Sporo pojawiło się ostatnio spekulacji na temat rzekomego ustawienia meczu w Zielonej Górze. Nie bardzo wiem na czym to ustawienie miałoby polegać, bo przecież rzeszowianom ten jeden punkcik i tak niewiele daje. Miejsce w szóstce mają i tak pewne.
Sugeruje się, że chodzi o to, żeby obie drużyny weszły do czwórki – jedna jako zwycięzca, druga jako „szczęśliwy przegrany”. No fajnie, ale przecież na podobny pomysł mogą wpaść drużyny z Leszna i Gorzowa, a wtedy Rzeszów jest na straconej pozycji, bo w rundzie zasadniczej zajął najniższe miejsce. Poza tym rzekoma chęć wyeliminowania Stali Gorzów jest zależna nie tyle od rywali co od samych gorzowian. Jeśli oni wygrają rywalizację z „Bykami”, to żadna spółdzielnia nie jest w stanie nic im zrobić. Wszystko na ten temat.
Jeśliby doszukiwać się jakichś dziwnych zachowań, to na pewno nie były nimi defekty. Po pierwsze jadący z przodu zawodnik jest zawsze zagrożony, że wpadnie na niego któryś z jadących za nim, a takie karambole są bardzo niebezpieczne, a po drugie Piotrkowi Protasiewiczowi najpewniej pękł łańcuszek sprzęgłowy w momencie, gdy jechało za nim trzech zawodników. Pewnie specjalnie założył sobie zużyty łańcuszek, a cała reszta dobrze poinformowana bardzo uważała. Dla mnie to bzdura. Dużo bardziej podejrzane było rozegranie pierwszego łuku, gdy dwaj przedstawiciele PGE Marmy pojechali dziwnie szeroko. Nie widziałem dobrej powtórki, więc trudno mi to zweryfikować, ale jeśli oba zespoły coś kombinowały, to na pewno nie chodziło o remis.
Dla mnie momentem decydującym był XIII bieg, gdy gospodarze przegrali podwójnie, a ich przewaga zmalała do dwóch punktów. Właśnie jadący w tym biegu Greg Hancock i Jonas Davidsson robili w tym dniu za najsłabszą parę. Poza tym goście zdecydowanie wygrali rywalizację w kategorii juniorów, bo Patryk Dudek ani razu nie pokonał Dawida Lamparta, a ten z kolei bardzo dobrze radził sobie nawet z naszymi seniorami. Tak jak pisałem wcześniej, nic wielkiego się nie stało, ale dostaliśmy ważne ostrzeżenie. Teraz zielonogórzanie muszą się postarać o wygranie pojedynku z Unią Tarnów, żeby zapewnić sobie drugie miejsce, a przy okazji maksymalnie utrudnić „Jaskółkom” wejście do szóstki, bo są one chyba najgroźniejszym rywalem z dolnej czwórki.