Za nami dopiero trzy kolejki ekstraligowe, a właściwie już wykrystalizowała się grupa walcząca o coś więcej i ta walcząca o utrzymania. Wiadomo, że jeszcze wiele może się zmienić, bo każdy z zespołów może zdobyć aż 29 punktów, a mimo wszystko mam wrażenie, że jakoś wiele się jednak nie zmieni. Co może okazać się decydujące? Chyba niestety kontuzje.
Mimo że sezon trwa zaledwie półtora miesiąca, kilka drużyn już odczuwa skutki urazów. Włókniarz występował bez Grigorija Łaguty i Michaela Jepsena Jensena, a Unibax bez Emila Sajfutdinowa i Darcy’ego Warda. Niedawno do poszkodowanych dołączył Kenneth Bjerre z Unii Leszno. W sporcie jest jednak tak, że nieszczęście jednego jest okazją na występy dla drugiego zawodnika. Tak więc „Lwy”- mogły sprawdzić dyspozycję Mirosława Jabłońskiego i Rafała Szombierskiego (ten pierwszy pewnie nieprędko otrzyma kolejną szansę), a torunianie mogli się przekonać, że Wiktor Kułakow też potrafi punktować. Kto wie czy wobec różnicy zdań pomiędzy Darcy Wardem i klubem, młody Rosjanin nie otrzyma więcej szans na jazdę. „Kangur” nie pojedzie w najbliższym meczu z powodu kontuzji kolana, ale coś mi się widzi, że podwyżka była całkiem skutecznym środkiem przeciwbólowym.
W niedzielę Unibax pojechał w Zielonej Górze w teoretycznie najsilniejszym składzie, choć nie wiem po co wstawiano Emila Sajfutdinowa, skoro nie jest w pełni sił. Z drugiej strony Emil pojechał dwa dni później w Szwecji. Efekt jego jazdy był podobny. W sobotę w Landshut wreszcie udało mu się wygrać wyścig i to nawet dwa razy. Znając życie, to właśnie zawody w Niemczech były powodem jego wcześniejszego powrotu na tor. W sumie jest to problem zarządu klubu z Torunia. Cóż, jeśli wydaje się pieniądze na gwiazdy, a nie zatrudnia się menadżera, to efekt jest taki, a nie inny. Wiem, wiem. Jest tam menadżer, tylko do parkingu nie może wchodzić. Nie ma się co czarować. Obecność Sławomira Kryjoma i jego pozycja w klubie jest ściśle powiązana z rolą jaką odgrywa w cyklu SEC. Teraz czeka „Anioły” kolejny test i chyba najtrudniejszy, bo przyjeżdża niepokonany lider. Na swoim torze coś powinien zapunktować Tomasz Gollob, a inni może dołożą, a może nie. Jeżeli po raz trzeci wicemistrzowie Polski poniosą porażkę, to sezon dla nich właściwie się skończy. Zawodników nie będzie interesowało czy drużyna się utrzyma w ekstralidze, bo i tak kończą się im kontrakty. Dlatego lepiej już teraz wykorzystać kontuzje (albo brak atmosfery) i postawić na młodych. Po sezonie odejdzie sponsor, za nim pewnie podąży menadżer, żużlowcy sprawdzą czy faktury są zapłacone i zamkną drzwi. Ale ktoś tam zostanie i dobrze byłoby, gdyby jednak nie budowano wszystkiego od nowa. Tak to już niestety jest ze sponsorami, szczególnie tymi, dla których wyłożenie pieniędzy jest kolejną inwestycją. Nie wierzę, że pan Roman Karkosik nic nie zarobił przez te osiem lat obecności w żużlu.
Za wiele nie spodziewam się już Wybrzeżu Gdańsk. Nie zdziwię się, jeśli punkty zdobyte w pierwszej kolejce, będą ostatnimi. Oby tylko swoją postawą nie zrobili krzywdy innym. Finansowej oczywiście. Nie wiem co się dzieje ze Spartą. Skład na papierze mocniejszy, a efektów nie widać. Jedno szczęśliwie zdobyte oczko przy dwóch meczach na swoim torze, to zdecydowanie za mało. Może zbyt wygórowane były oczekiwania? Może ta papierowa siła nieco uśpiła poszczególnych zawodników? Zobaczymy w drugiej części sezonu, bo wtedy wrocławianie z reguły nabierają rozpędu.
Rozpędu powinni też nabrać częstochowianie (o ile Łaguta porozumie się z klubem w sprawach finansowych), którzy świetnie trafili z Peterem Kildemandem, gorzowianie, pomimo batów otrzymanych w Tarnowie, i leszczynianie. Bardzo rozpędzona jest Unia Tarnów (podobnie jak „Byki” w 2010 roku, gdy wszyscy w jednym sezonie trafili z formą), a Falubaz coraz lepiej wygląda od strony atmosfery w drużynie. Co do zielonogórzan, to z poważniejszą oceną trochę się wstrzymam. Co prawda dwa ostatnie mecze pojechali dobrze, ale pamiętać należy o osłabieniach rywali. Pojedynek w Lesznie może być dobrą weryfikacją.