Runda zasadnicza zmierza do końca, więc wraz z decydującymi rozstrzygnięciami rośnie temperatura. Wciąż pięć drużyn ma jeszcze o co walczyć. Choć Unibax tylko teoretycznie może wypaść z czołowej czwórki to właśnie wokół tej drużyny jest ostatnio najgłośniej. W związku z licznymi kontuzjami do składu torunianian może powrócić Ryan Sullivan, ale czy zawodnik nie mający od wielu miesięcy kontaktu z bezpośrednią rywalizacją będzie jakimś realnym wzmocnieniem? „Saletra” nie jest jakimś pierwszym lepszym pionkiem, jednak nawet zawodnik tak wybitny potrzebuje trochę czasu na wejście w odpowiedni rytm. Zobaczymy czy jest to pomysł na alternatywę dla „zz” w play-offach, czy… medialna odpowiedź na Klaudię Szmaj.
Najbliższy mecz „Anioły” jadą we Wrocławiu, gdzie start jest bardzo ważnym, jeśli nie najważniejszym, elementem sztuki żużlowej. Szczerze mówiąc nie bardzo wierzę, że Ryan może być w tym przypadku jakimś wzmocnieniem. Wiadomo, że każdy punkcik przywieziony na rywalach będzie już plusem w stosunku do tego co prezentuje Matej Kus, który kompletnie nie jest gotowy na starty w polskiej ekstralidze. Właściwie nie bardzo rozumiem po co kontraktowano Czecha, skoro efekt był z góry wiadomy. Myślę, że chyba zbyt pochopnie zrezygnowano z Edwarda Kennetta. Brytyjczyk ma słaby sezon, ale przy niezłych startach mógł coś dowieźć w Gorzowie, gdzie Kus był z definicji skazany na porażkę. W ogóle mam wrażenie, że szukanie kogoś, kto wypełni miejsce w składzie stało się działaniem lekko pozbawionym głębszego przemyślenia. Przecież nasz południowy sąsiad kompletnie nie nadaje się na zawodnika tej klasy rozgrywkowej i nie ma nawet szans na walkę z Kennettem, którego miał zastąpić. Kto w ogóle wpadł na tak dziwny pomysł? Teraz doszło ściąganie „Kangura” z emerytury, co już wybitnie świadczy o tym, że zrobiono jakiś krok poza oficjalnym obiegiem klubowym, czyli mówiąc wprost – główny sponsor pokazał ile do powiedzenia mają prezes czy menadżer. Czy faktycznie zostanie osiągnięty cel? Trochę wątpię, bo za dużo będzie liderów w tej ekipie, która pomimo papierowej wartości może przestać być drużyną.
Na największą ofiarę całego zamieszania wyszedł Sławomir Kryjom, który zaprzeczał, że coś, co jest właśnie dogrywane nigdy się nie wydarzy. Nie rozstrzygnę tutaj czy o Kusie i Sullivanie mówił w oparciu o swoją oficjalną wiedzę (a raczej jej brak), co wskazywałoby na totalne olanie go przez władze wyższe, czy robił z siebie idiotę w ramach zapisanych w kontrakcie obowiązków, za które klub płaci mu pensję. Kiedyś starał się być żużlowym celebrytą i chyba nawet na takie miano zasłużył, ale obecnie nie ma szans na rywalizację z mistrzem tego fachu, czyli prezesem Falubazu.
Pewnie mam jak zwykle tendencję do zajmowania się spiskowymi teoriami, ale coś tu się nie trzyma kupy. Jeśli rzeczywiście Sullivan ma być uzupełnieniem składu Unibaksu (a wątpię, żeby zgodził się na walkę o miejsce w drużynie z… zastępstwem zawodnika), to po co torunianie urządzali szopki w dwóch ostatnich meczach? Przecież gołym okiem było widać, że próbowali zdobywać punkty jak najmniejszym nakładem sił, że się tak wyrażę, punktowych. Czy naprawdę mam uwierzyć, że Darcy Ward popełniał szkolne błędy na własnym torze, a w Gorzowie „Anioły” nagle odzyskały skuteczność akurat na dwa ostatnie biegi, kiedy ważyły się losy bonusa? Przecież właśnie ten bonus interesował gości, więc zdobycie akurat 37 punktów było perfekcyjnym wykonaniem planu. Czy mam uwierzyć, że Tomasz Gollob przez pięć wyścigów nie potrafi zrozumieć toru, na którym trenował przez trzy ostatnie lata i nagle w decydującym momencie nie daje szans liderowi gospodarzy? Za długo chodzę na speedway, żeby uznać to wszystko za przypadek. Tym bardziej, że teraz różnica w klasyfikacji biegopunktowej wciąż aktualny mistrz świata ma coraz wyraźniejszą przewagę nad swoimi kolegami klubowymi. Po co w takim razie dodawać zawodnika, który swoją obecnością uniemożliwi stosowanie zastępstwa zawodnika, a wcale nie gwarantuje wyniku punktowego? Dlatego też uważam, że jest wyraźnie postawienie całego sztabu Unibaksu przed faktem dokonanym, z informacją typu – od dziś macie nowego kolegę, proszę mu wszystko pokazać, a ja was rozliczę za dwa miesiące z wyników.
Ryan Sullivan pokręcił kilka kółek na Motoarenie, ale raczej trudno na tej podstawie wyciągać głębsze wnioski, bo jeździł sam na torze, który bardzo zna i do tego przygotowanym tak jak lubi. Jeśli nie zadziała komisarz, to we Wrocławiu mogą już go nie przyjąć z otwartymi rękami i zrobić tor pod siebie. Chyba wszędzie, poza Lesznem, wiedzą już jakie nawierzchnie są preferowane przez osoby mające błogosławieństwo Ekstraligi Żużlowej. Coś mi się widzi, że akurat tam torunianie mogliby skorzystać z usług Kennetta licząc na kilka punkcików. Tylko czy im rzeczywiście zależy na wygraniu tego meczu? A może, podobnie jak w Gorzowie, wyłącznie na bonusie? Zobaczymy. Może Australijczyk będzie tylko opcją na własny obiekt. Tak czy inaczej Sparta jedzie o życie, więc wrocławian interesuje pełna pula. Wypada mieć nadzieję, że to wszystko przełoży się na wielkie, pozytywne oczywiście, emocje.