Nie odbędzie się jednak turniej Rafała Dobruckiego. Szkoda, bo byłoby to fajne zakończenie bardzo dobrego sezonu i zarazem pożegnanie z torem zawodnika, który na taką imprezę niewątpliwie zasługuje. Chciałbym poznać argumentację policji, bo wydaje mi się, że mamy chyba przerost formy nad treścią.
Wiadomo już, że raczej nie ma szans na żaden żużel w tym roku w Zielonej Górze, bo skoro tak prestiżowa impreza się nie odbywa, to trudno oczekiwać, że będzie zgoda na inne zawody. Może się mylę, ale reakcja jest chyba przesadzona. Zrobiono ogromny szum medialny wokół tego co się stało w naszym mieście. Wiadomo, że doszło do czegoś, do czego dojść nie powinno, ale to nie oznacza, że każde zgromadzenie kibiców żużla będzie się kończyć rozróbami. Tym bardziej, że akurat z fanami Falubazu policja w Winnym Grodzie nie miała do tej pory problemów. W ten sposób tworzy się zły obraz naszego miasta i tak naprawdę utrzymuje się atmosferę niepotrzebnego napięcia. Każdy może do Zielonej Góry przyjechać i zobaczyć, że życie toczy się normalnie.
Przeczytałem artykuł na portalu sportowym powiązanym z Gazetą Wyborczą o lidze żużlowej w kontekście kibiców. Jako wzór stawia się tam fanów z Torunia i Leszna, a o Zielonej Górze pisze się raczej w kontekście negatywnym. W cytatach typu:
„Przeciętny kibic żużlowej ekstraligi to nie szalikowiec rzucający w policjanta kostką brukową w Zielonej Górze”
czy w początkowym akapicie:
„Dziesięć tysięcy kibiców na trybunach zakończonego przed tygodniem sezonu ligowego to nic nadzwyczajnego. Nie ma nic dziwnego również w tym, że na trybunie siedzą obok siebie mąż, żona i dzieci. Nadzwyczajne są za to sytuacje takie jak ta sprzed tygodnia w Zielonej Górze. Rozsierdzeni szalikowcy atakujący policjantów zostali w jeden wieczór wizytówką żużlowej ligi. Tej, która od kilkunastu lat jest spokojna, bez kibolstwa ze stadionów piłkarskich, wysokich siatek odgradzających widzów od areny. I tej, o której względy walczą sponsorzy. Zielona Góra dotychczas znana była z tego, że na przedmeczową prezentację miejskiego zespołu przyszło – zimą, w mróz – 6 tys. kibiców traktujących to niczym spotkanie religijne. Szalikami nie zasłaniali twarzy, demonstrowali poparcie dla klubu.”
jednak przebija się, że ostatnie wydarzenia są trochę przenoszone na wszystkich kibiców. Nie wiem co chciał przekazać autor, ale według mnie nie powinno się przypominać tych wydarzeń, a już na pewno nie powinno się robić takich kontrastów pomiędzy Zieloną Górą oraz innymi miastami.
Trzeba by się zastanowić kim jest szalikowiec. Na chłopski rozum jest to kibic z szalikiem w barwach klubowych. Z artykułu można jednak wyciągnąć wniosek, że to typ zdecydowanie negatywny, taki z połowy lat 80-tych, gdy faktycznie szalik był oznaką przynależności do klubu kibica, kojarzonego wówczas z grupą zadymiarzy. Tymczasem obecnie w Zielonej Górze większość ludzi na stadionie ma ze sobą szalik i nie jest to pewnie jakiś fenomen w skali kraju. Podobnie wygląda to w Lesznie, Gorzowie, Toruniu i innych żużlowych ośrodkach. Jest to jeden ze sposobów identyfikowania się ze swoja drużyną. Ja akurat nie mam szalika, bo nigdy nie był mi on potrzebny, ale uważam, że dziś na pewno szalik nie oznacza chuligana, więc nie zgodziłbym się w tym zakresie z autorem artykułu.
Być może wynika to z opisanej wyżej przeszłości, że pojęcie „szalikowiec” często jest kojarzone jest z grupą najzagorzalszych kibiców, więc w zielonogórskim przypadku ze Stowarzyszeniem Kibiców „Tylko Falubaz”. Bardzo dobrze zdaje sobie z tego sprawę prezes tegoż stowarzyszenia Kajetan Hozakowski. W liście odcina się od tego co się stało w nocy z niedzieli na poniedziałek. Warto, żeby niektórzy dziennikarze zapoznali się z treścią tegoż listu i nie mylili pewnych pojęć, a przy okazji nie sugerowali, że grupa prowadząca doping na stadionie ma cokolwiek wspólnego z zamieszkami. Od tych wydarzeń odciął się także klub, więc wniosek jest prosty – fakt, że ktoś ubierze się w barwy klubowe nie oznacza, że wszytko co robi musi iść na konto klubu czy pozostałych kibiców. Chyba nikt nie chciałby być poszkodowanym w wyniku stosowania odpowiedzialności zbiorowej. Ja też nie. Dlatego bardzo żałuję, że zostaliśmy pozbawieni możliwości okazania szacunku swojemu zawodnikowi, a przy okazji zakończenia sezonu na dobrym poziomie.