Na razie Stal bliżej tytułu

Udało się jednak rozegrać pierwszy mecz finałowy. Gospodarze spisali się bardzo dobrze i przygotowali tor taki jaki chcieli, czyli bardzo przyczepny, ale dość równy. Czy był on rzeczywiście sprzymierzeńcem gorzowian, to nie jest już takie oczywiste. Nie obyło się też bez kontrowersji dotyczących decyzji sędziego. Efekt jest taki, że Stal zdobyła pięć punktów więcej i na dzień dzisiejszy jest bliżej tytułu.

Włączając telewizor zastanawiałem się jak będzie wyglądała nawierzchnia. Już pierwszy bieg pokazał, że dla miejscowych juniorów jest zbyt trudna. Łukasz Kaczmarek przewrócił się, a Adrian Cyfer jechał tak, żeby w miarę spokojnie ukończyć wyścig. Jeśli zadaniem gorzowskich młodzieżowców było dowiezienie jednego „oczka”, to swoje zadanie wykonali w stu procentach. Jednak druga gonitwa udowodniła wszystkim, że kolejna para gospodarzy też nie radzi sobie z torem i tylko fakt, że ich rywalem był Jakub Jamróg pozwolił na dowiezienie remisu. Kolejny start i najlepsza para Stali zostaje z tyłu. Sędzie słusznie przerwał bieg z powodu nierównego wyjścia spod taśmy, ale ten próbny, jak się okazało, początek biegu pozwolił miejscowym na dostosowaniu się do warunków. Potem doszły dwa defekty gości, defekt Tomasza Golloba i pokaz hamowaniu na łuku Michaela Jepsena Jensena.

Właściwie wyścigi można podzielić na te, w których jechał ktoś z czołowej gorzowskiej trójki i na pozostałe. O ile, jak się można było spodziewać, Matej Zagar, Krzysztof Kasprzak oraz Niels Kristian Iveresen na tym torze radzili sobie doskonale, to pozostałą czwórkę właściwie na własne życzenie organizatorzy sami wyeliminowali. Mam wrażenie, że wymieniona trójka pojechałaby na podobnym poziomie niezależnie od toru, więc zrobienie nawierzchni mniej przyczepnej pozwoliłoby gospodarzom skorzystać także z potencjału pozostałych seniorów. Ktoś jednak stwierdził, że lepiej skupić się na żużlowcach dobrych, olewając pozostałych niż wspomóc tych słabszych (w tym T. Golloba). Można i tak. Według mnie gorzowianie przy bardzo nierównej postawie gości mogli zapewnić sobie już właściwie tytuł mistrzowski, bo tak na dobrą sprawę „Jaskółki” stanowiły bardzo solidną, ale jednak tylko drugą linię.

Postawa tarnowian chyba rozczarowała. Greg Hancock daleki jest od wysokiej formy, a tracenie pozycji na dystansie w sposób tak prosty nie powinno mu się zdarzać. Na tak przyczepnej nawierzchni wygrywają zawodnicy trzymający gaz, a spośród „Jaskółek” chyba tylko Maciej Janowski potrafił w ten sposób jechać. Jeśli każdy (!!!) z członków ekipy co najmniej raz nie zdobył punktów w biegu, to trudno oczekiwać dobrego wyniku. Jeśli Janusz Kołodziej – kapitan drużyny potrafi rywalizować tylko z tymi, którzy nie radzą sobie z torem, jeśli wynik tak naprawdę trzymają juniorzy, to trudno oczekiwać, że zwycięzca rundy zasadniczej podejmie wyrównaną walkę, a jednak podjął. I to wcale nie jest zasługa gości.

Dziwny to był mecz, bo o wyniku końcowym decydowały argumenty negatywne. Gospodarze mieli trzech zawodników na poziomie, ale to wszystko co oni zyskali, tracili pozostali, w tym aktualny lider klasyfikacji IMŚJ i zdobywca drugiego miejsca podczas rozegranych trzy dni wcześniej zawodów z cyklu SGP. Z drugiej strony goście praktycznie nie mieli szans w rywalizacji z wielką trójcą (Zagar, Kasprzak i Iversen stracili w sumie tylko trzy punkty) i wszystkie siły kierowali w stronę rywalizacji z pozostałą czwórką (Gollob, Jensen, Kaczmarek i Cyfer zdobyli siedem punktów, a dwa dowieźli).

Na koniec okazało się, że w ostatnim wyścigu Niels Kristian Iversen jednak przejechał dwoma kołami linię za co nie został wykluczony przez sędziego Wojciech Grodzkiego. Pojawia się pytanie: dlaczego arbiter nie zażądał powtórki z kamery ustawionej koło startu, a posiłkował się obrazem, na podstawie którego ciężko było cokolwiek powiedzieć. Jako kibica szlag mnie trafia, gdy znów o wyniku decyduje sędzia, a raczej brak odwagi do podjęcia obiektywnej decyzji. Ile można tolerować takie błędy przy jednoczesnym zapisie, że ”Jeżeli sędzia zawodów stwierdzi jakiś fakt, to przyjmuje się, że fakt ten miał miejsce, a wydana przez niego w czasie zawodów decyzja jest ostateczna i nie podlega protestom.” (art. 79 ust. 4 Regulaminu Zawodów Motocyklowych Na Torach Żużlowych). Ten zapis działa na niekorzyść arbitrów, bo skoro nie można się odwołać od decyzji sędziego, to można złożyć wniosek o jego ukaranie. Jerzy Najwer w dokładnie takiej samej sytuacji wykluczył Grega Hancocka jeszcze w trakcie wyścigu podczas lubuskich derbów w 201o roku. Może problem tkwi w samym gorzowskim obiekcie, a konkretnie w tym fragmencie toru przebudowanym w bodajże 2000 roku.

Gdybym dziś miał wskazać faworyta w rewanżu, to postawiłbym na Stal. Pięć punktów to żadna zaliczka w kontekście braku juniorów, ale trzeba pamiętać, że boska trójca jest w niebywałej formie, a zarówno Tomasz Gollob jak i Michael Jepsen Jensen już takiej wtopy nie zaliczą. Tu gorzowianie mają naprawdę spore zasoby. Tymczasem tarnowianie nie posiadają obecnie lidera. Tak jak napisałem, obecnie jest to jedna wielka solidna druga linia i nic więcej. Chyba, że któryś z żużlowców wyjdzie ponad przeciętność.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *