Chyba to co miało się wydarzyć w tym dziwnym okresie między zakończeniem sezonu a ogłoszeniem listy transferowej już się wydarzyło. Teraz w klubach pracuje się nad podpisaniem kontraktów ze swoimi zawodnikami, a kibicom pozostaje czekać do grudnia żeby potwierdzić lub zweryfikować to, co tu i ówdzie można było przeczytać na temat transferów.
W Radiu Zielona Góra można było posłuchać rozmowy z prezesem Falubazu na temat ruchów transferowych w naszym klubie. Na chwilę obecną mamy dwóch zawodników, kolejnych dwóch jest blisko porozumienia, a wciąż niewiadomą wydaje się być obsada miejsc żużlowców z cyklu Speedway Grand Prix. Rozmowy prowadzone są ze wszystkimi, ale raczej nie będzie sytuacji, w której mamy jednego człowieka oczekującego. Ucichła trochę sprawa podpisania kontraktu z Gregiem Hancockiem, bo jest on przecież oficjalnie zawodnikiem Włókniarza, ale chyba wszyscy założyli już, że Amerykanin nadal będzie u nas startował. Wygląda więc na to, że poleci któryś ze Skandynawów, a być może obaj. R. Dowhan dość dziwnie wypowiedział się o Fredriku Lindgrenie. Z jednej strony usprawiedliwiał jego milczenie, z drugiej stwierdził, że Szwed miał być przyszłością żużla w swoim kraju oraz w Falubazie, a jak jest, to wszyscy widzą, a na dodatek blokuje miejsce w składzie innemu zawodnikowi z GP. Jeśli chodzi o Freda, to trudno się z tym nie zgodzić, bo ewidentnie zatrzymał się w rozwoju i nie zanosi się na jakąś specjalną poprawę. Z dwojga złego lepiej mieć chyba w składzie kogoś, kto regularnie będzie przywoził po 7-8 punktów niż skrajnie punktującego, raz 13, a raz 0.
Ogólnie pod względem transferów jest spokój i wszystko zmierza w pozytywnym kierunku. To dobrze, bo zbyt dużo było w tym roku zamieszania wokół Falubazu. Nie chce mi się już do tego wracać. Niestety mamy nowy syf i jest już mocno irytujące, że tak naprawdę nie ma miesiąca żeby coś się nie wydarzyło. Tym razem trener Piotr Żyto wyjawił, że był funkcjonariuszem SB. Generalnie mało mnie to interesuje, choć trudno powiedzieć, że jest to tylko jego sprawa, bo wielu ludzi pamięta minione czasy i dla sporej części nie są to wspomnienia miłe. Dla mnie idiotyczne są okoliczności całego zamieszania. Tajemnica wyszła na jaw, bo nasz trenerjo zapragnął być radnym, więc ujawnił przeszłość zanim zrobiłyby to służby państwowe lub media. Problem w tym, że nie startuje on z listy żadnej ze znanych partii, a przecież w wyborach samorządowych czy parlamentarnych głosujemy na listę, a człowiek jest dopiero na drugim planie. Jak wiadomo, Piotr Żyto nie pochodzi z Zielonej Góry, a jedynie przebywa tu na czas swojej pracy. Nie ma żadnych gwarancji, że będzie prowadził zielonogórski klub przez najbliższe cztery lata, bo w zawód trenera wliczone musi być zwolnienie z przyczyn nie zawsze od niego zależnych. Co prawda w żużlu rotacje szkoleniowców (a raczej menadżerów) nie są tak częste jak w piłce nożnej, niemniej jednak każdy chce mieć medal, a miejsca na podium są tylko trzy. P. Żyto musi się teraz liczyć z mało przychylnym przyjęciem ze strony kibiców innych klubów, choć właściwie, głownie ze względu na sposób przygotowywania toru i ciągłe istnienie w mediach, i tak nie należy do osób specjalnie lubianych. Dla mnie najgorsze jest to, że znów wokół Falubazu dzieje się coś, co ze sportem nie ma nic wspólnego, a zahacza o politykę. Być może będzie z tego jeden pożytek – trenejro przestanie zabiegać o medialną popularność i da troszkę od siebie odpocząć.
Dziś przeczytałem, że prawdopodobnie Rune Holta odejdzie z Włókniarza. Niby nie jest to wielką niespodzianką, bo przecież klub miał wobec niego spore zaległości finansowe w trakcie sezonu. Na ile jest to jednak decyzja samego żużlowca, a na ile ludzi wokół niego nagromadzonych, tego nie jestem w stanie rozwikłać. Wiadomo, że wokół częstochowskiego klubu od dłuższego czasu jest sporo zamieszania, spowodowanego głównie rozbieżnościami między możliwościami finansowymi, a ambicjami prezesa Mariana Maślanki. Jeśli Norweg z polskim paszportem faktycznie odejdzie, to Włókniarz będzie mieć spory problem ze skonstruowaniem składy na choćby tegorocznym poziomie, a trzeba pamiętać, że była to najsłabsza drużyna rundy zasadniczej. Nie jest tajemnicą, że część zawodników także dostała propozycje z innych klubów. Robi się nieciekawie pod Jasną Górą.
Trzeba teraz na całość spojrzeć tak na chłodno, bez podniecania się nazwiskami. Wiadomo, że w przyszłym roku nikt nie spada bezpośrednio. Negatywnym wybrańcem będzie najsłabsza ekipa, bo pojedzie baraż z trzecim zespołem pierwszej ligi, ale jest to jedynie formalność. Tak więc, jeśli jest taka Częstochowa, a do tego także będący w rozsypce Wrocław, to pozostałe ekipy nie będą musiały specjalnie się męczyć żeby wejść do szóstki. Jeśli tak, to po co wydawać jakieś koszmarne pieniądze. Można potraktować przyszły rok jako etap w budowaniu prawdziwej drużyny i odpuścić sobie kompletnie pierwszą część sezonu, a zacząć jechać dopiero w sierpniu. Koszty będą, a efekt przy dobrej atmosferze znakomity. Niech inni wypruwają sobie żyły. Skoro można postawić na minimalizm, to nie widzę powodów żeby tego nie robić. Można postawić na tych, którzy mają coś do udowodnienia, jak Lindgren czy Zengota, a miliony niech wydają inni.
W sumie racja…
ale od sierpnia trzeba miec „kim” zaczac jezdzic
Dzięki za komentarze. Od sierpnia liczy się przede wszystkim motywacja i dobra atmosfera. Wystarczy popatrzeć na Gorzów. Są pieniądze, jest skład, ale jest też ogromna, negatywna presja, która niszczy wszystko. Dlatego właśnie chyba jeszcze żaden dream-team oparty na zakontraktowanych gwiazdach nie zdobył mistrzostwa.