Ciekawy sposób motywowania zawodników przed najważniejszymi meczami znaleźli działacze z Tarnowa. Otóż stwierdzili oni, że Krzysztof Kasprzak nie spełnił ich oczekiwań i zawiesili go. Jednak jeśli w ciągu najbliższych jedenastu dni przygotuje się należycie do rewanżu z Włókniarzem Częstochowa, to… go odwieszą. Jak dzieci w piaskownicy.
Ja rozumiem, że działacze „Jaskółek” mogą mieć pretensje do Kasprzaka, bo rzeczywiście jego postawa pozostawia wiele do życzenia, szczególnie w ostatnich meczach. Ale z drugiej strony można powiedzieć, że widziały gały co brały. Jeżeli zawodnik został wyrzucony z Unii Leszno, a po jego odejściu „Byki” zdobyły złoto, to czego się spodziewano w Tarnowie? Krzysiu już jakiś czas temu przestał być nadzieją polskiego żużla. Z drugiej strony ma 27 lat, a więc wchodzi dopiero w najlepszy okres dla żużlowca. Mam jednak wrażenie, że jest mocno zmanierowany. Nie chodzi mi oczywiście o jego podejście do życia, bo przecież nie znam go osobiście, ale o miejsce w żużlowej hierarchii. O wiele rzeczy można go posądzać, ale na pewno nie o to, że potrafi być prawdziwym liderem drużyny. Dlaczego więc w takiej roli widzieli go działacze Taurona Azotów? Pewnie dlatego, że dostał (wynegocjował) całkiem niezłe pieniądze. I tu jest problem zmanierowania, że żądania finansowe nie mają pokrycia w wynikach. Trudno zapisać w kontrakcie punkt o liderowaniu drużynie. To może być co najwyżej ustnie wyrażone oczekiwanie, będące okazją do skasowania jeszcze większych kwot.
Nie trzeba być w parkingu, żeby gołym okiem zobaczyć, że w tej drużynie nie ma atmosfery. I to akurat nie jest wina żużlowców. Od tego są właśnie działacze oraz menadżer. Ale to muszą być ludzie z jajami, mający szacunek u zawodników. Podawać skład i ustawiać biegi nominowane, to każdy głupi potrafi i pewnie większość kibiców zrobiłaby to lepiej niż tarnowski sztab. Już wcześniej pisałem, że ta drużyna mogła sobie zapewnić miejsce w szóstce wygrywając mecz w Zielonej Górze. I co? Nawet nie spróbowali tego uczynić. Wszyscy poza Fredrikiem Lindgrenem kompletnie odpuścili spotkanie. A przecież patrząc na nazwiska, „Jaskółki” powinny bić się o medale.
Mimo wszystko pewnie tarnowianie zostaną w ekstralidze, bo musiałoby chyba dojść do jakiegoś sabotażu, żeby spadli. Ale po tym co wywinęli teraz działacze, który zawodnik zechce tam podpisać kontrakt? To nie jest tak, że wystarczy rzucić wielką kasę i nagle cała czołówka będzie na kolanach błagać miejsce w składzie. Dlaczego przed sezonem nie wzmocniła się drużyna z Rzeszowa? Można powiedzieć, że przecież Jason Crump tam zakotwiczył. Tak, tylko za jakie pieniądze! A reszta? Została z pierwszoligowego składu. Żużlowcy przekazują sobie „wrażenia” z klubów, więc po konflikcie pani prezes najpierw z Rune Holtą, a potem z Kennethem Bjerre wątpię, żeby jakikolwiek klasowy zawodnik podpisał tam kontrakt za normalną stawkę. Nie ma się co oszukiwać, Crump został przepłacony, bo mając taką umowę powinien być zdecydowanie najlepszym zawodnikiem ekstraligi, a tymczasem jego średnia biegopunktowa plasuje go dopiero na czwartym miejscu. Podczas dwumeczu z Falubazem został aż czterokrotnie przywieziony na 1:5 i to zawsze, gdy w zielonogórskiej parze startował Jonas Davidsson. I to jest chyba najlepsza puenta. Co zrobi w przerwie zimowej pani Marta? Obstawiam, że wybuli znów niezłą kasę na choćby jednego seniora, a jeszcze musi kupić przynajmniej jednego juniora, bo Dawid Lampart kończy 21 lat. I żadne przepisy proponowane przez centralę jej tego nie zabronią, a podobno obniżony KSM i jeden zawodnik z Grand Prix w składzie mają spowodować oszczędności.
Podobnie rzecz się ma w Tarnowie. To nie jest przypadek, że żużlowcy omijają ten region szerokim łukiem. Jeśli coś ma ich skusić do jazdy w tym klubie, to tylko i wyłącznie pieniądze i to naprawdę duże. O atmosferze można zapomnieć, a bez niej trudno o wynik. Co teraz zrobi Krzysztof Kasprzak? Myślę, że niejeden na jego miejscu podziękowałby już za jazdę. Ostatecznie trudno podejrzewać go o brak kasy i pewnie nawet ewentualna kara nie wyrządziłaby mu większej krzywdy. Pozbawienie szansy na powalczenie o tytuł indywidualnego mistrza Polski (przypomnę, że jest aktualnym v-ce mistrzem) jest świństwem i zwyczajną zemstą. Nie ma to nic wspólnego z duchem sportu i dowodzi, że w Tarnowie głównym problemem są działacze.
Tutaj dochodzimy do kolejnego problemu. W sobotę ma się odbyć w Lesznie finał IMP. Kiedyś była to impreza prestiżowa, przyciągająca na trybuny komplety widzów. Teraz wystarczy popatrzeć na skład. Wobec kontuzji Piotra Świderskiego i zawieszenia Krzysztofa Kasprzaka w składzie mamy zaledwie ośmiu zawodników z ekstraligi, w tym dwóch juniorów oraz Maciej Kuciapę i Adama Skórnickiego, którzy akurat poziomu ekstraligowego nie prezentują. Do tego wcale nie jestem pewien czy pojedzie Tomasz Gollob. Prezes Stali Gorzów już sugerował odpuszczenie tych zawodów i wobec groźnego wypadku w sobotę w Toruniu nie zamierzam krytykować ewentualnej jego absencji. Domyślam się, że chodzi bardziej o przygotowanie do półfinałowych derbów niż o samo zdrowie, ale z drugiej strony uderzenie głową o tor było rzeczywiście bardzo mocne i „Chudemu” należy się odpoczynek. Obsada bardziej przypomina turniej o puchar burmistrza jakiegoś miasteczka niż walkę o miano najlepszego żużlowca w Polsce. Żeby było śmieszniej, zabraknie czterech najlepszych zawodników z ubiegłorocznego finału i to w zasadzie jest chyba najlepszy komentarz.