Jutro, jeśli pogoda pozwoli, rozegra się najważniejszy mecz sezonu w Zielonej Górze, czyli pojedynek ze Stalą Gorzów. Powszechnie mówi się, że Falubaz musi wygrać (i jest to prawda), a Stal tylko może. Już widzę co działoby się w tym klubie gdyby przegrali.
Może być jednak i tak, że karty rozdawać będzie pogoda. Teoretycznie powinno w Zielonej Górze właśnie lać, a jednak jest inaczej. Straszne rozbieżności są w prognozach. Wg pogody z TVP1 ma spaść co najmniej 30mm deszczu, podczas gdy wg interii już tylko ok. 1mm. Różnica jest kolosalna. Ciekawe, że zarówno prognozujący w telewizji jak i w necie są meteorologami. Jeśli ich zdania są tak skrajnie inne, to chyba jedni z nich robią to społecznie lub hobbystycznie, wróżąc z kart lub rzucając monetą.
Stal musi czuć się bardzo pewnie i prawdę mówiąc ma do tego przesłanki. W końcu są jedyną niepokonaną ekipą. Mogli wykorzystać furtkę regulaminową i z powodu startu Simona Gustafssona w Holsted (gdyby impreza ta się nie odbyła oczywiście) przełożyć spotkanie w Zielonej Górze. Nie skorzystali z tego zapisu, choć mogli w ten sposób wprowadzić jeszcze więcej nerwowości w Falubazie, bo mało jest w takiej sytuacji jaką mają zielonogórzanie rzeczy gorszych niż niepewność. Koniec końców turniej w Holsted się odbył.
W naszym Winnym Grodzie wrze. Nazwa jest coraz bardziej adekwatna do rzeczywistości, bo coraz więcej ludzi jest winnych temu, że Falubaz jest ostatni w tabeli. Na czoło wysuwa się oczywiście trybuna na pierwszym łuku, czyli obecny prezydent miasta i jego ekipa. Nawiasem mówiąc, kiedy zobaczyłem zdjęcia tej cudownej budowli z bliska, to naprawdę podziwiam tego, kto odebrał taki projekt. Trzeba być kompletnym idiotą żeby coś takiego zatwierdzić. Jest to najprostsze rozwiązanie jakie można w tym zakresie stworzyć, niestety także najbardziej bezmyślne. Tak naprędce powymieniam kilka genialnych rozwiązań:
- Słup na środku trybun. Oczywiście jest to efekt stawiania oświetlenia w innym układzie trybun i braku całościowej (a w zasadzie jakiejkolwiek) koncepcji przebudowy stadionu, niemniej można to było rozwiązać inaczej, choćby poprzez stworzenie za tymże słupem jakiegoś kącika gastronomicznego czy ubikacji, których projektant oczywiście nie przewidział. Na stadion nie przychodzi się przecież na pół godziny, tylko na cztery czy nawet pięć godzin, ale o tym wiedzą ludzie, którzy tu właśnie przychodzą. Widać ani projektanci ani odbierający tenże projekt na stadion bez zaproszenia nie uczęszczają.
- Przejście na koronie trybun na szerokość dwóch osób. Na trybunie mającej pomieścić ok. 5 tys. ludzi nie ma szerokich przejść, a przecież to jest podstawa w przypadku potrzeby szybkiej ewakuacji czy nawet interwencji policji. Kto na coś takiego pozwolił?
- Brak miejsca dla kamerzystów, a przecież wiadomo, że mecze są transmitowane na żywo. W XXI wieku chyba nietrudno wpaść na tak oczywisty pomysł.
- Jedyna droga prowadząca na tę trybunę znajduje się od strony parkingu dla gości, co w przypadku meczów np. z Gorzowem jest pomysłem mocno średnim.
Nie dziwię się, że projekt był tak tani. Myślę, że dużo lepsze rzeczy zaprojektowaliby studenci z naszego uniwerku w ramach np. pracy dyplomowej. Jak można było nie zdążyć z postawieniem czegoś tak prostackiego, to już jest tajemnica firmy Alstal i tych, którzy ją nadzorują. Patrząc na efekt, a przede wszystkim na sposób prowadzenia prac, można zrozumieć nerwowość prezesa Falubazu, ale jak wcześniej pisałem, obudził się on dopiero w momencie kandydowania na stanowisko prezydenta miasta, a wcześniej będąc radnym jakoś nie zgłaszał większych uwag.
Całe zamieszanie z tą trybuną jeszcze pogorszyło nastroje w klubie. Telewizja zapowiedziała, że nie przeprowadzi transmisji z meczu, bo nie ma tu warunków. Wierzę im, bo tych warunków rzeczywiście nie ma, ale ostatecznie musieli przystać na te właśnie okoliczności, bo pozostałe trzy mecze zostały odwołane i kibice z całej Polski powiesiliby chyba za jaja decydentów z Warszawy gdyby nie pofatygowali się do Zielonki.
Do tego wszystkiego bilety na nieszczęsną trybunę były w sprzedaży dopiero od piątku, wobec nieprzyjęcia obiektu przez Straż Pożarną w pierwszym terminie. Nie wiem co tam się takiego zmieniło, bo z powodów, które wyżej wymieniłem nie widzę przesłanek, żeby stwierdzić, że jakiekolwiek procedury bezpieczeństwa są tam zachowane. Niezatwierdzenie przez Straż Pożarną obiektu spowodowało z kolei sporą nerwowość u prezydenta, który mocno zaczął trząść portkami i stwierdził, że nie ma możliwości, aby widownia była zamknięta na mecz ze Stalą. A kimże on jest żeby o tym decydować? Mam nadzieję, że wszystko odbędzie się bezpiecznie. Tak naprawdę, to najpierw powinno tam wejść 5 tys. ludzi z Urzędu Miasta, który to zatwierdził, projektantów oraz firmy Alstal, którzy skacząc rytmicznie sprawdziliby jakość wykonania tego czegoś.
Oczywiście swoje 3 grosze musiał dodać niejaki pan Władysław Komarnicki, czyli prezes Stali Gorzów, który odesłał zaproszenia na mecz z powrotem do Zielonej Góry. Jest to efekt zeszłorocznych zajść, na które ten pan patrzy bardzo jednostronnie, widząc tylko i wyłącznie sprawę pobitych przez policję gorzowskich kibiców, wyprowadzonych bez powodu ze stadionu, bo przecież rzucanie w środek tłumu petardami, które wybuchały między ludźmi, nie jest żadnym powodem. Podejrzewam, że nikt jego nieobecności żałować nie będzie, a i dla niego samego może to być dobre rozwiązanie, bo kiedy się zdenerwuje nie panuje nad sobą i w przypadku porażki może znów podważyć umiejętności swoich czołowych zawodników (w sumie innych w Gorzowie nie ma). Wbrew temu, co oficjalnie mówi się u sąsiadów z północy, ten mecz ma dla nich wielkie znaczenie, bo przegrana przekreśli dotychczasowe sukcesy. Pan Władysław ma spory kompleks Falubazu, a każdy, kto obserwuje ligę żużlową wie dobrze, że pomimo wygranych spotkań, postawa Stali daleka jest od oczekiwań. Zdobywanie 46 czy nawet 48 punktów (przy czym pięć z nich przypada na ostatni wyścig) nie jest szczytem marzeń, a męczenie się ostatnio u siebie ze słabym Włókniarzem chwały Stali nie przynosi. W końcu musi przyjść mecz, kiedy gorzowianom nie dopisze szczęście i polegną, a jeśli zdarzy się to w pojedynku ze znajdującym się w dołku (a raczej w leju) Falubazem, to rewolucja w Stali będzie krwawa.
Do rozpoczęcia pozostało jeszcze kilkanaście godzin. Ciekawe jakie będą rozstrzygnięcia. Zakładając, że nie spadnie zapowiadana ulewa, myślę, że jedyną strategią gospodarzy może odpuszczenie sobie Tomasza Golloba i Nickiego Pedersena, których pokonać będzie straszliwie trudno, a skupienie się na pozostałych rywalach, z którymi trzeba po prostu wygrywać. A są oni zdecydowanie w zasięgu zielonogórzan.