Korzystając z chwili wolnego czasu (przerwa pomiędzy świętami Bożego Narodzenia i Nowym Rokiem) chodziłem sobie w po Zielonej Górze z aparatem fotograficznym. Byłem niedaleko, więc zaszedłem także na stadion żużlowy zobaczyć jak postępują prace przy budowie nowej trybuny. Moim oczom ukazał się stadion z dziurą w trybunach, która jakoś dziwnie nie ma zamiaru się zmienić.
Cóż, ani postępem, ani pracami nazwać tego raczej nie można, bo tak na dobrą sprawę, to od zakończenia sezonu zdołano jedynie wyburzyć starą wieżyczkę sędziowską i dwa sektory wokół niej. Niewiele, jeśli wziąć pod uwagę, że mamy już początek stycznia. Wszyscy mamy w pamięci zamieszanie wokół trybuny „K” i jakieś obawy na pewno są. Tym bardziej, że patrząc na to stan prac, to wykonawca wciąż chyba nie ma jeszcze pozwolenia na budowę.
Z drugiej strony według zapowiedzi w pierwszych meczach arbiter siedzieć ma w jakimś kontenerze, czyli z góry zakłada się dla niego opakowanie zastępcze. Na stare sektory A, B oraz C nie będzie sprzedaży karnetów, bo nie wiadomo, kiedy będą dostępne dla kibiców. Porównując też zakres robót do tych sprzed bodajże trzech lat, to wydaje się, że po pierwsze klub za dużo finansowo nie straci, bo akurat dwa wyburzone sektory były najmniejszymi na stadionie, a po drugie całość stanowi maksymalnie 25% trybuny na pierwszym łuku. Czy w taki razie ma to jakieś znaczenie czy prace rozpoczną się w styczniu czy w lutym? Chyba średnie, tyle że w telewizji głupio będzie wyglądał plac budowy.
Tyle o trybunie. Z miejsca, gdzie się nic nie dzieje żegnam Państwa ja.
Ciekawostkę zauważyłem za to na murach obok kas od ul. Wrocławskiej. Normalnie ich nie widzę, bo wchodzą na obiekt od innej strony. Otóż są tu uwiecznione dotychczasowe tytuły mistrzowskie zielonogórskiej drużyny. Ale nie wszystkie! Nie ma wzmianki o mistrzostwie z 2011 roku. Może ono było jakieś gorsze? Nie wiem. Poza tym widać dokładnie, że zostały jeszcze tylko cztery miejsca wolne. Jeśli założymy, że to jedno jednak zostanie uzupełnione, to Falubaz może zdobyć jeszcze tylko trzy tytuły mistrzowskie. A co potem? Proste – koniec świata. I mamy swoją przepowiednię.