Obawiam się, że w finale ekstraligi możemy mieć namiastkę powtórki sprzed trzech lat. Aż wierzyć się nie chce, że po raz kolejny działa prawo mówiące, że jeśli coś może się nie udać, to na pewno się nie uda. Organizatorom zebrało się pewnie od życzliwych komentatorów. Nie zdziwię się, jeśli Gorzów polegnie od własnej broni, bo przy nasiąknięciu toru, niskiej temperaturze i olbrzymiej ilości glinki mogą być problemy z tą nawierzchnią. Tym bardziej, że drugi sławny łuk jest w cieniu.
Aż mnie zatkało, gdy dowiedziałem się, że mecz jest zagrożony. Przecież wcześniej była rozłożona folia, a jeszcze w niedzielę gospodarze trenowali. Okazało się, że potem spadł deszcz w ilości sporej, więc gospodarze zostali w czarnej… rozpaczy. Zastanowiły mnie słowa komentatorów TVP Sport, którzy powiedzieli, że w momencie rozpoczęcia ulewy tor był „otwarty”. Kwestią sporną pozostaje, co oznacza ten zwrot w żargonie żużlowym. Ja zrozumiałem to jako zbronowanie toru, ale z informacji dostępnych w różnych źródłach wynika, że gospodarze wtedy właśnie byli w trakcie prac jedynie kosmetycznych. Intensywne opady, nawet niezbyt długie, potrafią doprowadzić tor przyczepny do opłakanego stanu i najwyraźniej tak było, skoro decyzja o odwołaniu spotkania zadecydowano jeszcze przed planowaną godziną rozpoczęcia pojedynku. Jeśli w ciągu kilku godzin nie było szans na poprawę, to czy przy temperaturze w nocy na poziomie 5-6ºC i niepewnej pogodzie w ciągu dnia uda się nawierzchnię doprowadzić do stanu używalności? Mam wątpliwości.
Skoro tor jest nasiąknięty, a przecież w nawierzchnię przyczepną woda wsiąka jak w gąbkę, to przy ewentualnych kolejnych opadach nie można już przykryć go folią, bo wszystko totalnie się zakisi. Powtórka planowana jest na wtorek. Zobaczymy jak to wyjdzie. Nie zazdroszczę Krzysztofowi Kasprzakowi, bo dziś jedzie w Swindon, we wtorek ma być w Gorzowie, a w środę jedzie w Poole. Oczywiście pod warunkiem, że pogoda pozwoli na rozegranie meczów.
Jeśli tor nie będzie przygotowywany przynajmniej przyzwoicie, to nie zdziwię się, jeśli goście odmówią ścigania. Niestety, ostatnie wydarzenia pokazały, że ta nawierzchnia jest niebezpieczna sama w sobie, a jeszcze dodatkowo namoczona może okazać się jedną wielką pułapką. Póki co nie ma zapowiadanych jakichś wielkich opadów, ale codziennie lekki deszczyk może się zdarzyć. Życzę zawodnikom, żeby odjechali mecz cało, zdrowo i atrakcyjnie dla oka, ale jednocześnie gdzieś pojawiają się myśli o tym, żeby gorzowianie w najważniejszym momencie przejechali się na własnych pułapkach.
A jednak pojechali… Tylko, czy gospodarze nie wpadli w ten własny dołek, pewnie będzie się jeszcze dyskutować długo. No, ale tak całkiem bez szans nie są w Tarnowie. W RZ byli tam nawet bliscy zwycięstwa. A Zmarzlik, co ciekawe, jedyne 2 pkt przywiózł dopiero w ostatnim swoim starcie.