Druga, czyli trzecia kolejka

Bardzo ciekawie zapowiada się najbliższa ligowa kolejka w naszej ekstralidze. I nie chodzi mi nawet o jakąś wielką walkę na torze, choć mam nadzieję, że jej nie zabraknie. Mamy co najmniej dwa mecze, w których oprócz wyniku ważne będzie to czy z grupy ludzi występującej w jednakowych strojach uda się zrobić drużyną. Pomimo, że jest to dopiero początek sezonu przegrana może dla kilku ekip oznaczać poważne kłopoty.

Chociaż niespecjalnie ciągnie mnie na zielonogórski stadion, aby obserwować pojedynki Falubazu, to w niedzielę chciałbym pójść, żeby przekonać się czy zespół Sławomira Dudka poradzi sobie w obliczu problemów kadrowych. Absencja Grzegorza Walaska nie jest jeszcze jakimś wielkim problemem, ale jeśli dołożymy kłopoty zdrowotne Andreasa Jonssona i niepewność o wynik Krzysztofa Jabłońskiego oraz słabszej części formacji juniorskiej, to jednak da się odczuć przynajmniej lekki niepokój. Co prawda przeciwnicy też mają swoje kłopoty, wszak nie może pojechać Adrian Miedziński, Paweł Przedpełski jest po groźnym upadku, a w obwodzie pozostają już tylko nieopierzeni juniorzy. Tyle, że torunianom za porażkę nikt głowy nie urwie, a gospodarzom zależy przede wszystkim na tym, aby nie zniechęcić kibiców do przychodzenia na stadion. Póki co sprzedaż wejściówek idzie w miarę dobrze, dzięki niższy cenom i sektorowi rodzinnemu, ale nikt nie jest w stanie przewidzieć jak potoczą się dalsze losy w przypadku braku zwycięstw. A pamiętać trzeba, że zielonogórski klub po raz drugi rozprowadza bilety w cenie poniżej kosztów karnetu. Reszty w dużej mierze można się domyślać. Jeżeli z tą wewnętrzną presją zielonogórzanie sobie poradzą, to będzie oznaczać, że siła tej drużyny jest nie tylko na papierze.

Jeszcze ciekawiej sytuacja przedstawia się w meczu GKM Grudziądz – Stal Gorzów (podaruję sobie ozdobniki przy nazwach). Mówiąc krótko i zwięźle – obie drużyny muszą wygrać. Gospodarzom zależy na utrzymaniu, a do tego potrzebują zwycięstw na własnym torze, bo na wyjazdach siłą raczej nie grzeszą. Nie wierzę w to, że nie ma tu oczekiwań. Są i to spotęgowane tym niespodziewanym znalezieniem się w elicie oraz zatrudnieniem zawodników jakich dawno w tym klubie nie było. Problem w tym, że na razie nie ma tu lidera, czyli kogoś, kto będzie potrafił walczyć z liderami przeciwników. Nie ukrywam, że jestem bardzo ciekaw jak spisze się Tomasz Gollob, bo na razie nie widać, żeby nowe przelotowe tłumiki wpłynęły jakoś znacząco na poprawę jego jazdy. Myślę, że choć bohater turnieju na Stadionie Narodowym ma duży szacunek wśród kibiców, to jednak na dłuższą metę oczekuje się od niego bycia kimś więcej niż tylko dobrym średniakiem. Z drugiej strony aktualny drużynowy mistrz Polski przegrał swój pierwszy mecz w stylu dalekim od przyzwoitego, a gdzie gorzowianie mają wygrywać mecze wyjazdowe, jak nie w Grudziądzu? Wiadomo, że na razie chodzi tylko o awans do czołowej czwórki, jednak w Polsce już tak jest, że zespół rozliczany jest z każdego meczu oddzielnie. Kibice mają jeszcze wielki kredyt zaufania dla Piotra Palucha i jego zawodników, ale pamiętam dobrze jak wyglądała sytuacja  w przypadku Falubazu w 2010 roku, czyli po zdobyciu upragnionego mistrzostwa. Pięć przegranych na starcie nie poprawiało atmosfery, a przypomnę, że wtedy wystarczyło załapać się (bo trudno tu mówić o awansie) do szóstki, czyli pokonać w tabeli tylko dwóch rywali. W niedzielę będziemy mieli kolejny test dla Krzysztofa Kasprzaka, który przybliży nas do odpowiedzi czy problem leży wyłącznie w sprzęcie.

Paradoksalnie dzięki kontuzji Emila Sajfutdinowa w komfortowej sytuacji jest Adam Skórnicki, bo może sprawdzić wszystkich swoich seniorów, a mimo braku jednego ze swoich liderów leszczyńska Unia i tak jest faworytem meczu z imienniczką z Tarnowa. Tak na marginesie, ciekawe ilu menadżerów skorzystałoby jednak z zastępstwa zawodnika? Ważniejsza od samego zwycięstwa jest świadomość możliwości ewentualnych rezerwowych, a najlepiej jest to sprawdzać podczas walki na torze. „Jaskółki” przyjadą bez wielkich obciążeń. Co ugrają, to ich. Może być ciekawie.

W ostatnim meczu mamy starcie dwóch drużyn, które nic nie muszą. Chociaż końcowe wyniki jeszcze miesiąc temu brałyby w ciemno, to nie mogą być do końca zadowolone ze swoich pierwszych spotkań. Rzeszowianie na pewno więcej oczekują od Grega Hancocka, który ewidentnie nie jest w najwyższej formie, a wrocławianom zabrakło naprawdę niewiele, aby wywieźć komplet punktów z porozbijanego Torunia. Ciekawe kto tym razem będzie zadowolony?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *