jak i drugiej części pytania.

Może najpierw postaraj się po swojemu podsumować ostatni rok w kwestiach czysto sportowych, bez odniesień do dalszej przeszłości.

Drużyna utrzymała się co prawda bez większego problemu, ale spory niesmak po sezonie pozostał. Liga podzieliła się na trzy części: czołowa trójka walcząca o medale, dwóch średniaków starających się o przedłużenie sezonu i trzy najsłabsze ekipy, które bardziej walczyły z własnymi problemami niż z rywalami. Falubaz był w grupie dwóch średniaków i okazał się tym słabszym, przegrywając dwumecz z GKM-em Grudziądz 0:2, a w małych punktach 72:108. Czyli najważniejszą potyczkę oddano właściwie bez walki. Do tego przegrana w Gorzowie z jedną ze słabszych ekip.

Ale środek sezonu zasadniczego był świetny.

Bo Falubaz rywalizował z najsłabszymi. Mimo kilku zwycięstw z rzędu nie zbudowano żadnego morale drużyny. To właśnie pokazuje jak wielką klęską był sezon.

A z czego wg Ciebie wynikał tak kiepski wynik?

Z dokładnie tego samego, o czym wspominałem wcześniej. Ze skupienia wyłącznie na „tu i teraz”. Wyglądało to tak, jakby ktoś inny negocjował kontrakty, ktoś inny ustalał skład, a zupełnie ktoś inny decydował lub chciał decydować o roszadach podczas meczu. Nie było w tym żadnej spójności. Postawiono na zawodników, którzy na początku sezonu startowali wyłącznie w Polsce, więc siłą rzeczy testowali sprzęt w polskiej lidze. Bo gdzie indziej mogli to robić? Zaczęła jeździć Szwecja, zaczął lepiej jeździć Leon Madsen. GKM postawił na kilku zawodników, którzy jeździli w Anglii, więc przełożyło się to na lepszy wynik. To jest dla mnie tak oczywiste, że aż głupio takie rzeczy tłumaczyć.

Jeśli chodzi o Leona Madsena, to wiadomo było, że Falubaz nie jest głównym celem Duńczyka. Falubaz był narzędziem, czyli środkiem do osiągnięcia celu. Celem był awans do cyklu Speedway Grand Prix i jest to absolutnie naturalne zachowanie, bo ogromna większość żużlowców to wybitni indywidualiści. Cała reszta, to bajki opowiadane na potrzeby kibiców, którzy i tak niewiele z tego rozumieją.

Dobra, początek sezonu to jedno. A reszta?

Środek był bardzo dobry, bo rywale byli słabi. Nie zbudowano niczego na tej podstawie. Wspomniałem o tym. Gdy przyszła kwestia weryfikacji z silniejszymi, pokazana została cała niemoc Falubazu. Jeśli w zespole jest jeden zarabiający dużo więcej, jeśli nie wywiązuje się ze swoich obowiązków, a mimo to nie ponosi z tego tytułu w zasadzie żadnych konsekwencji, to jak chcesz zbudować atmosferę i drużynę? Jeśli menadżer nie może odsunąć od jazdy słabo jadącej gwiazdy, to raczej nie jest to sytuacja motywująca dla reszty. I trudno tutaj obwiniać Piotra Protasiewicza, bo sytuacja prawdopodobnie wynikała z podpisanego kontraktu, na który Piotr nie miał żadnego wpływu. To jest kwestia, o której wspominałem wcześniej.

Wygrał na tym Damian Ratajczak, bo – dzięki absolutnemu brakowi juniorów i odpowiednio zmotywowanych zawodników U24 – mógł jeździć więcej. Co ważniejsze, miał w zasadzie pewność pięciu lub nawet sześciu startów i to zbudowało formę, której przecież na początku sezonu nie było. To wszystko przyszło później, gdy okazało się, że Falubaz jest wydmuszką drużyny. Na początku sezonu Damian miotał się po torze, a z jego jazdy nic nie wynikało. Byłem w Łodzi na kwalifikacjach IMP i bardzo kiepsko to wyglądało. Sezon jeszcze dobrze się nie zaczął, a on odpadł z rywalizacji o IMŚJ czy IMP, więc indywidualnie rok był dla niego absolutnie stracony.

Ale w lidze Damian Ratajczak faktycznie miał bardzo dobry sezon.

Z tym bardzo dobrym, to bym nie przesadzał. Wcześniej w Lesznie musiał walczyć o skład, bo nie miał pewności, że pojedzie więcej niż trzy biegi. Z tego co widziałem, nie jest to zawodnik, którego motywuje rywalizacja o skład. Tutaj niestety problem polega także na tym, że niemal każdy upadek, to kontuzja. Myślę, że niewielu zwraca na takie rzeczy uwagę, ale Damian właściwie w ogóle nie startował poza Polską. Jedynie występ w Macon (dzień później miał upadek na próbie toru i przerwę w startach) oraz Zlata Stuha, po niemalże miesięcznej przerwie w jeździe. Tego absolutnie nie potrafię zrozumieć ani w kontekście jego rozwoju, ani w kontekście Falubazu?

To znaczy?

Falubaz zakończył rozgrywki pod koniec sierpnia i niczego dalej już nie pociągnięto. Oprócz odgórnych IMP w klasie 250/500R nie zorganizowano już żadnych innych zawodów. A przecież aż się prosiło o Memoriał Rycerzy Speedwaya. O próbie przywrócenia Turnieju Winobraniowego nawet nie ma co wspominać. Nie wiem czy Damian szukał startów, ale na pewno nigdzie nie występował. Potem po przerwie SGP2 i… kolejna kontuzja.

Koniec sezonu, to zjazd klubu po równi pochyłej.

Dokładnie. W kiepskiej atmosferze rozstano się z Piotrem Protasiewiczem, a Jarosław Hampel turniej pożegnalny zorganizował w Lublinie.

Potem cyrki wokół akcjonariatu spółki ZKŻ SSA pokazały, że może być jeszcze gorzej. Absurd goni absurd. Właściciel 51% akcji nagle rezygnuje z nich. Miasto, które miało sprzedać pakiet 34% nie potrafi wyjść z twarzą z tego, że nieoczekiwanie zostało największym akcjonariuszem. Prezes klubu oczekuje większego wsparcia od miasta, tak jakby mieszkańcy mieli obowiązek utrzymywać prywatny podmiot, płacący grube miliony zawodnikom, którzy z miastem nie mają nic wspólnego. Były właściciel 51% akcji mówi, że zostawia klub w bardzo dobrej kondycji finansowej, a jednocześnie nie zostaje opłacony transfer Damiana Ratajczaka, który przy wydatkach klubowych stanowi kilka procent budżetu. Z klubem żegna się toromistrz. Gdzie jest granica sensowności działania klubu żużlowego w Zielonej Górze?

Z jednej strony pożegnano wszystkie osoby mające związek z byłym prezydentem Zielonej Góry Januszem Kubickim oraz byłym prezesem Robertem Dowhanem, a przynajmniej w ten sposób widzę odejście Piotra Protasiewicza i Kamila Kawickiego. Namówiono do współpracy Aleksandra Janasa – człowieka z ogromnym doświadczeniem i autorytetem. W klubie pozostaje Grzegorz Walasek, dzięki czemu rola menadżera oraz dyrektora sportowego będą rozdzielone. To wskazywałoby na próbę budowania nowej jakości. Z drugiej strony jednak wciąż oczekiwanie większego zaangażowania od miasta pokazywałoby, że nie ma pomysłu na finansowanie tej zabawy, więc mentalnie możemy być wciąż w tym samym miejscu.

Swoją drogą może warto byłoby popytać lokalnych przedsiębiorców, dlaczego niespecjalnie chcą wspierać ten klub. Nie znam się, więc mogę się wypowiedzieć. Wg mnie zniechęcenie sięga kilkunastu lat wstecz, a kwestia dotyczy m.in. bezsensowności wspierania towarzystwa wzajemnej adoracji. Na końcu okazywało się, że zwycięzcami są ludzie pracujący w klubie, z prezesem na czele. To tylko moja hipoteza, jako zwyczajnego kibica, który żył sprawami Falubazu przez wiele lat.

Pozostaje jeszcze kwestia kibiców, którzy mocno podzielili się, a przynajmniej tak wynikało z wpisów na różnego rodzaju forach. Spora grupa zapowiadała, że nie zapłaci za karnety po odejściu P. Protasiewcza. Z reguły ci sami domagali się odejścia prezesa klubu. Może faktycznie ta część ludzi tak uważa, może nie. Kibice są bardzo ważnym, a jednocześnie coraz bardziej nieprzewidywalnym elementem całej układanki.

Masz w ogóle cokolwiek pozytywnego do przekazania?

Ucieszyłem się, że Kacper Witrykus dostał zgodę na bodajże dwa czy trzy zagraniczne starty. To jest bardzo utalentowany chłopak i mam nadzieję, że jego talent nie zostanie zmarnowany.

Są jacyś wychowankowie?

Tak są. We wszystkich klasach. Problem polega na tym, że po zdaniu egzaminu na licencję „Ż” i przejściu pod skrzydła pierwszej drużyny są kompletnie pomijani. Klub nie szuka dla nich okazji do startów. Wiesz, że Falubaz jest jedynym klubem ekstraligowym, którego wychowankowie nie wystartowali w rozgrywkach Ekstraligi? Żenujące, prawda? Wiesz, że Rafałowi Sękowskiemu, który zdał egzamin na licencję „Ż” na początku sierpnia, klub nawet nie wykupił licencji i nie zgłosił go do startów? Żenujące, prawda? Wiesz, że Falubaz był jedynym klubem, który w większości meczów nie wystawił wychowanka w Ekstralidze U24? Żenujące, prawda?

Aż zaniemówiłem. Nie wiem, jak to skomentować. W tym kontekście starania o minitor brzmią jak bardzo nieśmieszny żart.

Nie ma co komentować. Trzeba po prostu dawać chłopakom szansę, a nie używać ich jako narzędzia do pozyskania środków z miasta.

Jeśli chodzi o minitor, to sprawa wynika głównie z nacisków centrali. Do tej pory, czyli przez ostatnie kilka lat, klub niczego w tym kierunku nie zrobił, bo to miało przełożenia na pierwszą drużynę.

Chciałbym, żeby treningowy minitor powstał, ale chciałbym, że on powstał z prawdziwej potrzeby szkolenia, a nie wyłącznie z nacisków działaczy Ekstraligi Żużlowej.

Uda się w Falubazie coś zbudować?

Paradoksalnie wobec wszystkiego, co powiedziałem wcześniej – tak. Jest taka szansa. W klubie pojawił się pan Aleksander Janas, jest Grzegorz Walasek. Jest niezły skład, jest praca z adeptami i mam nadzieję, że wychowankowie będą wreszcie otrzymywać szansę, Podpisano absolutnie rewelacyjne kontrakty z Williamem Cairnsem, Villadsem Pedersenem i Slaterem Lightcapem. Do tego w klubie pozostaje Mitchell McDiarmid. Fajnie byłoby, że ci chłopacy nauczyli się polskich torów, a za 2-3 lata będą trzęśli tą ligą. Jest jeszcze wspomniany Damian Ratajczak – chłopak z ogromnym potencjałem, ale potrzebujący zaufania i wiary we własne możliwości.

To wszystko nie jest łatwe do poskładania, ale możliwe. I tego życzę

Ależ optymistyczny akcent!!!

Chciałbym, żeby w tym klubie powstał wreszcie plan na 3 – 5 lat do przodu. Nie tylko w kwestii pierwszej drużyny, ale w kwestii całości.

Poprzedni artykuł
POWIĄZANE ARTYKUŁY

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Informacje

Nowy terminarz żużlowy

W ramach przygotowań do nowego sezonu testuję nowy terminarz. Na razie są tam umieszczone imprezy, które zaplanowano na torach lodowych, bo takie są aktualnie...

Zmiany w Falubazie

Grzegorz Walasek i Aleksander Janas zostali ogłoszeni jako sztab szkoleniowy Falubazu. Pan Grzegorz poprowadzi drużynę w Ekstralidze, a pan Aleksander będzie dyrektor sportowy Falubazu. Uważam,...

Teterow Bergringrenneen powraca

Dobra informacja z Teterow. Wybrany został nowy zarząd klubu. Wiadomo już, że w przyszłoroczne Zielone Świątku wraca do życia tradycyjny turniej Teterow Bergringrenneen. W...

Polacy zagranicą – 11-12 października

W sobotę 11 października w Lipsku odbędzie się impreza z okazji 50-lecia miejscowego klubu. Początek o godz. 14:00. W turnieju klasycznego speedwaya wystartuje 12...