W niedzielę pierwsze w tym sezonie lubuskie derby. Nie wyczuwam na razie emocji większych niż podczas innego spotkania. Może przyjdą dopiero w niedzielę. Faktem jest, że oba zespoły mają praktycznie pewny awans do pierwszej szóstki, więc w grę może wchodzić albo prestiż, albo… dbanie o przyszłoroczny KSM.
To drugie rozwiązanie mogłoby źle wpłynąć na reakcję kibiców, bo dla fanów nie ma przecież ważniejszych spotkań niż derby, niezależnie od okoliczności. Tyle, że zielonogórzanie nic nie muszą udowadniać – jadą przecież z mocnym rywalem na wyjeździe i choć przegranej nie można zakładać, to jednak trzeba się z nią liczyć, bo na chwilę obecną siła Stali jest większa niż w poprzednim sezonie. Już w ubiegłym roku pisałem, że najważniejsza rzeczą podczas rundy zasadniczej (oprócz oczywiście wywalczenia awansu do szóstki) jest zachowanie dobrej atmosfery w drużynie, bo to procentuje w decydującej fazie rozgrywek. Nie chciałbym się czepiać, ale wydaje mi się, że właśnie to zaważyło na dotychczasowych wynikach gorzowskiego klubu za rządów p. Komarnickiego.
Myślę, że nie będzie żadnych kombinacji z torem, bo takowych w Gorzowie ostatnio się nie stosuje, więc żużlowcy stworzą naprawdę fajne widowisko. I chyba o to przede wszystkim chodzi. Czasem przegrana po dobrym meczu i walce daje więcej satysfakcji niż wymuszone czy wykombinowane zwycięstwo. Zielonogórscy kibice w liczbie pewnie dwóch – trzech tysięcy w końcu zobaczą nie tylko tramwaj, ale także prawdziwą mijankę. Póki co na naszym podobno zajebiście przebudowanym obiekcie wciąż wieje nudą, co dowodzi, że jednak zmiana geometrii i pochylenie łuków nie do końca było potrzebne. Cóż, nie ma co marudzić, lepiej zająć się pozytywniejszymi rzeczami.
Gorzowianie może nie stanowią monolitu, ale jednak w końcu dysponują solidną drugą linią i parą dobrych młodzieżowców. Na swoim torze jadą na razie dobrze. Co prawda Falubaz jest silniejszą drużyną niż Włókniarz czy Unia Leszno, jednak według mnie to gospodarze są zdecydowanymi faworytami pojedynku. Głupio to może brzmi jeśli weźmie się pod uwagę dorobek punktowy obu ekip, jednak na razie zielonogórzanie nie ścigali się z naprawdę silnym przeciwnikiem. Przy całym szacunku Włókniarz, Unia Tarnów, Sparta czy osłabiony brakiem dwóch czołowych żużlowców Unibax nie są dla mnie rywalami potrafiącymi poważnie zagrozić Falubazowi. Niedzielny pojedynek traktuję bardziej jako pierwszy prawdziwy sprawdzian niż mecz o wysoką stawkę. Póki co wiadomo, że można liczyć na Andreasa Jonssona, Piotra Protasiewicza i Grega Hancocka, natomiast pozostali jeżdżą różnie. Zadanie Jonasa Davidssona i Rafał Dobruckiego jest niezmienne – wygrywać z drugimi zawodnikami z pary rywali. Poza meczem w Częstochowie wg mnie na razie lepiej prezentuje się w tym względzie Szwed, co nie oznacza, że nie może pojechać lepiej. Nie liczę na zbyt wiele ze strony naszych juniorów. Patrykowi Dudkowi wyraźnie brakuje pewności, więc nie ma sensu teraz wymagać od niego większych zdobyczy. Jak dojdzie do siebie, to wtedy pokaże na co go stać, a na razie potrzebuje przede wszystkim spokoju. Adam Strzelec robi do tej pory więcej niż od niego oczekiwano. Jeśli zdarzy się nawet mecz bez zdobyczy, to trzeba pamiętać, że wciąż się jeszcze uczy speedway’a. Widać zresztą po reakcji zielonogórskich kibiców, że doceniają dotychczasowe postępy Adasia.
Myślę, że jeśli na którymś z zespołów ciąży presja, to zdecydowanie są to gospodarze. Wiadomo, rywal szczególny, więc na własnym torze nie wypada przegrywać. Póki co bardzo dobrze prezentuje się Niels Kristian Iversen, co nie jest dla mnie wielką niespodzianką, bo już od dawna twierdzę, że jest to chyba najlepiej wyszkolony technicznie żużlowiec, mający jednak swoje ograniczenia często nie pozwalające mu w Polsce wyjść ponad przeciętność. Najwyraźniej czuje się w Gorzowie doceniany i mając silną pozycję jedzie to, co potrafi. Zobaczymy co pokaże tym razem. Zakładam, że swoje zrobią Tomasz Gollob i Nicki Pedersen (w sumie przynajmniej 24 punkty), jednak do sukcesu potrzeba drugiej linii i przynajmniej jednego juniora. Młodzieżowcy Stali na chwilę obecną zdecydowanie przeważają nad swoimi zielonogórskimi odpowiednikami i tak naprawdę każdy punkcik ponad dane za darmo jedno „oczko” z pierwszego wyścigu, zdobyty przez Patryka lub Adama, będzie dla mnie miłą niespodzianką. Kluczem do ewentualnego triumfu gospodarzy jest jednak postawa wspomnianego wyżej PUK-a, Mateja Zagara i Artura Mroczki. Jeśli przywiozą łącznie 20 lub więcej punktów, to gospodarze cieszyć się będą z wysokiego zwycięstwa, ale gdy dwóch z nich nie pojedzie dobrych zawodów, to sytuacja gorzowian może być nieciekawa.
Właśnie przeczytałem wywiad z trenerem Czernickim. Podstawiony samolot dla Zagara, Mroczka na sprzęcie Golloba… Jednak jest gorąco w Gorzowie. Wiadomo, że Słoweniec słabiej prezentuje się po długiej podróży, a w sobotę startuje w Krsko. Stąd ten samolot. Mimo wszystko gorzowianie biorą pod uwagę jego słabszą formę, więc Artur ma pomoc krajowego lidera. Nic tak nie działa na korzyść Falubazu jak zbytnia mobilizacja w ekipie Stali. Ten mecz przecież naprawdę nie ma większego znaczenia niż inne pojedynki. Mój typ: 49 – 41.
Leszno – Wrocław
Leszno po dwóch porażkach wreszcie jedzie na swoim torze. Ciekawią mnie dwie rzeczy: czy gospodarze czegoś się nauczyli i tym razem przygotują lepszy tor, a także jak wpłyną dwie porażki (szczególnie ta bolesna niemalże kompromitacja w Gorzowie) na frekwencję. Tu nie ma co deliberować, faworytem i to 267% jest Unia. Jeśli wrocławianie zdobędą 35 punktów, to mogą powiedzieć o sukcesie. Na swoim torze nawet słabsi ostatnio Janusz Kołodziej i Troy Batchelor powinni rządzić. Z kolei u rywali nie widzę poza Kennethem Bjerre nikogo, kto mógłby poważnie zagrozić „Bykom”, choć nawet Duńczyk może wymięknąć na leszczyńskiej kopie. A. Shields, T. Jędrzejak, L. Bjerre i D. Andersson nie prezentują poziomu ekstraligowego i nawet pojedyncze udane starty „Ogóra” nie uratują sytuacji. Mój typ: 56 – 34.
Tarnów – Toruń
Unibax jest na fali, a „Jaskółki” toną. Myślę, że pięciu dobrych seniorów przejedzie się jak walec po Unii i powiem szczerze, że tego właśnie „Krzyżakom” życzę, bo w końcu ten klub odbudowuje swoją siłę. Skład gospodarzy jest nawet ciekawy, ale nie tworzy drużyny. Mamy grupę zawodników występujących pod wspólną nazwą. Wygląda to tak, jakby ogłoszono przetarg i nikomu nie zależało na efektach, bo i tak wszystko jest finansowane z funduszy europejskich. Głupi przykład, ale takie mam właśnie skojarzenia. Może tarnowianie pozbierają się jeszcze, ale sądząc po wypowiedziach prezesa, który wciąż czeka na przyznanie polskiego obywatelstwa Martinowi Vaculikowi jak na zbawienie, nie ma tam lepszego pomysłu na tę drużynę. Tradycyjnie ciekawi mnie ilość kibiców na trybunach. Póki co, jedyne co robi wrażenie, to sponsorzy tytularni. Mój typ: 40 – 50.
Częstochowa – Rzeszów
Gospodarze muszą wygrać. Po prostu muszą i myślę, że jak najbardziej są w stanie osiągnąć ten cel. Rzeszowianie ostatnim remisem we Wrocławiu mocno poprawili swoją pozycję i jeśli nie zaliczą żadnej wtopy, to praktycznie mają już zapewnione miejsce w szóstce. Cały czas walczą o to „Lwy” i nie są bez szans. Mam wrażenie, że częstochowianie walką zaskarbili sobie sympatię sporej części kibiców w całym kraju i życzę im, żeby tym spotkaniem podtrzymali te opinię. Powinni sobie spokojnie poradzić. O ile Jason Crump może być poza zasięgiem, Brytyjczycy pewnie zapunktują solidnie, ale bez rewelacji, to pozostali zawodnicy nie powinni uzbierać łącznie więcej niż 6-7 punktów. Takie właśnie jest zadanie gospodarzy – nie pozwolić Rafałowi Okoniewskiemu, Maciejowi Kuciapie, Dawidowi Lampartowi i Łukaszowi Kretowi na przywożenie zdobyczy. Mój typ: 51 – 39.