Mamy trzecią dekadę stycznia, więc można uznać, że połowa przerwy między sezonami minęła. Czyli jest już z górki. Kluby co prawda nie mają jeszcze licencji bezwarunkowych na starty w lidze, ale w większości przypadków kwestia dotyczy wymiany band. Niemniej jednak jest kilka spraw z ubiegłego roku, które wciąż się ciągną, a zostały stworzone w dużej mierze przez samo środowisko żużlowe.
Ta najsmutniejsza kwestia dotyczy oczywiście wypadku w Rybniku i śmierci Krystiana Rempały. Jak zawsze w takich przypadkach prokurator sprawdza czy nie doszło do złamania prawa, jednak po raz pierwszy chyba toczy się śledztwo – z powództwa Jacka Rempały. Sprawa przeciągana była strasznie długo, tak jakby nikt nie chciał przyznać tego, co wydawało się oczywiste. Wypadki na żużlu zdarzały się i będą się zdarzać, bo to jest sport ekstremalny. I każdy kto wsiada na motocykl bez hamulców ma tego świadomość. W tym konkretnym przypadku wydaje się, że próba udowodnienia, iż prawidłowo zapięty kask może spaść sobie z głowy jak czapka, była z góry skazana na porażkę. W sieci można znaleźć zdjęcie, które nie pozostawia żadnego pola do interpretacji. Dlaczego potrzeba było tylu miesięcy, żeby stwierdzić, że kask nie był zapięty? Czasem będąc na stadionie da się zauważyć rzeczy, których nie uchwyci kamera. Podczas sparingu w Zielonej Górze robiłem zdjęcia. Po powiększeniu zobaczyłem, że wtedy także Krystian jeździł w nieprawidłowo zapiętym kasku.
W Stralsundzie, podczas finału DMEJ, obserwowałem zachowanie zawodników w parkingu. Kacper Woryna był kapitanem naszej reprezentacji, rozmawiał normalnie z kolegami z drużyny i wtedy zobaczyłem, że środowisko żużlowe w żaden sposób go nie wykluczyło. Było, minęło, życie toczy się dalej. Jednocześnie Jacek Rempała został odsunięty na dalszy tor, choć to wrażenie mam tylko z mediów. Już wówczas zaczęły mi się nasuwać wnioski, że najwyraźniej to właśnie środowisko, wiedząc więcej od przeciętnego kibica czy forumowego krzykacza, po cichu wydało swój werdykt. Próba sądowej walki nie przyniesie najprawdopodobniej żadnego rezultatu, za to żużel pojawił się w mediach, które normalnie nie interesują się tą dyscypliną, za wyjątkiem medali lub wypadków.
Wielka porcja pomyj została wylana na Grega Hancocka po tym jak mając zapewniony tytuł mistrza świata pomógł swojemu koledze z teamu Monster, przepuszczając go przed samą metą. Czy było to zgodne z duchem sportu? Zdecydowanie nie. Ale czy pisanie iluś artykułów na ten temat, przedstawienie Amerykanina jako oszusta, kombinatora i egoisty, celowe wywoływanie negatywnych emocji wśród ludzi tylko po to, żeby nabić kolejne odsłony (czyli kolejne wpływy z reklam) jest w porządku? Dlaczego nie potraktowano w ten sposób innego zawodnika teamu Monster Pawła Przedpełskiego, choć zrobił dokładnie to samo w Gdańsku i to przeciwko swojemu koledze z reprezentacji? Klasyczna filozofia Kalego. Dlaczego ten sam portal pisze teraz, że Patryk Dudek będzie w jednym teamie z mistrzem świata, traktując to jako wyróżnienie? Bo chodzi o naszego rodaka.
Kolejną kwestią, która powraca jest gorzowski finał DMP. Gospodarze święto żużla zamienili w walkę z torem, której o mało nie przegrali. Nawierzchnia zawierająca zbyt dużo glinki, będąca spadkiem po Czesławie Czernicki, sama w sobie była po prostu zła. Ale sposób jej przygotowania na finał powinien skutkować walkowerem dla gości. Niestety, polski żużel dbający o dobre imię, emocje, kibiców nie mógł w ten sposób postąpić. Zaryzykowano więc zdrowiem zawodników, choć tyle się mówi o bezpieczeństwie. Był sędzia, był komisarz toru, był przewodniczący jury zawodów. Żaden z nich niczego nie zauważył, tylko ocena toru była zaniżona. Kompletna paranoja.
Znów zwycięzca I ligi nie mógł awansować do ekstraligi, bo nie jest to polska drużyna. Tak jakby dopuszczając łotewski zespół nikt o tym nie wiedział. Na potwierdzenie słuszności podjętej decyzji przytaczane są różne przepisy. Ale przecież wszyscy dobrze wiemy, że interesu w uczestnictwie Lokomotivu Daugavpils w ekstralidze nie mają przede wszystkim sponsorzy rozgrywek, czyli PGE oraz nc+. Zamiast Łotyszy w ekstralidze pojedzie więc Włókniarz Częstochowa, czyli drużyna, która zajęła… trzecie miejsce. Zobaczymy czy podwyższy to poziom najlepszej żużlowej ligi świata?