Dzikie karty na sezon 2018 zostały przyznane. Status stałych uczestników przyszłorocznego cyklu otrzymali Greg Hancock, Nicki Pedersen, Chris Holder oraz Martin Vaculik. Większości nominacji można było się spodziewać, choć przyznam uczciwie, że nie są to kandydatury, które jakoś szczególnie odmienią cykl Speedway Grand Prix. Znając pełną stawkę mającą walczyć o mistrzostwo świata w przyszłym roku można podsumować to co działo się w zakończonym właśnie sezonie.
Czytaj więcej
Greg Hancock
PoGrandPrixowe spostrzeżenia
Tegoroczne gorzowskie zawody cyklu Speedway Grand Prix przeszły do historii. Jakie były? Na ten temat można przeczytać wiele opinii, przy czym zdecydowana większość z nich wyraża niezadowolenie z powodu nudy, która spowodowana była niewłaściwym przygotowaniem toru. Walki faktycznie było jak na lekarstwo, jednak zaskoczyła mnie ta niemalże zgodność w ocenie jakości turnieju.
Czytaj więcej
Negatywna spuścizna po 2016 roku
Mamy trzecią dekadę stycznia, więc można uznać, że połowa przerwy między sezonami minęła. Czyli jest już z górki. Kluby co prawda nie mają jeszcze licencji bezwarunkowych na starty w lidze, ale w większości przypadków kwestia dotyczy wymiany band. Niemniej jednak jest kilka spraw z ubiegłego roku, które wciąż się ciągną, a zostały stworzone w dużej mierze przez samo środowisko żużlowe.
Czytaj więcej
Memoriał Luboša Tomíčka w Pradze
Tor w Pradze jest jednym z tych obiektów, które chciałem w tym roku odwiedzić. Najlepiej obsadzonymi zawodami rozgrywanymi na stadionie Markéta jest oczywiście turniej z cyklu Speedway Grand Prix, ale udziałem w tymże nie jestem zainteresowany. Z kolei co roku, dzień po słynnej Zlatej Prilbie, przyjeżdżają tu żużlowcy, aby uczestniczyć w Memoriale Luboša Tomíčka, bowiem żużlowiec ten zmarł w wyniku obrażeń odniesionych w 1968 roku właśnie w Pardubicach. Od 1969 roku rozgrywany jest turniej na jego cześć.
Czytaj więcej
Grzegorze i próba przywrócenia normalności
Zmienia się żużlowa rzeczywistość w naszym kraju, choć jest to niestety tylko efekt złych rzeczy, które miały tu miejsce. Najwidoczniej musiało dojść do paranoi, jaką mogliśmy zobaczyć „dzięki” klubom z Częstochowy i Gdańska i wyrzucenia tychże klubów na samo dno, żeby zaczęło się wreszcie zmieniać podejście działaczy i samych żużlowców. Pociąg do normalności, choć kilkanaście lat spóźniony ma jednak szansę na dojechanie w ciągu kilku najbliżsych sezonów do stacji końcowej. Oby tylko znów nie przestawiono po drodze zwrotnicy.
Czytaj więcej