Na gnieźnieński stadion wróciłem po trzech latach. W 2012 roku odwiedziłem ten obiekt także przy okazji turnieju o Koronę Bolesława Chrobrego. Wtedy stawka była znakomita, a na trybunach zasiadł niemalże komplet widzów. Teraz stawka zdecydowania nie powalała, więc i fanów speedway’a przyszło znacznie mniej. A szkoda, bo były to całkiem udane zawody.
Jakby nie próbować tłumaczyć słabej frekwencji, to jednak nie można zapomnieć o rocznej kompletnie nieudanej przygodzie gnieźnian w ekstralidze, w trakcie której naprodukowano tyle długów, że do dziś klub nie może podnieść się po tej spektakularnej klęsce, a wychowankowie Startu wspierają tych, którzy mają problemy ze szkoleniem.
Dzięki takim wyjazdom można dowiedzieć się nieco o „sympatiach” miejscowych kibiców. Okazało się, że w Gnieźnie „ulubieńcem” jest Sebastian Ułamek, co niewątpliwie jest efektem brutalnie zakończonych marzeń o podboju ekstraligi. Sam byłem zaskoczony, gdy po skutecznym ataku po zewnętrznej Patryk Dudek wyprzedzał „Sebę” kibice wyskoczyli w górę, jakby ich ulubieńcy właśnie odnieśli jakieś wielkie zwycięstwo.
Myślę, że turniej udowodnił, iż pierwszoligowa (w zdecydowanej większości) obsada także potrafi zapewnić niezłe emocje. Szkoda oczywiście, że działacze z Ostrowa zabronili występu swoim zawodnikom, a kilku innych niezłej klasy rajderów uczestniczyło akurat w rybnickim Grand Prix Challenge. Mimo to impreza była całkiem przyjemna. Szkoda tylko, że stadion został podzielony na trzy części, a wybierając którąkolwiek z nich nie mam już niestety możliwości zobaczenia zawodów z innej perspektywy.