Ktoś wymyślił cykl IMP zamiast jednodniowego święta, ktoś kupił prawa do transmisji, ktoś zdecydował o organizacji decydującego turnieju w Krośnie – na torze, którego większość zawodników ma serdecznie dość. Pieniądze, pieniądze, pieniądze… Można powiedzieć, że to dwa dni z codzienności polskiego żużla.
Nie bardzo rozumiem naciski na żużlowców w stylu: „trzeba spróbować, bo kibice czekają”. Stawianie kibiców w centrum żużla jest jakimś nieporozumieniem, przynajmniej dla mnie. Wielu naprawdę uwierzyło, że są w żużlu najważniejsi, choć pełnią tylko rolę pożytecznych idiotów dla tych, którzy sztucznie podwyższają koszty, bo czerpią zyski z tego sportu.
Lubię zawody, gdzie żużlowcy mają stworzone warunki do ścigania, a kibice mogą zawsze sobie znaleźć jakieś miejsce do tego, żeby to ściganie pooglądać. I tak prawie wszędzie wygląda normalny żużel. Tak swoją drogą ciekawe kiedy do mieszkańców Krosna dotrze w końcu, że z ich podatków miasto wydało kupę pieniędzy na sztuczne oświetlenie i nowe trybuny właściwie tylko po to, żeby skompromitować się przed całą żużlową Polską. W końcu kibice są najważniejsi. Szkoda, że nie zainwestowano w tor…