Nieco ponad tydzień temu wrzuciłem na FB wpis dotyczący aktualnej sytuacji wychowanka Falubazu w ujęciu ekstraligowym. Odwołałem się do tego, na czym zostałem wychowany, czyli prężnie i skutecznie działającego szkolenia w latach 80-tych. Sytuacje nie wygląda różowo. Właściwie, to w ogóle nie wygląda. Ale jednak…
W jednym z komentarzy mój dobry znajomy użytkownik pokredzie.pl napisał: „Generalnie cały ten projekt szkółki Falubazu, onegdaj dość mocno reklamowany, a jeszcze wcześniej pracy Andrzeja Huszczy z młodzieżą, właśnie kończy się spektakularną klapą na oczach wszystkich kibiców w kraju. A dla tych nestorów zielonogórskich trybun, to dodatkowo musi być smutny widok – Falubazu bez żadnego wychowanka w składzie. I nawet nie bardzo są widoki na zmianę takiego stanu rzeczy.” I rzeczywiście na zewnątrz pewnie tak widzi to wielu, być może nawet większość kibiców. Poczułem się zobowiązany, żeby chociaż spróbować stanąć w obronie szkolenia w Zielonej Górze, bo tutaj naprawdę są ludzi zaangażowani w żużlową pracę od podstaw.
Na wstępie chciałbym rozróżnić dwie kwestie: pierwszą drużynę Falubazu i szkolenie, czyli projekt nazwany Falubaz Junior. Niby należą do jednego organizmu, ale na pewno nie są traktowane jednakowo. Obawiam się, że tysiące kibiców ubierających się w żółto-biało-zielone barwy skupia się wyłącznie na ekstraligowym Falubazie i na tym ich zainteresowanie się kończy. W świat idzie informacja, że formację juniorską tworzą: Damian Ratajczak (wychowanek Unii Leszno), Oskar Hurysz (wychowanek Startu Gniezno), Eryk Farański (wychowanek Sparty Wrocław), a ostatnio także Gracjan Szostak (wychowanek TŻ Ostrovia).
Chciałbym przedstawić moją wersję. Mam nadzieję, że kręci się ona gdzieś w okolicach prawdy, bo jestem zwykłym kibicem i widzę z tej perspektywy. Żeby jakoś zacząć cofnę się do 2015 roku. Wtedy to zmagający się z olbrzymimi problemami finansowymi klub z Zielonej Góry wyszkolił czterech juniorów: Damiana Pawliczaka, Wojciecha Pilarskiego, Oskara Potońca i bodajże Jakuba Zubczyńskiego. Szkółką opiekował się wtedy Grzegorz Kłopot, ale zrezygnował. Powody zostawił dla siebie. 2015 rok, jak pewnie niektórzy pamiętają, zakończył się właściwie bankructwem klubu. „Zaproszono” wtedy radnych na spotkanie i jakoś tam udało się z miejskiej kasy uzyskać pieniądze na spłacenie najważniejszych zadłużeń i otrzymanie licencji. Jak wykorzystano w 2015 roku szkolenie, to aż żal pisać. Jeśli niektórzy pamiętają, to juniorzy Falubazu mieli na kierownicach napis „Fundacja KGHM”. Poniżej wrzucam zdjęcie. Nie pamiętam kto jeździł w starym kevlarze Sławomira Dudka. Ile szkółka widziała z tych pieniędzy? Pozostawia pytanie bez odpowiedzi.
Co było wcześniej? Nic. Rodzice mieli płacić za szkolenie, więc nie było chętnych. Tak sobie to wymyślił ówczesny prezes, aktualnie parlamentarzysta. To były dramatyczne lata, kiedy to poza obowiązkowymi DMPJ nie było w Zielonej Górze żadnych imprez juniorskich. Dlatego rok 2015 jest punktem wyjścia.
Wtrącę tutaj prywatę. Rok 2016 był dla mnie ostatnim jako kibica Falubazu. Miałem dość Falubazu jako przedsięwzięcia, gdzie liczy się przekaz medialny, trafiający do kompletnie zielnych kibiców. I nie chodzi tylko o kolor koszulek. Tak naprawdę za oficjalnym marketingiem nie było nic – po prostu czarna dziura. Wszystko trzymało się na miejskich pieniądzach, taśmie klejącej, trytytkach i gumie do żucia. I w końcu nastąpił przełom. 1 grudnia 2017 r. do sztabu szkoleniowego Falubazu dołączyli Aleksander Janas i Krzysztof Jabłoński. Pan Aleksander jest niekwestionowanym autorytetem w szkoleniu, więc pozyskanie takiego człowieka stworzyło nowy rozdział. I tutaj należy rozdzielić dwie kwestie. Falubaz ściągał zawodników z zewnątrz, żeby był wynik na tu i teraz, ale ruszyła wreszcie praca szkoleniowa. Gdyby ktoś zapomniał, to Falubaz w latach 2019 – 2020 zdobywał MMPPK i DMPJ. W składzie był co prawda Norbert Krakowiak, ale DMPJ 2020 Falubaz zdobył z czterema wychowankami w składzie (Damian Pawliczak, Mateusz Tonder, Jakub Osyczka, Fabian Ragus). Warto podkreślić, że wcześniej, dokładnie 22 sierpnia 2017 r., Fabian Ragus uzyskał – jako pierwszy w historii zawodnik Falubazu – licencję w klasie 250cc.
Wszystko szło do przodu, aż się w końcu wy.. Zepsuło. 1 września 2020 r., niczym grom z jasnego nieba, spadła na Falubaz informacja o rezygnacji Aleksandra Janasa. Do dziś nie znamy powodów. Pan Aleksander Janas, bo tak powinienem Go opisywać, nigdy nie miał parcia na szkło i pracował w cieniu. Nawet ludzie z wielkiego Falubazu mieli tę świadomość i podali do mediów krótką informację o rezygnacji i podziękowaniach. Mogę się jedynie domyślać powodów, ale moje domysły pozostaną moimi domysłami. Nie znam faktycznych powodów rezygnacji.
W międzyczasie wszedł regulamin szkoleniowy. Falubaz nie miał możliwości wyszkolenia zawodników w klasie 85-125cc, bo nie miał minitoru. Tutaj jednak działacze zadziałali i kontrakty z klubem podpisali wychownkowie GUKS Wawrów: Dominik Woźniak i Krystian Gręda. Potem zdali licencje miniżużlowe już jako zawodnicy Falubazu. Opowiadali fajne rzeczy, ale Dominik zakończył przygodę ze speedwayem, a Krystian zdał licencję 250cc jako zawodnik… Kolejarza Rawicz. Jako ciekawostkę dodam że licencę „Ż” zdał jako zawodnik Sparty Wrocław. Nieważne. Falubaz wypełnił formalnie nakazy szkolenia.
Trzeba wrócić do szkółki Falubazu po rezygnacji pana Aleksandra. Cóż zrobić, skoro wszedł regulamin szkoleniowy? Okazało się, że jedynym człowiekiem, który może formalnie wypełnić lukę jest… prezes Amatorskiego Klubu Sportowego Chóragan Riders. I znów działacze wielkiego Falubazu złapali się pasjonata. Andrzej Wnęk na własną rękę zrobił papiery Instruktora Sportu Żużlowego. Ukończył dwuletni (!!!) kurs (zawierający egzamin praktyczny) jesienią 2019 roku i swoją pasją i zaangażowaniem uratował d… działaczom wielkiego Falubazu. Fomalnie dołączył do sztabu szkoleniowego na początku 2021 r. wraz z Przemysławem Zarzyckim.
Okazało się, że pan Andrzej naprawdę działa. Rozpoczęły się nabory, treningi z dzieciakami na pit bike’ach. Zrobiło się głośno. Praca z najmłodszymi nie mogła mieć jednak przełożenia na klasyczny speedway, bo rozwój projektu przewidziano na kilka lat. A wielki Falubaz i jego kibice oczekują efektów tu i teraz. 21 września 2021 r. odbyła się prezentacja szkółki. Nie byłem na tej prezentacji i szczerze żałuję.
Przekaz marketingowy to jedno, ale na zapleczu trwała rzeczywista praca szkoleniowa. Młodzi zawodnicy trenowali w Lginiu, nawiązano współpracę w klubem z Wawrowa (w Zielonej Górze do dziś nie ma minitoru). Jesienią 2022 roku rozpoczął działalność profil facebookowy „Falubaz Junior”. We wrześniu 2022 roku licencję w klasie 85-125cc zdał Julian Wronecki, a osiem miesięcy później także Konrad Cieciera. W międzyczasie przygotowywani byli do licencji także zawodnicy wyższych klas:
250cc:
Bartosz Rudolf – sierpień 2022
Kacper Witrykus – wrzesień 2022
Rafał Sękowski – wrzesień 2023
Olaf Łabuś – wrzesień 2023
Konrad Górski – wrzesień 2023
500cc
Wiktor Pelc – marzec 2022 (wychowanek A. Janasa)
Filip Frącewicz – marzec 2022 (wychowanek A. Janasa)
Kacper Rychliński – maj 2022
Maksymilian Kręcisz – sierpień 2023
I nagle w grudniu 2023 r. otrzymujemy wiadomość, że Andrzej Wnęk rezygnuje z pracy. Formalnie otrzymał propozycję objęcia stanowiska pełniącego obowiązki Dyrektora Gminnego Centrum Kultury w Kargowej i propozycję tę przyjął. Taka jest rzeczywistość i w ten sposób argumentowane jest to również przez działaczy wielkiego Falubazu. Pan Andrzej zrobił naprawdę wielką robotę, a spotkał się z hejtem. Czego może nauczyć żużlowiec-amator? Nie znalazłem ani jednej wypowiedzi ze strony wielkiego Falubazu, które broniłby zaangażowania Andrzeja Wnęka. Dlaczego zrezygnował? Formalnie nie wiadomo. Powtórka z rozrywki.
Pracę z dziećmi i młodzieżą przejął Grzegorz Walasek. Na efekty trzeba poczekać, bo tu nic nie jest na „tu i teraz”. W dużej mierze bazuje na pracy poprzednika, wspierany nadal przez Przemysława Zarzyckiego. Rok 2024 to przede wszystkim licencje Marcela Czyżniejewskiego, Kajetana Jaroszewicza oraz Ignacego Werstlerra w miniżużlu. Również zmiana licencji na wyższe klasy. To kwestia wcześniejszego zaangażowania oraz bieżącej pracy. To wszystko działa.
Byłem ostatnio w Wawrowie. Lekko zagadnąłem. Z najmłodszymi chłopakami w Falubazie pracuje grupa pasjonatów, najczęściej bezimiennych.
Po co napisałem ten tekst? Chciałem pokazać, że poza marketingowym bełkotem Falubazu jest także prowadzona praca z młodymi chłopakami. Ta praca jest prowadzona w sposób ciągły od 2017 roku, a mimo to wielki Falubaz ściąga wciąż posiłki w celu osiągnięcia wyników. Wyników nie ma, ale na stadion przyjeżdża kilkanaście tysięcy ludzi. Praca jest, a na stadionie pojawia się kilkaset osób.
I to jest prawdziwy dramat zielonogórskiego żużla. Wszystko opart jest o tzw. kibiców, którzy w pełnym rynsztunku pojawiają się kilka razy w roku, a poza tym codzienna praca ich w ogóle nie interesuje. Podobnie jest z działaczami, którzy czekają tylko na moment, kiedy mogą pochwalić się wynikiem, ale sami palcem nie kiwną, żeby w czymkolwiek pomóc.
Czy jest szkółka w Falubazie? Jest. Pracuje nad nią kilka zaangażowanych osób. I tylko od decyzji działaczy wielkiego Falubazu zależy, czy wychowankowie otrzymają szansę. Na dzień dzisiejszy tej szansy nie otrzymują. I tak właśnie działa szkółka Falubazu od ośmiu lat. W mediach nie ma się czym pochwalić, wyniku w ekstralidze nie ma, a trenerzy szkółki rezygnują. Ch… wie dlaczego?