Znów mamy zwrot o 180 stopni. Nagle Jarek Hampel przestraszył się, że przegiął i usłyszawszy o zaawansowanych rozmowach pomiędzy Falubazem i Emilem Sajfutdinowem podkulił ogon i zaakceptował warunki zielonogórskiego klubu, odrzucając atrakcyjniejszą ofertę z Rzeszowa. Taki wniosek można wysnuć, gdy czyta się kolejne stuprocentowo pewne informacje pochodzące z jedynie słusznego źródła.
Powszechnie mówi się, że Przegląd Sportowy rzucił nowym newsem o żużlu. Ale przecież autorem jest konkretna osoba i to ona generuje te wszystkie mniej lub bardziej prawdziwe wiadomości. Gdy publikuje się właściwie codziennie kolejną wersję wydarzeń, to któraś z nich siłą rzeczy musi się sprawdzić, co nie oznacza oczywiście, że samo źródło jest pewne. Internetowa witryna najpopularniejszego polskiego dziennika sportowego, to pikuś w porównaniu z blogiem pana redaktora. Z kolei blog zawiera komentarze pod kolejnymi wpisami i czytanie przemyśleń kibiców jest dopiero perełką. Polecam. Warto przy okazji przygotować sobie jakieś piwko dla lepszego zrozumienia o co chodzi poszczególnym użytkownikom. Bezgraniczna ufność w wiedzę autora bloga przypomina mi sytuację, gdy kilka lat temu jakaś babcia z Podkarpacia zadzwoniła do toruńskiej rozgłośni z pytaniem na kogo ma głosować w wyborach i naprawdę wierzyła, że ojciec dyrektor zna wszystkich kandydatów w całej Polsce.
Nie wiem na co liczą ludzie traktujący pana redaktora jako wyrocznię i jedyne wiarygodne źródło informacji, ale z zamieszczanych pytań wnioskuję, że oni naprawdę wierzą w to wszystko co zostanie tam przedstawione. I nic to, że wczoraj w Falubazie był Emil, a w Rzeszowie Jarek. Dziś jak gdyby nigdy nic pisane są rzeczy przeczące tym wczorajszym. Ba, przecież od razu wiadomo było, że wczorajsza informacja, to był zwykły podsyf jednego z klubów, żeby przechytrzyć konkurencję. Dziś jest to oczywista oczywistość i oczywiście pan redaktor dobrze o tym wiedział. A że napisał coś innego? Zawsze można określić sytuację jako szeroko pojęty „nagły zwrot”, w którym rzecz jasna nasza gwiazda miała swój udział. Zupełnie rozwalił mnie tekst, że nie było możliwości powrotu Tomasza Golloba do Bydgoszczy, a wszystkie wpisy na ten temat były tylko po to, żeby nie dołować jeszcze bardziej kibiców Polonii.
Nie wiem czy tylko ja tak mam, ale coś mi się widzi, że ktoś próbuje robić idiotów z nas kibiców i okazuje się, że nie jest to takie trudne. Podobnie robi mistrzyni telenowel, dowolnie kształtując światopogląd ludzi uzależnionych od jej produkcji, uzurpujących sobie prawo do oceniania niczym Bóg, który z bohaterów jest dobry, a który zły, choć wszystko jest tylko i wyłącznie zależnie od focha scenarzysty. Tak jak w ciągu pięciu minut można w telenoweli zmienić rzeczywistość robiąc z porządnego człowieka gnoja albo kogoś wybielić i zrobić jeszcze większy zamęt w głowach, tak samo jednym artykułem o wydumanych kontraktach można wprowadzić chaos w umysłach ludzi nie mających ważniejszych spraw na głowie, tudzież nie mających żadnego ważniejszego celu w swoim życiu. Czy naprawdę jest takie ważne kiedy dowiemy się o wynikach rozmów? Co za różnica czy skład poznam 120 dni przed rozpoczęciem rozgrywek czy dwa tygodnie później? Przecież i tak nie mam na to żadnego wpływu, a jeśli dożyję, to i tak w przeciągu dziesięciu najbliższych dni będę znał wszystkie rozstrzygnięcia bez łaski pana dziennikarza.
Mam wrażenie, że spora część tych sensacyjnych przecieków jest kontrolowana. Tyle tylko, że nie przez autora artykułów, ale przez działaczy chcących osiągnąć w ten sposób jakiś swój cel. Przyznam, że sam też dałem się w jakiś sposób wkręcić w tą karuzelę, ale zbyt duża ilość stuprocentowych informacji dezaktualizujących się następnego dnia dość skutecznie mnie wyleczyła. Zamiast to śledzić, lepiej poczytać sobie jakąś książkę. Internet to fajna sprawa, tylko wciąż trzeba się uczyć filtrować docierające do nas informacje. Szczególnie te stuprocentowo pewne.