Przy okazji pobytu w północno-wschodniej części Węgier stwierdziłem, że warto byłoby zobaczyć jak wyglądają dziś miejsca, gdzie kiedyś ścigali się żużlowcy. Akurat w okolicy miasteczka Nagyhalász tory zlokalizowane były w Miszkolcu oraz Nyíregyházie, które to miasta są stolicami komitatów, czyli odpowiedników polskich województw. Już sam ten fakt świadczy o tym, że żużel był związany z dużymi miastami.
Na początku pojechałem do miasta o trudnej nazwie i jeszcze trudniejszej wymowie – Nyíregyháza. Widziałem na mapach Google, że miejsce po torze istnieje, ale tamte zdjęcia były robione w styczniu 2012 roku. Cóż, okazało się, że przez te 7,5 roku nic się nie zmieniło, a przynajmniej nic na plus. Brama była akurat otwarta, więc wszedłem zobaczyć co zostało po obiekcie żużlowym.
Ciężko znaleźć precyzyjne informacje dotyczące zakończenia działalności tego obiektu dla żużla. Ostatnie oficjalne zawody prawdopodobnie odbyły się tu w 1993 roku, ale na YouTube można znaleźć film z zawodami weteranów z 1997 roku, czyli 22 lata temu. Okazuje się jednak, że o ile boisko piłkarskie działa nadal, to teren po torze nie został w żaden sposób zagospodarowany. Co więcej, są nadal całkiem spore, choć oczywiście bardzo zniszczone, elementy bandy oraz słupki, do których banda była przymocowana. Dookoła są betonowe schodkowe trybuny, dokładnie takie same, jakie widziałem rok temu w Debreczynie. W ogóle miałem wrażenie, że te dwa obiekty kiedyś były bliźniaczo podobne, a mówiąc inaczej – budowane na jedno kopyto. Oba są oddalone zresztą o zaledwie 50 km.
Dawny tor jest aktualnie zarośnięty trawą, ale wyraźnie widać jego geometrię. Nie chodziłem za bardzo po „trybunach”, bo nie są w zbyt dobrym stanie, a poza tym poranny deszcz sprawił, że było po prostu mokro, więc wchodzenie na trawę byłoby bezsensowne. Z daleka widziałem zrujnowane budynki w dawnym parkingu. Nie ukrywam, że jestem zaskoczony tym, że miasto poza rezygnacją z żużla nie zrobiło z tym terenem nic więcej. Jedyną nowością jest oświetlenie zamontowane na potrzeby boiska piłkarskiego.
Następnie pojechałem do Miszkolca. Tutaj można precyzyjnie określić, że ostatnie zawody odbyły się w 2013 roku. Co ciekawe, właśnie w 2013 roku odbyła się tutaj jeszcze Runda Kwalifikacyjna Drużynowego Pucharu Świata. Stadion znajduje się w centrum miasta, bezpośrednio przy drodze nr 3. Obiekt niestety był zamknięty, więc starałem się robić zdjęcia zza wysokiego muru. Aktualnie gra tutaj piłkarska drużyna, ale z tego co zobaczyłem na zdjęciach tor oraz banda istnieją nadal, a do ewentualnej reaktywacji nie byłaby potrzebna jakaś specjalnie kosmiczna technologia.
Tor podobnie jak owale w Debreczynie i Nyíregyházie był bardzo długi, ale miał inną nawierzchnię. Wygląda też na to, że trybuny nie były betonowymi schodami. Zdjęcia rewelacyjne nie są, ale mur był wysoki, więc tak naprawdę po zrobieniu fotki mogłem sprawdzić co z tego wyszło. Nie potrafię powiedzieć czy zachowała się wieżyczka sędziowska, bo ta część obiekty była nieosiągalna dla obiektywu.
Wszystko zaczęło mi się układać w jakąś całość. Węgierski żużel oparty był na czterech ośrodkach znajdujących się w największych miastach: Debreczyn (2. co do wielkości miasto Węgier), Szeged (3.), Miszkolc (4.) i Nyíregyháza (7.). Każde z nich jest stolicą komitatu, więc siłą rzeczy w miarę łatwy był dostęp chłopaków z tychże miast i okolic do szkolenia, dzięki czemu jeszcze w latach 90-tych jeździło sporo świetnych madziarskich zawodników. Po upadku ustroju komunistycznego jeszcze przez jakiś czas to się kręciło, ale powoli miasta zaczęły rezygnować z utrzymywania obiektów, a co za tym idzie coraz trudniejszy stawał się proces szkolenia. Pierwszy już na początku lat 90-tych padł tor w Szeged (po polsku Segedyn), ale najwyraźniej była w tych okolicach jakaś potrzeba żużla, bo powstały tory w Cserénfa, Algyő, Mórahalom, ale żaden z nich nie przetrwał zbyt długo. Dłuższy był żywot obiektu w Gyuli, ale ten też niestety należy do miasta, które przestało dawać pieniądze na jego utrzymanie. W międzyczasie była próba na północy kraju (Ózd), w 2015 roku powstał tor w Nagyhalász, a niedawno owal w Vasad. Życzę nowym ośrodkom powodzenia, ale jednak prywatne obiekty nie mają łatwo. W Polsce też mieliśmy przykład toru w Machowej, o którym pewnie mało kto pamięta.
Z tego co wywnioskowałem, żużel nie upadał w węgierskich miastach dlatego, że radni mieli jakiś inny pomysł ma wykorzystanie terenu, na którym zlokalizowany był tor. Najprawdopodobniej zabrakło pieniędzy. Miejskich pieniędzy, bo znając życie wsparcie centrali było żadne.
Jak różna bywa historia. W Polsce żużel działa głównie dzięki miejskim pieniądzom, bo obiekty nie są przecież własnością klubów. Na Węgrzech wycofanie się miast z utrzymywania obiektów spowodował dramatyczny brak szkolenia i niemal upadek tej dyscypliny. Póki co działa i mam nadzieję, że wciąż będzie działać świetny tor w Nagyhalász, ale nie wiadomo co z innymi ośrodkami.